Program się zaczął, miałem to gdzieś. Usłyszałem trzask. Zerwałem się jak oparzony i pobiegłem w stronę z której dochodził trzask. To co zobaczyłem było straszne! Na podłodze leżała moja Meg! To moja wina, gdybym odepchnął wtedy Selenę to teraz ta sytuacja nie miałaby miejsca. Przyjechała karetka i zabrała dziewczynę do szpitala, oczywiście pojechałem z nimi.
-Meg wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Kocham Cię!- mówiłem głaskając ją po głowie.
Dojechaliśmy. Miałem gdzieś, że paparazzi zobaczą mnie w takim stanie. Zadawali głupie pytania, byłem zły, więc wrzasnąłem "zamknijcie japy kur**".
*Oczami Megan*
Obudziłam się w szpitalu?! Obok mnie siedział, właściwie spał Justin. Oczami wyobraźni zobaczyłam całą wczorajszą sytuację. Znalazłam się tu bo zemdlałam. Zastanawiałam się co z dzieckiem. Do pokoju weszła pielęgniarka.
-Jak długo tu leżę? On był tu cały czas?-zapytałam
-Leży tu pani od wczorajszego wieczora. Tak, cały czas był przy pani. Nie chciał stąd wyjść. Płakał. Tylko zazdrościć takiego chłopaka.- powiedziała pielęgniarka z uśmiechem.
-Narzeczonego. - poprawiłam kobietę, nagle przypomniało mi się, że oddałam Justinowi pierścionek.- Co z dzieckiem? Żyje?
-Spokojnie z dzieckiem w porządku.- rzekła
-Boże jaka jestem szczęśliwa.- pielęgniarka wyszła.- Justin! Justin!- szarpałam chłopaka za rękaw koszulki.
-Tak Shawty? Kocham Cię. Jak się czujesz?- chciał mi dać buziaka w policzek ale ja byłam szybsza i cmoknęłam go w usta.
-Ja...ja przepraszam. Już to przerabialiśmy, gadaliśmy o Selenie. Wszystko wtedy mi wytłumaczyłeś, a ja znów potraktowałam Cię jak śmiecia.
-Meg ja wiem jak to wyglądało z twojej perspektywy. Ona pocałowała mnie w momencie, gdy ty wchodziłaś za kulisy. Byłem tak oszołomiony, że nie wiedziałem co się dzieje dopóki nie zobaczyłem Ciebie! Jak dziecko? Wszystko ok?- pytał chłopak.
-Dobra, muszę się przyzwyczaić, że ta małpa będzie robiła wszystko żeby nas rozdzielić. Tak, z dzieckiem wszystko ok. Kocham Cię najbardziej na świecie. Jadłeś coś w ogóle?- rzekłam i dałam mu całusa
-Nie, czuwałem przy tobie.- uśmiechnął się.
-To teraz możesz iść coś zjeść i zapytaj pielęgniarkę kiedy mogę wyjść.- czułam motylki w brzuchu.
-Przynieść Ci coś?
-Tak, przynieś to co będziesz chciał.- wyszedł.
Włączyłam laptopa (nwm skąd się tu wziął, pewnie Jus go przyniósł.) weszłam na TT, potem na stronkę plotkarską na, której był artykuł zatytułowany "Zapłakany i zdenerwowany Justin Bieber". Przeczytałam artykuł. Najbardziej zszokowała mnie odpowiedź Justina na głupie pytanie paparazzich "Zamknijcie japy, kurwa!" I to zdjęcie na którym jest zapłakany. Justin nigdy wcześniej nie był agresywny w stosunku do paparazzi ale rozumiem go, był zdenerwowany.
-Wróciłem z jedzeniem! Możesz wyjść jutro popołudniu.- spojrzałam na chłopaka, jakoś dziwnie się uśmiechał.
-Chodź tu i usiądź.- poklepałam miejsce obok siebie. Usiadł.- O co chodzi?- pokazałam mu artykuł, szybko go przeczytał.
-Ech, to stało się jak wysiadaliśmy z karetki. Zaczęli krzyczeć, że jestem mamin synkiem i, że o Ciebie nie dbam i w ogóle. Nie wytrzymałem i się wydarłem. Denerwowali mnie. Przepraszam.- powiedział spuszczając wzrok w dół.
-Nie masz za co. Oni Cię sprowokowali, co mi przyniosłeś?- byłam bardzo głodna.
-Herbatę, kanapkę oraz lody. Haha.
-Skąd ty w szpitalu wziąłeś lody?!- zdziwiłam się
-Tajemnica. Jedź.
-A co z koncertem? Jest za kilka godzin. Chyba go nie odwołałeś?!!- chłopak podrapał się po głowie- Justin!!!
-To była kryzysowa sytuacja!- znów się dziwnie uśmiechał.
-Powiedź, że fani jeszcze o tym nie wiedzą! Czemu się tak dziwnie uśmiechasz?- zapytałam
-Kicia nie odwołałem koncertu. Domyśliłem się, że będziesz zła. Tak na prawdę możesz wyjść ze szpitala 4h przed koncertem. Uśmiechałem się tak bo kłamałem.- posłał w moim kierunku buziaka.
-Ach. Trzeba się zbierać!- krzyknęłam
-Spokojnie spakowałem Ci już rzeczy, nie było ich dużo. Po tym koncercie znów wracamy do Anglii, do Londynu. Co ty na to żeby odwiedzić tą dziewczynkę-zapytał.
-Dzięki. Jestem za! Coś czuję, że przygotowujesz jakieś niespodzianki. Mogę wiedzieć jakie?
-Jutro wylatujemy. Koncert ma być po jutrze o 19:00, więc może zajmiemy się Kate, a potem zaprosimy całą rodzinę na mój koncert?- zapytał
-Myślisz, że tak po prostu dadzą nam małą?- jakoś nie chciało mi się wierzyć.
* * *
Koncert jak zwykle był wspaniały. Jestem zmęczona po tych wszystkich przeżyciach. Muszę się oszczędzać, w końcu to prawie 3 miesiąc. Jak na swójnstan czuję się bardzo dobrze.
-Justin!- popatrzyła na mnie jak by mówił "wszystko ok?"- spakujesz nasze rzeczy? Ja nie dam rady jestem cholernie zmęczona, przepraszam.
-Dla ciebie wszystko.- cmoknął mnie w polik.
-Justin!- krzyknęłam
-Co?!- jego przerażona mina <3
-Kocham Cię!
-Ja Ciebie też. Nie strasz mnie tak więcej.
Justin pakował nasze rzeczy, a ja spałam. Obudziłam się o 10:00. Wszystkie walizki były spakowane, cieszyło mnie to. Biebera nie było w pokoju, zaczęłam się zastanawiać gdzie może być. Poszłam do łazienki z zamiarem umycia się, ale w wannie leżał Justin i....spał?!
-Justin!- potrząsnęłam nim lekko.
-Eee co jest? Która godzina?
-10:30, spałeś tu całą noc?!- byłam zdziwiona.
-Nie wszedłem tu jakoś po 9:00 i mi się przysnęło. Już wychodzę pewnie chcesz się umyć.- wyszedł z wanny, wypuścił wodę i zaczął się wycierać. Ja w tym czasie ściągnęłam swoje uranie i weszłam do kabiny (była wanna i kabina). Justin dziwnie na mnie spojrzał.
-No co?! Źle wyglądam nago?- popatrzyłam na chłopaka.
-Nie! Wręcz przeciwnie, wyglądasz bardzo sexy. Wcześniej nie przychodziło Ci łatwo ściąganie ubrań przy mnie.- uśmiechnął się.
-Chyba wiesz jak wyglądam w ubraniu i bez niego.-rzekłam
-Brzuszek Ci urósł.- uśmiechnął się szeroko, podszedł i pogłaskał mnie po brzuchu.- Już Ci wychodzę.
-Czekaj! Umyj mi plecy.- popatrzył na mnie łobuzersko- Justin, plecy.- rzekłam surowo.
*Hotel w Londynie*
Kiedy byliśmy tu ostatnim razem było wspaniale, teraz zapowiada się jeszcze lepiej. Odwiedzimy małą Kate.
-Może uprzedzimy babcię Kate, że ma na jutro "plany"?- zapytałam
-Jest 18:00, oki. Przy okazji się przywitamy.
-----------------------
Łapcie 8 rozdział. Przepraszam, że nie pojawił się w piątek ale byłam na wycieczce w stolicy i nie miałam jak dodać. W sumie Wi-Fi było ale słabe.
-----------------------
Łapcie 8 rozdział. Przepraszam, że nie pojawił się w piątek ale byłam na wycieczce w stolicy i nie miałam jak dodać. W sumie Wi-Fi było ale słabe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz