wtorek, 24 grudnia 2013

Nie pozwolę ci odejść...

Zbiliżaly sie Święta Bożego Narodzenia, czas w którym każdy powinien się cieszyć i zastanawiać co kupić bliskim pod choinkę. Każdy z wyjątkiem mnie. Ten grudzień wyobrażalam sobie inaczej, te święta również ale mój ukochany były chłopak wszystko zjebał, dosłownie wszystko. A zaczęło się od tego, że przyłapałam go z jakąś laską z naszej byłej klasy w jednej z kabin w damskiej toalecie w centrum handlowym. Co prawda minął miesiąc od tego zdarzenia ale nadal boli mnie serce, ze mógł zrobić coś tak okrutnego. Nie patyczkowalam się z nim w wyjaśnienie i przeprosiny, nie miałam ochoty słuchać tych bzdur wyssanych z palca. Oczywiście jak każdy idiota uświadomił sobie wszystko zbyt późno, potem męczył mnie żebym dała wyjaśnić itd. Niestety byłam niezłomna w swoim postanowieniu.
-Anabeth chodź tutaj!-zawołała mama.
-Co mamo?-zapytałam pokonując ostatni stopień schodów.
-Znalazłam to na progu drzwi-wskazała palcem na ogromny bukiet czerwonych róż.
-Od kogo to?-zapytalam, choć domyślałam się kto mógł przysłać mi kwiaty.
-Nie wiem. Między kwiatami jest liścik, przeczytaj go.
Jakoś niespecjalnie spieszylo mi się do otwierania małej złożonej na pół karteczki. Wzruszylam ramionami i bez słowa wróciłam do swojego pokoju.
Czy on da mi spokój, da mi zapomnieć i przestanie istnieć w moim życiu?!
-Hej An co jest? - zapytala mama wchodząc do mojego pokoju.
-Nic, po prostu staram się zapomnieć, a on mi nie daje. Następnym razem jak zapuka do drzwi to powiedz, że kwiaty, prezenty i inne BZDETY- zaakcentowałam to słowo- nie zmniejszają mojego bólu.
-Zrobisz to co będziesz uważała za słuszne- powiedziała kobieta posyłając mi ciepły matczyny uśmiech.
-No właśnie robie! Ale przez tego kretyna nie mogę, ugh. Doczepił się jak gówno do psiej dupy!
-Bo cie kocha i stara się naprawić to co zepsuł. To świadczy tylko o tym, że zależy mu na tobie, a nie tamtej dziewczynie.
-Cokolwiek- wywróciłam oczami-Nie chce o nim gadać.
Mama bez słowa wyszła z pokoju, a ja cóż ...znów wróciłam myślami do czasów gdy byliśmy szczęśliwi.
O 19.30 zeszłam do kuchni aby przygotować sobie przekąski na film, który zaczynał się o 20.
Rozsiadając się wygodnie na sofie czekałam aż zacznie się Silent Hill. Ostatni raz horror oglądałam z Justinem, dwa miesiące temu u niego w domu. Znowu on! Wszystkie myśli kręcą się wokół niego! Każde miejsce, każdy film, dosłownie wszystko przypomina mi o nim. Zbulwersowana wstałam z sofy i podeszłam do wazonu z bukietem od "tajemniczego" chłopaka. Kwiaty wyladowały na podłodze, a ja skakałam po nich dając upust złym emocjom. Kiedy w końcu się uspokoiłam podnioslam kwiaty, a raczej to co z nich zostało i wrzucilam je do kosza, na podłogę upadł liscik, który wcześniej był w bukiecie.
"Kocham Cię Anabeth i nie pozwolę ci odejść dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy. W ogóle nie pozwolę ci odejść. Będę o ciebie walczył. Twój kochajacy Justin "
To było słodkie i żałosne za razem. On myśli, ze będzie mógł to naprawić?! Zawsze wiedziałam, że ma poczucie humoru, ale nie aż takie!
-D U P E K-przeliterowalam na głos. Wyrzucilam liścik do kosza.
Straciłam ochotę na oglądanie horroru, więc przełączyłam na inny kanał. Jak zwykle nie było nic ciekawego, już chyba 3 raz przelatywałam te same kanały, w końcu znudzona tą czynnością zatrzymalam się na przypadkowym kanale. Oczywiście na przypadkowym kanale musiał lecieć romans, wywróciłam oczami i oglądałam. Dziwne było to, że w filmie stało się dokładnie to samo co niedawno w moim życiu. Zabawne. Kiedy film się skończył udałam się do swojego pokoju, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Alarm w telefonie "darł się" na cały pokój. Leniwie podniosłam się z łózka i schodami w dół poczłapałam do kuchni. Wchodząc do salonu zobaczyłam jak mama z Kimś rozmawia.
-Um cześć mamo. Rozumiem, że on już sobie idzie, tak?-chciałam zamknąć drzwi ale mama szybko złapała za klamke.
-Właściwie to nie. Zje z nami śniadanie- powiedziała kobieta- Prawda, Justin?
-Co?! Yy tak oczywiście- posłał mojej mamie uśmiech.
-Co?! Co?! Co?! To ja idę zjeść z miejscowymi kotami! Nie będę siedziała z... tym czymś przy jednym stole! - fuknełam
-Trudno. Myślę, że czas abyście sobie wszystko wyjaśnili- rzekła stanowczo mama. Ugh nienawidzę kiedy ma rację.
-Ugh no dobrze! Ale to i tak nic nie zmieni. Nie wrócę do ciebie, nie zapomnę o tym co mi zrobiłeś. Wszystko będzie po staremu, dalej będziesz mógł pieprzyć laski po kątach.
-Anabeth słoneczko, ja chcę ciebie- rzekł cicho, tak że ledwo go usłyszałam.
-Tak, tak, tak-odpowiedziałam obojętnie i poszłam do kuchni, a za mną mama z Justinem.
-Usiądźcie, zrobię wam śniadanie.
Usiedliśmy obok siebie przy stole, nawet nie przeszkadzała mi jego obecność, co nie zmienia faktu, że nadal czuję się zraniona.
-Więc... co u ciebie An?-zapytał nieśmiało chłopak.
-Leci, a u ciebie?-odparłam.
-To dobrze, też- posłał mi lekki uśmiech.
Na tym skończyła się nasza wymiana zdań, hah to zabawne, że kiedyś mogliśmy godzinami rozmawiać ze sobą, a teraz? Teraz nasza rozmowa nie ma sensu. Śniadanie zjedliśmy w ciszy, tylko Justin czasem odezwał się by pochwalić pyszne kanapki mamy. Lizus, kanapki jak kanapki, nic specjalnego.
Kiedy skończyłam jeść wstałam od stołu i wychodząc z kuchni pożegnałam Justina. Poszłam do pokoju żeby przebrać się w codzienne ubrania.
-Wychodzę!-krzyknęłam do mamy.
-Poczekaj!-usłyszałam głos Biebera.
-Myślałam, ze już poszedłeś!
-Jak widać nie. Gdzie idziesz?
-A co cie to interesuje? Nie musisz tego wiedzieć! Może pójdę do centrum żeby odbyć stosunek w męskiej toalecie, hmm. Tak, to dobry pomysł- uśmiechnęłam się sama do siebie.
Szkoda, że usłyszała to mama, to miało raczej zranić Justina niż dać mojej mamie do zrozumienia, ze "jestem" dziwka.
-An...-powiedziała mama.
-No co? Idę się rozerwać!
Spojrzałam w czekoladowe oczy Justina, widziałam, że trafiłam w sedno, bo jego oczy wyrażaly ból i smutek. Wiedział, że nie mówiłam poważnie, ale jego serce pękło. Pękło jak moje tamtego dnia.
Obróciłam się na pięcie i wyszłam z domu.
-Spokojnie Justin, nie mówiła poważnie- uspokoiła go.
-Wiem, ale to mnie złamało!-rzekł smutno.
-Mamo masz zamiar go pocieszać? To może go przygarnij?!- wrzasnełam.
Byłam już spory kawałek od domu kiedy usłyszałam
-An, kochanie zaczekaj!-poczułam dłoń Justina na swoim ramieniu.
-Czego chcesz? Nie jesteśmy na etapie "kochanie" spaprałeś to, zrozum to wreszcie!
-Dobrze, przepraszam! Porozmawiać.
-Nie mamy o czym- rzekłam stanowczo i ruszyłam dalej.
-Mam inne wrażenie, An- Justin złapał mnie za nadgarstek, zmuszając mnie tym samym bym się zatrzymała i odwróciła w jego stronę.
-Nie potrzebuję twoich wyjaśnień, są mi po prostu zbędne do życia , tak jak ty- wyrwałam się z jego uścisku i kontynuowałam swoją wypowiedź.- Zrozum, że dla mnie wszystko jest jasne! Przeleciałesś tą laske bo taki miałeś kaprys, chciałeś się rozerwać nie wiem i nie obchodzi mnie czemu to zrobiłeś! Nie kocham Cię wiec nie masz czego naprawiać, mam nadzieję ze dobrze czujesz się ze świadomością iż złamałes mnie na pół, sprawiłeś, że krwawilam wewnątrz, ale wiesz co? Dziękuję ci, bo pokazałes jakim dupkiem jesteś!
-Anabeth nie mów tak, proszę cię- spojrzał na mnie swoimi smutnymi czekoladowymi oczami- Wiesz, że gdybym mógł to cofnął bym ten jebany czas i nie dopuścił bym do tego! Wiesz, że Cię kocham mimo tego co teraz o mnie powiedziałaś. Kocham cie mimo, że teraz sprawiasz iż moje serce się kruszy. Kurwa An ja cie kocham i nie odejde stąd dopóki nie dasz mi wyjaśnić!-Justin kopnął metalowy śmietnik, a jego zawartość rozsypała się po chodniku i ulicy.
-Och daj spokój! Serce ci się kruszy? Jak mi cie żal , na prawdę- zakpiłam.- Nie cofniesz czasu Justin, dobrze o tym wiesz! Możesz sobie kochać miliony dziewczyn ale mnie wybij sobie z tego pustego łba dupku! Ups, miałam tak nie mówić- przyłożyłam dłoń do ust- No trudno. Dupek, dupek, dupek, dupek!
-Anabeth!-krzyknął Justin, nie miałam pojęcia co to miało znaczyć. Justin złapał mnie za ramiona i przylgnął wargami do moich ust.
Jego pocałunek wyrażał wszystkie emocje, jakie kłębily się w chłopaku, a jednocześnie był to cholernie namiętny pocałunek. Stałam oszołomiona całym tym zajściem, a Justin nadal mnie całował wyrażajac swoje uczucia.
-Przepraszam An- rzekł smutno-Musiałem to zrobić. Muszę dokładnie zapamiętać twoje usta, gdyż moje nie pocałują już żadnych innych.
-Justin...-powiedzialam. Zrobiło mi się przykro, że tak go zwyzywałam
-Nie An! Rozumiem, że nie chcesz mnie po tym co zrobiłem. Możesz mi wybaczyć ale Twoje serce wciąż będzie zranione, już zawsze będziesz pamiętać o tej sytuacji. Pamiętaj tylko o jednym ja już zawsze będę należał do ciebie. Zawsze będziesz moim kochaniem, zawsze będziesz powodem dla którego tu jestem. Zawsze będę cię kochał niezalenie od pory roku, niezalenie od lat które będą uciekały. Kiedyś będziesz szczęśliwa z kimś innym, a ja? Ja wciąż będę wierny  tobie i tylko Tobie. Zanim odejde na zawsze musisz wiedzieć, że tylko ja mogłem pokochać Cię tak mocno i tak szczerze. Przepraszam, że tak zakończył się nasz związek, nigdy nie chciałem naszego końca, An. Kocham Cię- znów mnie pocałował.
Założył kaptur na głowę, ręce wsadził w przednie kieszenie i odszedł ze spuszczoną głową.
Chwilę zajęło mi dojście do siebie po tym wszystkim. On tego na prawdę żałował, a ja zachowałam się jak suka.
-Kim jesteś? Suką!-powiedziałam na głos.
Łzy spływały po moich policzkach. Szybko wróciłam do domu i nie zwracając na nic uwagi pobiegłam na górę do swojego pokoju, a za mną mama.
-Anabeth, kochanie moje co się stało?-zapytała mama tuląc mnie do swojej piersi.
-Mamo on mnie kocha. Powiedział, że zawsze będę jego, że nie będzie miał innej, bo ja jestem tą którą szczerze pokochał. Pocałował mnie, wyraził wszystkie emocje mamo. Co ja mam zrobić? Zachowałam się jak suka, słyszysz?! Jestem suką!
-Kochanie porozmawiaj z nim, daj wyjaśnić.
-Powiedział, że tego nie chciał, że nie chciał końca naszego związku- ryczałam jak bóbr!-Mamo ja nie wiem czy będę umiała być z nim po tym co zrobił. Powiedział, że chciałby tylko abym mu wybaczyła.
-Zrobisz jak uważasz. Powinnaś się zdrzemnąć. Sen dobrze ci zrobi.
-Boje się zasnąć, boje się, że coś sobie zrobi- otarłam nos rękawem.
Mama pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. To dziwne, że płacze przez niego po raz kolejny. Tym razem z bezradności. W końcu zasnełam. Miałam okropny sen. Zobaczyłam Justina, który bierze jakieś leki i popija whisky, była też żyletka. Zrobił nią kilka cięć na swojej ręce, polal whisky i krzywiac się z bólu przyłożył żyletke do tętnicy. Już prawie przejechał nią po skórze ale krzyknełam
-Juuuuuuuuuuustin nie rób tego! Ja cię kocham!
Spocona i przerażona zerwałam się z łózka.
-Co się stało Anabeth? - mama wbiegła do pokoju.
-Potem ci powiem mamo! Musze wyjść.
Wybieglam z domu jak oparzona i niczym torpeda popędziłam do domu Justina. Po 10 minutach sprintu byłam na miejscu. Zaczęłam walić w drzwi, po kilku sekundach, które zdawaly się być wiecznością otworzyła mi Pattie.
-Gdzie Justin?!-wychrypiałam.
-W łazience- odparła zdezorientowana.
Bez pukania weszłam chłopakowi do łazienki. Sen się sprawdził.... w połowie. Justin trzymał żyletke w ręku, ale nim zdążył się zorientować wyrwalam mu ją.
-Co ty tu robisz?! - krzyknął zdumiony.
Nie odezwalam się. Wtulilam się w chłopaka i znów zaniosłam się płaczem.
-Shh An, skarbie co jest?-zapytał tuląc mnie mocniej.
-Nie rób tego, proszę!
-Ale czego?-zdawał się nie wiedzieć o czym mówię.
-Nie umieraj, proszę- wydusiłam z siebie.
-Ach o to ci chodzi. Anabeth nigdzie się nie wybieram, wymieniłem ostrza w maszynce do golenia. Powiedz co się stało?
-No bo we śnie widziałam jak z mojego powodu się okaleczasz, próbujesz odejść na drugi świat.
-Anabeth wiesz, że bym tego nie zrobił, prawda?
-Justin kocham cię- złaczyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Ja ciebie też. Wybaczysz mi?
-Tak, Justin. Kocham Cię! kocham Cię! kocham Cię!- darłam się kręcąc się w kółko.
-Okej, okej! Zrozumiałem!-zaśmiał się-Dziękuję, że mi wybaczyłaś. To najlepszy prezent gwiazdkowy! Jestem taki szczęśliwy!
Justin złaczył nasze usta w namiętnym pocałunku, pchnął mnie lekko na ścianę. Oddawałam każdy pocałunek z podwójną mocą. To była magiczna chwila i w przeciwieństwie do innych magicznych chwil trwała najdłużej. Justin swoje pocałunki przeniósł do miejsca w którym szyja łączyła się z ramieniem, prawą rękę wsadził pod moją koszulkę, a lewą jeździł po wewnętrznej stronie moich ud.
-Uhm Justin...-jeknęłam mu w usta-Co ty robisz?
-Cieszę się tobą- wychrypial.
-Zamknij drzwi- mruknełam odsuwajac się od Justina.
Justin wykonał moje polecenie, po chwili znów był przy mnie. Odsunął mnie od ściany i posadził na pralce, która stała obok. Zmierzył mnie wzrokiem po czyn oblizał wargi i zdjął górną część naszej garderoby. Przyciągnęłam go blizej siebie i wpiłam się w jego szyję. Justin odchylił głowę na bok by dać mi większe pole do popisu. W międzyczasie odpiął moje spodnie i lekko podnosząc mnie do góry zdjął je z moich nóg. Nie byłam mu dlużna i chwile potem spodnie Justina leżaly koło moich.
-Jesteś taka seksowna Anabeth!-mruknął przygryzając platek mojego ucha- chcę cię.
-Uhmm
Justin odpiął mój stanik i całą swoją uwagę skupił na pieszczeniu mojego biustu.
-Kurwa Justin...-chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
Pozbyłam się bokserek chłopaka, a moim oczom ukazała się potężna bestia. Justin zachichotał i zerwał ze mnie majtki. Nie przerywając ani na chwilę pocałunku posłał mi jeden ze swoich zabojczych uśmiechów i bez żadnego ostrzezenia wsadzil we mnie swoje dwa palce, poruszał nimi w idealnym tempie, co chwilę nurkujac głębiej.
-Justin to jest...-próbowałam wydusic z siebie ostatnie słowo
-Wiem skarbie, wiem- powiedział spoglądając mi w oczy.
Moje ścianki zaciskaly się coraz mocniej na jego palcach, jeszcze chwila i bym doszła. Tak jak poprzednio bez żadnego ostrzezenia Justin wyjął ze mnie palce, jęknełam niezadowolona
-Justin co ty do cholery robisz?-fuknełam
-Jesteś gotowa?-dobrze wiedziałam co miał na myśli. Spojrzałam w dół i zobaczyłam gotową bestie, pokiwalam niepewnie głową. Justin przysunął mnie bliżej i szepnął do ucha
-Pamiętaj, że w domu jest Pattie.
W odpowiedzi przygryzłam wargę i pokiwalam głową. Justin przesunął główką penisa po mojej kobiecości i lekko rozłożył moje nogi. Droczył się ze mną, a ja już wariowalam
-Proszę...-jęknełam
Justin wsadzil penisa do mojej pochwy i wolno poruszał biodrami, czułam jak nabrzmiewa we mnie. Oplotlam nogi wokół bioder chłopaka i poruszalam również swoimi biodrami
-Kurwa, An! - mruknął.
-Justin szybciej-zażądałam
Chłopak posłuchał i jego ruchy stały się szybsze i mocniejsze.
Kurwa to było dobre!
Czułam jak mieśnie zaciskaja się na jego członku, jeszcze kilka mocniejszych pchnięć i byłoby po wszystkim
-Justin ja zaraz.... uh jezu!
-Nie możesz ! Proszę. Dopóki nie zanużę się cały, proszę wytrzymaj.
Skinełam głową i robiłam wszystko by nie dojść. Justin pchał coraz mocniej i mocniej. Drażnił penisem całą mnie.
-Justin nie wytrzymam, skarbie- wydusiłam.
-Jeszcze trochę, wytrzymasz kotku.
Justin sciskał moje pośladki co nie ułatwiało mi zadania! W końcu Justin wykonał ostatnie mocne pchniecie i był cały we mnie.
-Justin...-Dobrze wiedział o co mi chodziło
Znów przyspieszył ruchy, moje ciało wygięło się w łuk, ciężko dysząc odparłam głowę o ścianę. Chłopak wykonał kilka mocnych pchnięć i zalała mnie fala gorąca. Bieber powoli wycofał się i wyszedł ze mnie. Na moich ustach złożył soczysty pocałunek.
-Dziękuję kochanie- mocno mnie przytulil.
-Nie, ja dziękuję- uśmiechnełam się.
-To nie wszystko, miś- spojrzałam zdziwiona na chłopaka-zrób to dla mnie drugi raz- pchnął moje kolana na zewnątrz i przysunął.
-Justin co ty...-Nie zdażyłam dokończyć bo poczułam tańczący język Justina we mnie.
Wywracał językiem na wszystkie strony doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Ponownie oparłam się o ścianę i ekscytowalam się tańczacym językiem chłopaka.
-Justin... Znowu...
Chłopak wyjął ze mnie język i przejechał nim po mojej łechtaczce od czasu do czasu ją ssać
-Japierdole Justin...-wplotłam palce we włosy chłopaka i ciągnełam za ich końce.
Justin ponownie wsadził we mnie swoje dwa magiczne palce i szybko poruszał nimi.
-Anabeth jesteś taka...-fascynował się Bieber
Moje ściany mocno zaciskały się na palcach chłopaka, po chwili po moim ciele rozeszla się kolejna fala ciepła. Justin wyjął palce i spojrzał w moje oczy
-Kocham Cię Anabeth!-powiedział i złączył nasze czoła.





Ho, ho, ho! Oto świąteczne opowiadanie :) Mam nadzieję, że się Wam spodobało :D

Jako że dzisiaj jest Wigilia chciałabym życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, uśmiechu na twarzy, wielu prezentów, wspaniałych przyjaciół, spotkania idoli, Justina pod choinką ale przede wszystkim zdrowych i Wesołych Świąt spędzonych w rodzinnym gronie :)
Do zobaczenia w styczniu Misiaczki! Kocham Was <3
Ps Przepraszam za jakiekolwiek błędy w opowiadaniu, ale pisałam je na telefonie, w notatniku, a tam nie działają polskie znaki i masa innych rzeczy, autokorekta tekstu w telefonie również zawodzi. Poprawiłam wszystkie błędy jakie znalazłam :)
Jeszcze raz Wesołych Świąt!

2 komentarze:

  1. Świąteczne powiadasz? ^^ Hahahah...
    Czuję zadowolenie i niedosyt :3
    Chyba nie muszę pisać że mi się podoba? xd Spełnienia marzeń! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 58 year old VP Quality Control Rycca Portch, hailing from Swift Current enjoys watching movies like Godzilla and Orienteering. Took a trip to Strasbourg – Grande île and drives a 3500. tutaj

    OdpowiedzUsuń