czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 33

-Coś by się działo ale ktoś na przerwał- spojrzał na siostrę.
-Ale co?- zapytała
-Nic kochanie,  nic- pogłaskał siostrę po głowie- Idę zrobić ta kolację.
Ja i Jazzy położyłyśmy się na leżakach i czekałyśmy aż Justin wróci z kolacją. Po 20 min chłopak wrócił, niosąc na tacy naszą kolację. Zjedliśmy ją i wróciliśmy do domu, umyliśmy się i poszliśmy spać wyczerpani całym dniem. Kiedy się obudziłam Biebera nie było obok, spojrzałam na zegarek. Była prawie 12:30! Szybko wstałam, doprowadziłam się do porządku , posprzątałam sypialnię i zeszłam na dół.
-Cześć skarbie- powiedział radośnie Justin całując mnie w policzek.- Co chcesz na śniadanie?
-O której ty wstałeś, huh? Płatki i kakao- usiadłam przy stole.
-Wstałem po 9:00, Jazzy mnie obudziła bo była głodna- odparł.
-A gdzie jest teraz?- spytałam.
-W ogrodzie..bawi się w coś tam- podał mi talerz z płatkami i kubek kakao.- Zawiozę Jazzy do domu a wieczorem gdzieś wyskoczymy, co ty na to?
-Okej, a gdzie?- zapytałam będąc ciekawa co mój mąż wymyślił.
-Do restauracji. Ubierz coś...um...sexy- uśmiechnął się.
-Ah czyli w piżamie nie wyglądam sexy?- udałam obrażoną.
-Tego nie powiedziałem- odrzekł unosząc ręce w geście obrony.
-Nie odpowiedziałeś na pytanie- upomniałam go.
-Ech... Jesteś i to nawet nie wiesz jak bardzo, kochanie...ale wiesz jeszcze lepiej wyglądasz bez tych szmatek- pocałował mnie w czoło- A ja?
-Co ty?- popatrzyłam zdziwiona.
-Czy jestem seksowny?
-Nie- odparłam bez namysłu.
-Dzięk..Co ty powiedziałaś?
-Ze nie- powtórzyłam próbując powstrzymać się od śmiechu
-Kłamiesz! Widzę to!- pokazał na mnie palcem.
-No co ty?!- wyrzuciłam ręce w górę udając zaskoczoną.-Nie jesteś seksowny tylko bardzo, bardzo seksowny- wymruczałam mu do ucha szeroko się uśmiechając.
-No przecież wiem!- wydarł się na pół domu.
-Egoista!
-Nie, tylko przyznaję Ci rację skarbie- zaśmiał się.
Teatralnie wywróciłam oczami i odłożyłam talerz do zlewu.
-Siostra, chodź tutaj szkrabie- zawołał Justin.
-Co- zapytała.
-Zawiozę Cię do domu, okej?- poczochrał jej blond czuprynę.
Dziewczynka przytaknęła i poszli na górę spakować jej rzeczy, a ja usidłam wygodnie przed TV i oglądałam jakiś program przyrodniczy. W momencie kiedy program się skończył Justin i Jazzy zeszli na dół.
-Już jedziecie?- zapytałam, pokiwali głowami- Zaczekajcie, jadę z Wami tylko buty ubiorę.
Po około godzinie dotarliśmy pod dom Pattie. Kobieta przywitała nas ciepło i weszliśmy do domu.
-Co chcecie do picia?- zapytała szeroko się uśmiechając.
-Kawę- odparłam- rozpuszczalną i 2 łyżeczki cukru jeśli można prosić.
-Oczywiście, a ty Justin?
-Herbatę malinową.
Usiedliśmy na kanapie. Pattie zniknęła w kuchni a Jazzy pobiegła do pokoju.
-Co u Was słychać- zapytała mama Justina stawiając na stoliku tacę z napojami i ciasto.
-Jakoś leci, mamo. Paparazzi chyba dali nam spokój bo nie stoją nam już pod domem.
-To chyba dobrze?- zapytała
-No niby tak, ale bądź gwiazdą bez rozgłosu...nie da się/
-To coś zróbcie- zaśmiała się Pattie.
-Dzieci- zaśmiał się Jus, a mnie coś ukuło w sercu. Biebes chyba to zauważył.
-Co jest kotku?- spojrzał na mnie troskliwie, objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie całując mnie w czubek głowy.
-Nic, tylko pomyślałam o Avalannie i Afrodycie- powiedziałam smutno.
-Nasze Aniołki- szeroko się uśmiechnął.
-W każdym bądź razie, jesteś cholernie zboczony!- krzyknęłam, a on zaczął się śmiać.
-Jestem chłopakiem, to naturalne kochanie.
-Chodziło mi o restaurację, Justin- Pattie spojrzała na niego spode łba, po czym przeniosła wzrok na mnie- Nawet nie wiesz jak zboczony jest- rzekła.
-A dowiem się?- spojrzałam na nią pytająco.
-W pewnym sensie to wiesz- zaśmiała się.- Miał 16 lat. Wyszedł gdzieś z kolegami, a ja postanowiłam posprzątać w jego pokoju...
Justin chyba wiedział o co chodzi jego mamie, bo krzyknął
-Mamo nie! Proszę Cię!- ale ona kontynuowała
-...pod łóżkiem znalazłam bardzo ciekawe gazety z gołymi paniami...aż boję się pomyśleć co robił przy tych gazetach..
-Nie ładnie Justin- skarciłam go śmiejąc się z wyrazu jego twarzy, był cały czerwony.
-Mamo!!- jęknął Justin- proszę Cię przestań, ośmieszasz mnie w tym momencie
-Zawołałam Jeremiego, wzięliśmy te gazety i czekaliśmy aż wróci do domu. Chcieliśmy z nim porozmawiać. Po około 40min wszedł do domu z Chazem i Ryanem, przywitał się i jak to miał w zwyczaju chciał ulotnić się do pokoju ale go powstrzymaliśmy. Pamiętam jego minę- Justin zsunął się po kanapie jakby chciał stać się niewidoczny- gdy zapytałam go jakie gazety czyta i pokazałam mu je.
-Mamoo...-rzekł zażenowany- Chłopcy się potem nabijali- kąciki jego ust lekko uniosły się do góry.
-Twoja wymówka była po prostu "genialna" Justin- rzekła.
-No co? Zwaliłem wszystko na Ryana- zaśmiał się- On do tej pory ogląda takie gazet, pff.
-Byłeś czerwony jak burak i przerażenie w twoich oczach..Szkoda, że nie miałam aparatu- kobieta śmiała się a ja razem z nią, bo próbowałam wyobrazić sobie cała tą sytuacje.
-Przestańcie już!- mruknął Justin, a my ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A teraz też czytasz takie gazety, hmm?- popatrzyłam na niego i zaczęłam głaskać jego udo.
-Nie- odpowiedział bez namysłu- teraz mam Ciebie i nie potrzebuję oglądania gołych bab
-Justiinn- jęknęłam i schowałam głowę w jego ramieniu- zawstydzasz mnie.
-Wiem, odgryzam się kiciu- zaśmiał się widząc moją czerwoną twarz.
-Musimy się zbierać, robi się późno- uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
-Czekajcie!- krzyknęła Jazzy schodząc po schodach.
-Co tam masz maluchu?- zapytał Justin
-Rysunek dla was- dumnie powiedziała dziewczynka i podała nam kartkę.
-Śliczny, dziękuje kochanie- szeroko się uśmiechnęłam i przytuliłam ją, a Justin zrobił to samo.
Jazzy narysowała mnie jak oblewam Justina wodą w ogrodzie, co było bardzo zabawne.
-Justin musimy podjechać do domu, muszę się przebrać- rzekłam kiedy jechaliśmy.
-Okej skarbie- rzekł spoglądając na mnie w lusterku.
Po kilku minutach byliśmy pod domem, szybko do niego weszłam i pobiegłam do sypialni. Przebrałam się w białą sukienkę bez ramiączek sięgającą mi do połowy uda, do tego kolię, torebkę i buty na wysokim obcasie. Oczywiście wcześniej wzięłam szybki prysznic.
20 minut później Justin zaparkował auto pod budynkiem restauracji. Wyciągnął kluczyki ze stacyjki, wyszedł i po chwili otworzył mi drzwi.
-Dziękuje skarbie- rzekłam posyłając mu szeroki uśmiech.
Dostrzegłam kilku paparazich \, którzy podeszli do nas. Byli bardzo uprzejmi, więc chwile porozmawialiśmy.
-My już lecimy- rzekł Justin.
-Jasne, smacznego- odpowiedzieli.
Podziękowaliśmy i weszliśmy do środka. Zajęliśmy miejsca przy stoliku i po chwili przyszedł kelner, podając nam karty . Kiedy wiedzieliśmy co zamówimy zawołaliśmy kelnera, który przyjął nasze zamówienie. Po około 30 minutach podano nam to o co prosiliśmy. Justin uśmiechnął się tajemniczo i zaczął mnie karmić i mówić do mnie jak do małego dziecka, Nie mogłam przestać się śmiać.




Witam :)
Po dość długiej przerwie publikuję rozdział, który w końcu udało mi się dokończyć pisać :)
Chciałabym żebyście szczerze ocenili tego bloga i opowiadanie :) Wydaje mi się, że to opowiadanie zatrzymam w tym punkcie w którym jest, mimo, że w zeszycie mam jeszcze 12 rozdziałów, ale z dnia na dzień przekonuję się, że to opowiadanie jest baaardzo żałosne, nudne i w ogóle nie nadaje się do tego by ktokolwiek mógł je czytać. Wstydzę się za nie. W głowie mam kilka pomysłów ale nie wiem czy opublikuję je tutaj czy na drugim blogu, bo może przyjaciółka będzie miała ochotę napisać je ze mną. Nie wiem, zobaczymy :) Tak w ogóle to 26 kwietnia minął rok odkąd moje wypociny się tu pojawiają... bardzo szybko to zleciało O.o
Może macie jakieś swoje wyobrażenia co do bloga lub pomysły na opowiadania, ale takie krótkie, bo jak widać te długie mi nie wychodzą... musiałabym nad tym popracować :D
To chyba wszystko misie.
Tak więc do zobaczenia za X czasu :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Przeprosiny...

Cześć Kochani :)

Wiem, że blog miał być zawieszony na miesiąc i to w okresie świątecznym, a nadal nic nie opublikowałam, ale po prostu nie mam za bardzo czasu tutaj pisać, po za tym stwierdziłam, że to opowiadanie jest więcej niż żałosne i wstyd mi pisać dalsze rozdziały. Nie mówię, że kończę z tym blogiem, bo może kiedyś najdzie mnie wena i napiszę coś sensownego i na poziomie, a nie opowiadanie wymyślone w "5 minut" :) No i jak kiedyś wspominałam zajęłam się prowadzeniem drugiego bloga z przyjaciółką, który, no cóż... jest znacznie lepszy, po za tym, tam jestem w swoim żywiole haha. Tak więc jeśli chcecie mnie gdzieś znaleźć to zapraszam T U T A J, a jeśli macie jakieś pytania to możecie zostawić je w komentarzu :)

Kocham Was i bardzo przepraszam ;*
Do następnego kotki ♥ 

czwartek, 6 lutego 2014

Informacje

Witam Was Kochani!

Mam dla Was pewną informację :) Założyłam z przyjaciółką bloga i prawdopodobnie tam będę udzielała się częściej, oczywiście tutaj też wpadnę hihi. Chciałabym was prosić żebyście przeczytali nasze pierwsze opowiadanie i ocenili je :) Zapewne dobrze wiecie, że kilka miłych słów motywuje do pracy. Także zapraszam Was do oceny, mam nadzieję, że opowiadanie się Wam spodoba :) Łapcie link: Don't hide your emotions

wtorek, 24 grudnia 2013

Nie pozwolę ci odejść...

Zbiliżaly sie Święta Bożego Narodzenia, czas w którym każdy powinien się cieszyć i zastanawiać co kupić bliskim pod choinkę. Każdy z wyjątkiem mnie. Ten grudzień wyobrażalam sobie inaczej, te święta również ale mój ukochany były chłopak wszystko zjebał, dosłownie wszystko. A zaczęło się od tego, że przyłapałam go z jakąś laską z naszej byłej klasy w jednej z kabin w damskiej toalecie w centrum handlowym. Co prawda minął miesiąc od tego zdarzenia ale nadal boli mnie serce, ze mógł zrobić coś tak okrutnego. Nie patyczkowalam się z nim w wyjaśnienie i przeprosiny, nie miałam ochoty słuchać tych bzdur wyssanych z palca. Oczywiście jak każdy idiota uświadomił sobie wszystko zbyt późno, potem męczył mnie żebym dała wyjaśnić itd. Niestety byłam niezłomna w swoim postanowieniu.
-Anabeth chodź tutaj!-zawołała mama.
-Co mamo?-zapytałam pokonując ostatni stopień schodów.
-Znalazłam to na progu drzwi-wskazała palcem na ogromny bukiet czerwonych róż.
-Od kogo to?-zapytalam, choć domyślałam się kto mógł przysłać mi kwiaty.
-Nie wiem. Między kwiatami jest liścik, przeczytaj go.
Jakoś niespecjalnie spieszylo mi się do otwierania małej złożonej na pół karteczki. Wzruszylam ramionami i bez słowa wróciłam do swojego pokoju.
Czy on da mi spokój, da mi zapomnieć i przestanie istnieć w moim życiu?!
-Hej An co jest? - zapytala mama wchodząc do mojego pokoju.
-Nic, po prostu staram się zapomnieć, a on mi nie daje. Następnym razem jak zapuka do drzwi to powiedz, że kwiaty, prezenty i inne BZDETY- zaakcentowałam to słowo- nie zmniejszają mojego bólu.
-Zrobisz to co będziesz uważała za słuszne- powiedziała kobieta posyłając mi ciepły matczyny uśmiech.
-No właśnie robie! Ale przez tego kretyna nie mogę, ugh. Doczepił się jak gówno do psiej dupy!
-Bo cie kocha i stara się naprawić to co zepsuł. To świadczy tylko o tym, że zależy mu na tobie, a nie tamtej dziewczynie.
-Cokolwiek- wywróciłam oczami-Nie chce o nim gadać.
Mama bez słowa wyszła z pokoju, a ja cóż ...znów wróciłam myślami do czasów gdy byliśmy szczęśliwi.
O 19.30 zeszłam do kuchni aby przygotować sobie przekąski na film, który zaczynał się o 20.
Rozsiadając się wygodnie na sofie czekałam aż zacznie się Silent Hill. Ostatni raz horror oglądałam z Justinem, dwa miesiące temu u niego w domu. Znowu on! Wszystkie myśli kręcą się wokół niego! Każde miejsce, każdy film, dosłownie wszystko przypomina mi o nim. Zbulwersowana wstałam z sofy i podeszłam do wazonu z bukietem od "tajemniczego" chłopaka. Kwiaty wyladowały na podłodze, a ja skakałam po nich dając upust złym emocjom. Kiedy w końcu się uspokoiłam podnioslam kwiaty, a raczej to co z nich zostało i wrzucilam je do kosza, na podłogę upadł liscik, który wcześniej był w bukiecie.
"Kocham Cię Anabeth i nie pozwolę ci odejść dopóki sobie wszystkiego nie wyjaśnimy. W ogóle nie pozwolę ci odejść. Będę o ciebie walczył. Twój kochajacy Justin "
To było słodkie i żałosne za razem. On myśli, ze będzie mógł to naprawić?! Zawsze wiedziałam, że ma poczucie humoru, ale nie aż takie!
-D U P E K-przeliterowalam na głos. Wyrzucilam liścik do kosza.
Straciłam ochotę na oglądanie horroru, więc przełączyłam na inny kanał. Jak zwykle nie było nic ciekawego, już chyba 3 raz przelatywałam te same kanały, w końcu znudzona tą czynnością zatrzymalam się na przypadkowym kanale. Oczywiście na przypadkowym kanale musiał lecieć romans, wywróciłam oczami i oglądałam. Dziwne było to, że w filmie stało się dokładnie to samo co niedawno w moim życiu. Zabawne. Kiedy film się skończył udałam się do swojego pokoju, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Alarm w telefonie "darł się" na cały pokój. Leniwie podniosłam się z łózka i schodami w dół poczłapałam do kuchni. Wchodząc do salonu zobaczyłam jak mama z Kimś rozmawia.
-Um cześć mamo. Rozumiem, że on już sobie idzie, tak?-chciałam zamknąć drzwi ale mama szybko złapała za klamke.
-Właściwie to nie. Zje z nami śniadanie- powiedziała kobieta- Prawda, Justin?
-Co?! Yy tak oczywiście- posłał mojej mamie uśmiech.
-Co?! Co?! Co?! To ja idę zjeść z miejscowymi kotami! Nie będę siedziała z... tym czymś przy jednym stole! - fuknełam
-Trudno. Myślę, że czas abyście sobie wszystko wyjaśnili- rzekła stanowczo mama. Ugh nienawidzę kiedy ma rację.
-Ugh no dobrze! Ale to i tak nic nie zmieni. Nie wrócę do ciebie, nie zapomnę o tym co mi zrobiłeś. Wszystko będzie po staremu, dalej będziesz mógł pieprzyć laski po kątach.
-Anabeth słoneczko, ja chcę ciebie- rzekł cicho, tak że ledwo go usłyszałam.
-Tak, tak, tak-odpowiedziałam obojętnie i poszłam do kuchni, a za mną mama z Justinem.
-Usiądźcie, zrobię wam śniadanie.
Usiedliśmy obok siebie przy stole, nawet nie przeszkadzała mi jego obecność, co nie zmienia faktu, że nadal czuję się zraniona.
-Więc... co u ciebie An?-zapytał nieśmiało chłopak.
-Leci, a u ciebie?-odparłam.
-To dobrze, też- posłał mi lekki uśmiech.
Na tym skończyła się nasza wymiana zdań, hah to zabawne, że kiedyś mogliśmy godzinami rozmawiać ze sobą, a teraz? Teraz nasza rozmowa nie ma sensu. Śniadanie zjedliśmy w ciszy, tylko Justin czasem odezwał się by pochwalić pyszne kanapki mamy. Lizus, kanapki jak kanapki, nic specjalnego.
Kiedy skończyłam jeść wstałam od stołu i wychodząc z kuchni pożegnałam Justina. Poszłam do pokoju żeby przebrać się w codzienne ubrania.
-Wychodzę!-krzyknęłam do mamy.
-Poczekaj!-usłyszałam głos Biebera.
-Myślałam, ze już poszedłeś!
-Jak widać nie. Gdzie idziesz?
-A co cie to interesuje? Nie musisz tego wiedzieć! Może pójdę do centrum żeby odbyć stosunek w męskiej toalecie, hmm. Tak, to dobry pomysł- uśmiechnęłam się sama do siebie.
Szkoda, że usłyszała to mama, to miało raczej zranić Justina niż dać mojej mamie do zrozumienia, ze "jestem" dziwka.
-An...-powiedziała mama.
-No co? Idę się rozerwać!
Spojrzałam w czekoladowe oczy Justina, widziałam, że trafiłam w sedno, bo jego oczy wyrażaly ból i smutek. Wiedział, że nie mówiłam poważnie, ale jego serce pękło. Pękło jak moje tamtego dnia.
Obróciłam się na pięcie i wyszłam z domu.
-Spokojnie Justin, nie mówiła poważnie- uspokoiła go.
-Wiem, ale to mnie złamało!-rzekł smutno.
-Mamo masz zamiar go pocieszać? To może go przygarnij?!- wrzasnełam.
Byłam już spory kawałek od domu kiedy usłyszałam
-An, kochanie zaczekaj!-poczułam dłoń Justina na swoim ramieniu.
-Czego chcesz? Nie jesteśmy na etapie "kochanie" spaprałeś to, zrozum to wreszcie!
-Dobrze, przepraszam! Porozmawiać.
-Nie mamy o czym- rzekłam stanowczo i ruszyłam dalej.
-Mam inne wrażenie, An- Justin złapał mnie za nadgarstek, zmuszając mnie tym samym bym się zatrzymała i odwróciła w jego stronę.
-Nie potrzebuję twoich wyjaśnień, są mi po prostu zbędne do życia , tak jak ty- wyrwałam się z jego uścisku i kontynuowałam swoją wypowiedź.- Zrozum, że dla mnie wszystko jest jasne! Przeleciałesś tą laske bo taki miałeś kaprys, chciałeś się rozerwać nie wiem i nie obchodzi mnie czemu to zrobiłeś! Nie kocham Cię wiec nie masz czego naprawiać, mam nadzieję ze dobrze czujesz się ze świadomością iż złamałes mnie na pół, sprawiłeś, że krwawilam wewnątrz, ale wiesz co? Dziękuję ci, bo pokazałes jakim dupkiem jesteś!
-Anabeth nie mów tak, proszę cię- spojrzał na mnie swoimi smutnymi czekoladowymi oczami- Wiesz, że gdybym mógł to cofnął bym ten jebany czas i nie dopuścił bym do tego! Wiesz, że Cię kocham mimo tego co teraz o mnie powiedziałaś. Kocham cie mimo, że teraz sprawiasz iż moje serce się kruszy. Kurwa An ja cie kocham i nie odejde stąd dopóki nie dasz mi wyjaśnić!-Justin kopnął metalowy śmietnik, a jego zawartość rozsypała się po chodniku i ulicy.
-Och daj spokój! Serce ci się kruszy? Jak mi cie żal , na prawdę- zakpiłam.- Nie cofniesz czasu Justin, dobrze o tym wiesz! Możesz sobie kochać miliony dziewczyn ale mnie wybij sobie z tego pustego łba dupku! Ups, miałam tak nie mówić- przyłożyłam dłoń do ust- No trudno. Dupek, dupek, dupek, dupek!
-Anabeth!-krzyknął Justin, nie miałam pojęcia co to miało znaczyć. Justin złapał mnie za ramiona i przylgnął wargami do moich ust.
Jego pocałunek wyrażał wszystkie emocje, jakie kłębily się w chłopaku, a jednocześnie był to cholernie namiętny pocałunek. Stałam oszołomiona całym tym zajściem, a Justin nadal mnie całował wyrażajac swoje uczucia.
-Przepraszam An- rzekł smutno-Musiałem to zrobić. Muszę dokładnie zapamiętać twoje usta, gdyż moje nie pocałują już żadnych innych.
-Justin...-powiedzialam. Zrobiło mi się przykro, że tak go zwyzywałam
-Nie An! Rozumiem, że nie chcesz mnie po tym co zrobiłem. Możesz mi wybaczyć ale Twoje serce wciąż będzie zranione, już zawsze będziesz pamiętać o tej sytuacji. Pamiętaj tylko o jednym ja już zawsze będę należał do ciebie. Zawsze będziesz moim kochaniem, zawsze będziesz powodem dla którego tu jestem. Zawsze będę cię kochał niezalenie od pory roku, niezalenie od lat które będą uciekały. Kiedyś będziesz szczęśliwa z kimś innym, a ja? Ja wciąż będę wierny  tobie i tylko Tobie. Zanim odejde na zawsze musisz wiedzieć, że tylko ja mogłem pokochać Cię tak mocno i tak szczerze. Przepraszam, że tak zakończył się nasz związek, nigdy nie chciałem naszego końca, An. Kocham Cię- znów mnie pocałował.
Założył kaptur na głowę, ręce wsadził w przednie kieszenie i odszedł ze spuszczoną głową.
Chwilę zajęło mi dojście do siebie po tym wszystkim. On tego na prawdę żałował, a ja zachowałam się jak suka.
-Kim jesteś? Suką!-powiedziałam na głos.
Łzy spływały po moich policzkach. Szybko wróciłam do domu i nie zwracając na nic uwagi pobiegłam na górę do swojego pokoju, a za mną mama.
-Anabeth, kochanie moje co się stało?-zapytała mama tuląc mnie do swojej piersi.
-Mamo on mnie kocha. Powiedział, że zawsze będę jego, że nie będzie miał innej, bo ja jestem tą którą szczerze pokochał. Pocałował mnie, wyraził wszystkie emocje mamo. Co ja mam zrobić? Zachowałam się jak suka, słyszysz?! Jestem suką!
-Kochanie porozmawiaj z nim, daj wyjaśnić.
-Powiedział, że tego nie chciał, że nie chciał końca naszego związku- ryczałam jak bóbr!-Mamo ja nie wiem czy będę umiała być z nim po tym co zrobił. Powiedział, że chciałby tylko abym mu wybaczyła.
-Zrobisz jak uważasz. Powinnaś się zdrzemnąć. Sen dobrze ci zrobi.
-Boje się zasnąć, boje się, że coś sobie zrobi- otarłam nos rękawem.
Mama pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju. To dziwne, że płacze przez niego po raz kolejny. Tym razem z bezradności. W końcu zasnełam. Miałam okropny sen. Zobaczyłam Justina, który bierze jakieś leki i popija whisky, była też żyletka. Zrobił nią kilka cięć na swojej ręce, polal whisky i krzywiac się z bólu przyłożył żyletke do tętnicy. Już prawie przejechał nią po skórze ale krzyknełam
-Juuuuuuuuuuustin nie rób tego! Ja cię kocham!
Spocona i przerażona zerwałam się z łózka.
-Co się stało Anabeth? - mama wbiegła do pokoju.
-Potem ci powiem mamo! Musze wyjść.
Wybieglam z domu jak oparzona i niczym torpeda popędziłam do domu Justina. Po 10 minutach sprintu byłam na miejscu. Zaczęłam walić w drzwi, po kilku sekundach, które zdawaly się być wiecznością otworzyła mi Pattie.
-Gdzie Justin?!-wychrypiałam.
-W łazience- odparła zdezorientowana.
Bez pukania weszłam chłopakowi do łazienki. Sen się sprawdził.... w połowie. Justin trzymał żyletke w ręku, ale nim zdążył się zorientować wyrwalam mu ją.
-Co ty tu robisz?! - krzyknął zdumiony.
Nie odezwalam się. Wtulilam się w chłopaka i znów zaniosłam się płaczem.
-Shh An, skarbie co jest?-zapytał tuląc mnie mocniej.
-Nie rób tego, proszę!
-Ale czego?-zdawał się nie wiedzieć o czym mówię.
-Nie umieraj, proszę- wydusiłam z siebie.
-Ach o to ci chodzi. Anabeth nigdzie się nie wybieram, wymieniłem ostrza w maszynce do golenia. Powiedz co się stało?
-No bo we śnie widziałam jak z mojego powodu się okaleczasz, próbujesz odejść na drugi świat.
-Anabeth wiesz, że bym tego nie zrobił, prawda?
-Justin kocham cię- złaczyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Ja ciebie też. Wybaczysz mi?
-Tak, Justin. Kocham Cię! kocham Cię! kocham Cię!- darłam się kręcąc się w kółko.
-Okej, okej! Zrozumiałem!-zaśmiał się-Dziękuję, że mi wybaczyłaś. To najlepszy prezent gwiazdkowy! Jestem taki szczęśliwy!
Justin złaczył nasze usta w namiętnym pocałunku, pchnął mnie lekko na ścianę. Oddawałam każdy pocałunek z podwójną mocą. To była magiczna chwila i w przeciwieństwie do innych magicznych chwil trwała najdłużej. Justin swoje pocałunki przeniósł do miejsca w którym szyja łączyła się z ramieniem, prawą rękę wsadził pod moją koszulkę, a lewą jeździł po wewnętrznej stronie moich ud.
-Uhm Justin...-jeknęłam mu w usta-Co ty robisz?
-Cieszę się tobą- wychrypial.
-Zamknij drzwi- mruknełam odsuwajac się od Justina.
Justin wykonał moje polecenie, po chwili znów był przy mnie. Odsunął mnie od ściany i posadził na pralce, która stała obok. Zmierzył mnie wzrokiem po czyn oblizał wargi i zdjął górną część naszej garderoby. Przyciągnęłam go blizej siebie i wpiłam się w jego szyję. Justin odchylił głowę na bok by dać mi większe pole do popisu. W międzyczasie odpiął moje spodnie i lekko podnosząc mnie do góry zdjął je z moich nóg. Nie byłam mu dlużna i chwile potem spodnie Justina leżaly koło moich.
-Jesteś taka seksowna Anabeth!-mruknął przygryzając platek mojego ucha- chcę cię.
-Uhmm
Justin odpiął mój stanik i całą swoją uwagę skupił na pieszczeniu mojego biustu.
-Kurwa Justin...-chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
Pozbyłam się bokserek chłopaka, a moim oczom ukazała się potężna bestia. Justin zachichotał i zerwał ze mnie majtki. Nie przerywając ani na chwilę pocałunku posłał mi jeden ze swoich zabojczych uśmiechów i bez żadnego ostrzezenia wsadzil we mnie swoje dwa palce, poruszał nimi w idealnym tempie, co chwilę nurkujac głębiej.
-Justin to jest...-próbowałam wydusic z siebie ostatnie słowo
-Wiem skarbie, wiem- powiedział spoglądając mi w oczy.
Moje ścianki zaciskaly się coraz mocniej na jego palcach, jeszcze chwila i bym doszła. Tak jak poprzednio bez żadnego ostrzezenia Justin wyjął ze mnie palce, jęknełam niezadowolona
-Justin co ty do cholery robisz?-fuknełam
-Jesteś gotowa?-dobrze wiedziałam co miał na myśli. Spojrzałam w dół i zobaczyłam gotową bestie, pokiwalam niepewnie głową. Justin przysunął mnie bliżej i szepnął do ucha
-Pamiętaj, że w domu jest Pattie.
W odpowiedzi przygryzłam wargę i pokiwalam głową. Justin przesunął główką penisa po mojej kobiecości i lekko rozłożył moje nogi. Droczył się ze mną, a ja już wariowalam
-Proszę...-jęknełam
Justin wsadzil penisa do mojej pochwy i wolno poruszał biodrami, czułam jak nabrzmiewa we mnie. Oplotlam nogi wokół bioder chłopaka i poruszalam również swoimi biodrami
-Kurwa, An! - mruknął.
-Justin szybciej-zażądałam
Chłopak posłuchał i jego ruchy stały się szybsze i mocniejsze.
Kurwa to było dobre!
Czułam jak mieśnie zaciskaja się na jego członku, jeszcze kilka mocniejszych pchnięć i byłoby po wszystkim
-Justin ja zaraz.... uh jezu!
-Nie możesz ! Proszę. Dopóki nie zanużę się cały, proszę wytrzymaj.
Skinełam głową i robiłam wszystko by nie dojść. Justin pchał coraz mocniej i mocniej. Drażnił penisem całą mnie.
-Justin nie wytrzymam, skarbie- wydusiłam.
-Jeszcze trochę, wytrzymasz kotku.
Justin sciskał moje pośladki co nie ułatwiało mi zadania! W końcu Justin wykonał ostatnie mocne pchniecie i był cały we mnie.
-Justin...-Dobrze wiedział o co mi chodziło
Znów przyspieszył ruchy, moje ciało wygięło się w łuk, ciężko dysząc odparłam głowę o ścianę. Chłopak wykonał kilka mocnych pchnięć i zalała mnie fala gorąca. Bieber powoli wycofał się i wyszedł ze mnie. Na moich ustach złożył soczysty pocałunek.
-Dziękuję kochanie- mocno mnie przytulil.
-Nie, ja dziękuję- uśmiechnełam się.
-To nie wszystko, miś- spojrzałam zdziwiona na chłopaka-zrób to dla mnie drugi raz- pchnął moje kolana na zewnątrz i przysunął.
-Justin co ty...-Nie zdażyłam dokończyć bo poczułam tańczący język Justina we mnie.
Wywracał językiem na wszystkie strony doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Ponownie oparłam się o ścianę i ekscytowalam się tańczacym językiem chłopaka.
-Justin... Znowu...
Chłopak wyjął ze mnie język i przejechał nim po mojej łechtaczce od czasu do czasu ją ssać
-Japierdole Justin...-wplotłam palce we włosy chłopaka i ciągnełam za ich końce.
Justin ponownie wsadził we mnie swoje dwa magiczne palce i szybko poruszał nimi.
-Anabeth jesteś taka...-fascynował się Bieber
Moje ściany mocno zaciskały się na palcach chłopaka, po chwili po moim ciele rozeszla się kolejna fala ciepła. Justin wyjął palce i spojrzał w moje oczy
-Kocham Cię Anabeth!-powiedział i złączył nasze czoła.





Ho, ho, ho! Oto świąteczne opowiadanie :) Mam nadzieję, że się Wam spodobało :D

Jako że dzisiaj jest Wigilia chciałabym życzyć Wam wszystkiego co najlepsze, uśmiechu na twarzy, wielu prezentów, wspaniałych przyjaciół, spotkania idoli, Justina pod choinką ale przede wszystkim zdrowych i Wesołych Świąt spędzonych w rodzinnym gronie :)
Do zobaczenia w styczniu Misiaczki! Kocham Was <3
Ps Przepraszam za jakiekolwiek błędy w opowiadaniu, ale pisałam je na telefonie, w notatniku, a tam nie działają polskie znaki i masa innych rzeczy, autokorekta tekstu w telefonie również zawodzi. Poprawiłam wszystkie błędy jakie znalazłam :)
Jeszcze raz Wesołych Świąt!

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 32

-Dobra jest 19:30 to pójdę przygotować dał Jazzy kąpiel. Nie wiem czy będzie jadła kolację. No i spać. Tylko muszę przebrać pościel.
-Wzięłaś misia?-zapytał Justin siostrę.
-Tak! Idziemy Meg? Tylko wezmę piżamkę.
Poszłyśmy do łazienki, nalałam wody do wanny, Jazzy w międzyczasie zdjęła swoje ubranka. Pomogłam jej wejść do wanny, a do łazienki wszedł JB.
-Justin, sio! Wynoś się stąd! Jazzy się myje! Idź zmień pościel w gościnnym- Justin przewrócił oczami.
-O moja siostra, pff.
-Co z tego? Papa. Już cie tu nie ma!-wypchnęłam go za drzwi łazienki.
Wykąpanie siostry Justina nie zajęło mi dużo czasu. Zeszłyśmy do salonu, na stole czekały na nas kanapki. Zjadłyśmy je. Jazzy wzięła swojego misia i poszłyśmy umyć zęby, po czym udałyśmy się do jej tymczasowego pokoju, Justin akurat kończył zmieniać pościel.
-Leć do brata!- powiedziałam do Jazzy.
-Chodź ksieżniczko, poczytam Ci bajki- dziewczynka położyła się koło Jusa.
Poszłam wziąć długą i relaksującą kąpiel. Z łazienki wyszłam po około godzinie. Z salonu nie dobiegały żadne odgłosy, więc udałam się do naszej sypialni. Na łóżku leżał Bieber bez koszulki, ja byłam w samym szlafroku. Justin spojrzał na mnie i przygryzł wargę.
-Śpi? Na pewno? -zapytałam, bo wiedziałam Juss zaraz zrobi.
-Ta śpi- Justin przyciągnął mnie do siebie.
Zaczął mnie całować, jego pocałunki stawały się coraz głębsze i bardziej namiętne. Zsunął mi szlafrok z ramion, byłam pół naga. Teraz ja byłam u góry. Calowalam umiesniony tors męża. Pozbyłam się jego spodni, a on zdjął całkowicie mój szlafrok. Jego ręce wodziły po całym moim ciele. Usłyszałam jakieś tupanie.
-Justin, Jazzy idzie!-powiedziałam
-Wydaje ci się myszko- Justin zaczął mnie całować, a po chwili w drzwiach pokoju stanęła zaplakana Jazzy. Justin szybko przykrył mnie kołdrą.
-Co robicie?- zapytała
-Nic, przytulamy się- powiedziałam. Złapałam szlafrok i owinęłam się nim-Co się stało słonko?
-Miałam zły sen. Mogę spać z wami?
-No pewnie księżniczko!- powiedział JB, ja wyszlam spod kołdry, a na moje miejsce weszła Jazzy.
Poszłam do łazienki ubrać piżama, kiedy wróciłam zobaczyłam śpiących Juju i Jazym, wyglądali tak słodko. Położyłam się obok dziewczynki i szybko zasnęłam.
Obudziły mnie śmiechy i trzęsienie łóżka. Leniwie otworzyłam oczy, nad sobą zobaczyłam twarz ukochanego, Jazzy skakała po łóżku.
-Co ty robisz?-zapytałam dziewczynkę usmiechajac się.
-Justin mi kazał cię obudzić-spuściła głowę.
-Ooo to Justinowi się dostanie!-pogrozilam mu palcem.
-Tak!!-krzyknęła Jazz-Śniadanie na stole.
-Justin kochanie myślisz, że mnie udobruchasz tym śniadaniem?
-Ee tak! Nie? Aaaa nie- odpowiedział głupio.
Zeszlismy do kuchni i w spokoju zjedlismy śniadanie. Po zakończonym posiłku udałam się do sypialni w celu ubrania się. Dziś było wyjątkowo ciepło, więc wyszliśmy do ogrodu. Biegalismy po zielonej trawie, w pewnym momencie chcwyciłam wąż ogrodowy i odkrecilam wodę, która poleciała prosto na Justina.
-Hej! Co to ma być?!-zapytał zaskoczony atakiem.
-Kara za obudzenie mnie-odparłam z satysfakcją. Justin był już cały mokry, więc się zlitowalam i wyłączyłam wodę.
-Meeegan wiesz jak bardzo Cię kocham?-szedł w moim kierunku rozkładając ręce.
-O nie! Nie ma mowy! Nie dotkniesz mnie!- krzyczałam uciekając przed chłopakiem.
-Dotknę, zobaczysz!-śmiał się.
Po 10minutach miałam dość. Justin dopadł mnie i przytulił. Teraz obydwoje byliśmy mokrzy. Kiedy mnie puścił udałam obrażoną i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Oj no nie gniewaj się kochanie-cmoknął mnie w policzek.
-Justin przeproś Megan!-powiedziała Jazzy krzyżując ręce.
-Przepraszam kochanie-pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w jego pierś.
-Kocham Cię wariacie-powiedziałam
-Też cie kocham. Może pójdziemy do kina?
-Tak! -krzyknęła Jazzy-Na Hotel Transylvania.
-Dobrze-powiedziałam-ale najpierw trzeba się wysuszyć. Po kinie idziemy na pizze.
-Mmm mi pasuje-wyszczerzył się Bieber.

Godzinę później byliśmy już w kinie. Poszłam kupić bilety, a Justin z siostrą popcorn i cole. Weszliśmy na salę i zajeliśmy wyznaczone miejsca. (...) Kiedy film dobiegł końca, a na sali rozbłysło światło, spostrzegłam, że Justin śpi. Wyglądał słodko.
-Ej, śpiochu wstawaj- klepnełam bruneta w ramię.
-Zasnąłem pod koniec filmu-usprawiedliwił się.
-Oczywiście! Dobra idziemy dzieci-zachichotałam i jako pierwsza opuściłam kino.
20minut później siedzielismy w pizzeri i zapadając pizze.
-Pójdziemy na plac zabaw?-zapytała Jazzy.
-Pewnie, jeśli chcesz.
Odeszliśmy od stolika i przeszliśmy przez ulicę. Wraz z Justinem usiadłam na ławce. Do Jazym podbiegły dwie dziewczynki i zaczęły się w coś bawić.
-Jazzy masz rodzeństwo?-zapytała mała pulchna dziewczynka.
-Mam młodszego i starszego brata.
-A co robi twój starszy brat? Pracuje czy się uczy?
-Jest piosenkarzem- wyszczerzyła się Jazzy.
-Mhmm, a moim bratem jest Just...-Justin podszedł do dziewczynek.
-Dobrze się bawisz kochanie?-zapytał posyłając wszystkim uśmiech.
-Tak Justin. Wszystko gra-zaśmiała się Jazzy.
-Zazdroszczę ci-szepneła druga dziewczynka, która do tej pory wcale się nie udzielała.
Jazy zarumieniła się, wyglądała uroczo.
-Mam fajnie bo jest sławny? Może i tak ale nie widujemy się zbyt często. Ale i tak go kocham-dziewczynka cmokneła Justina w policzek i swoje małe rączki oplotła wokół jego szyi.
-Pobawimy się w berka?-zapytalam podchodząc do nich.
-Tak! -krzykneli chórem.
Justin zgłosił się na berka. Zaczął nas gonić ale gapa miał za luźno związane buty i mu jeden spadł. W wyniku czego Justin biegał z jednym butem na nodze, a drugim w ręce. Goniliśmy się dobre 40min i wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni i wróciliśmy do domu. Justin ugotował pyszny obiad, a po jego spożyciu leniuchowaliśmy w ogrodzie aż do kolacji.
-Justin zrób testy! -"poprosila" blondynka.
-A moje kochanie co chce?-zapytał całując mnie w czoło.
-Omlet na słodko, sok pomarańczowy i lody.
-Matko Boska! Masz zachcianki jak kobieta w ciąży-zaśmiał się-Czy ja o czymś nie wiem?
-Może tak, może nie-odparłam wzruszając ramionami.
-To tak czy nie?-Spojrzałam na niego jakbym mówiła a jak myślisz? -Jezu ale się cieszę!-Ech nie o to mi chodziło.
-Justin, opanuj się. Żartowałam. Powinieneś wiedzieć co się z Wami dzieje-zachichotałam.




Witajcie Misie ;* Wiem, że długo mnie tu nie było, ale musiałam odpocząć :) Po za tym staram się ogarnąć nowego bloga, którego będę  z kimś prowadzić, ale o tym wkrótce jak wszystko będzie gotowe, a to prawdopodobnie jeszcze trochę potrwa :) Teraz będę mieć ferie, więc postaram się napisać kilka rozdziałów żeby być na przód :) Ale nie obiecuje, że będą pojawiały się regularnie tak jak kiedyś :/
W ogóle czyta ktoś mojego bloga, bo nie wiem czy jest sens jego prowadzenia skoro nikt tego nie czyta :/

czwartek, 5 grudnia 2013

INFORMACJE

Cześć Misiaczki ;*

Mam dla was wiadomość, już sami ocenicie czy jest ona dobra czy zła.
Otóż postanowiłam zawiesić bloga do końca roku. Teraz nie mam czasu pisać na blogu, mnóstwo nauki, popraw i zajęcia poza szkole, do tego szał zakupów świątecznych :/ 
Myślę, że blog będzie wznowiony w pierwszych dniach stycznia 5-10, postaram się :) 
Zobaczę może znajdę chwilkę na napisanie ostatniego rozdziału opowiadania jak na ten rok, ewentualnie jakiś krótkie świąteczne opowiadanie, ale nic nie obiecuję.
Chciałabym też żebyście mi powiedzieli czy mam coś zmienić w wyglądzie? Czy coś Wam przeszkadza?
Na Wasze odpowiedzi czekam w komentarzu.




Nie wiem czy się "zobaczymy" przed świętami, więc życzę Wam wesołych świąt spędzonych w ciepłej i rodzinnej atmosferze, mnóstwa prezentów oraz szczęśliwego Nowego Roku 2014 ;*
Jutro Justin będzie naszym Mikołajem i zostawi prezenty :D 
Mam nadzieję, że byliście grzeczni! :D 
See ya soon Beliebers :* Love ya  <3

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 31

Zwiedzanie zamku trochę nam zajęło, choć nie był on duży. Zmęczeni wróciliśmy do hotelu.
-Jutro wracamy- rzekł Jus.- Może kiedyś tu wrócimy?
-Jak będziesz miał koncert-zaśmiałam się.-Tu jest naprawdę ładnie, nie sądzisz?
-Racja-odparł, dając mi całusa w nos.- Musimy się spakować ale najpierw idziemy do McDonald'a.
-Bo jest darmowe wi-fi?-zachichotałam. Justin pokiwał głową. - Głupek!

*W L. A*
Obudziłam się około 11, JB jeszcze spał. Poszłam wziąć prysznic po czym udałam się do kuchni w celu zrobienia śniadania. Byłam w trakcie robienia kanapek, kiedy Justin szedł w moim kierunku, był jakiś taki inny.
-Co jest? -zapytałam zmartwiona.
-Aaa daj spokój. Łeb mi rozsadza, są jakieś tabletki przeciwbólowe? -zapytał zakładając do szafki z lekami.
-Niestety nie ma, pójdę do apteki. Zjedz śniadanie.
-Podrzucę cię -powiedział.
-Chyba zwariowałeś! Do łóżka i to migiem!
-Mrr z tobą zawsze- zachichotał.
-Beze mnie, do apteki idę! -Justin poczłapał na sofe w salonie i włączył TV, typowy facet.
Poszłam do sypialni przebrać się. Ubrałam bluzkę na ramiączkach, krótką spódnice i do tego nie wysokie koturny.
-Będę za 40 min-powiedziałam zamykając drzwi.
Szlam sobie spokojnie parkiem, gdy nagle usłyszałam za sobą jakieś gwizdy, obróciłam się.
-Ty, Michel, zobacz jaka ładna panna! -powiedział chłopak. Mieli może po 18 lat. Zignorowałam ich i szłam dalej.
-No, no całkiem, całkiem. Ładne ma nogi-rzekł Michel. Miałam wrażenie jakby za mną szli, wiec znów się obróciłam. Stali w miejscu i cos szeptali do siebie, ciekawe co kombinują. Szłam dalej słysząc za sobą krzyki chłopaków.
"Jak ci na imię shawty?"
"Czekaj! Nie uciekaj nam!"
Chwilę później stał obok mnie Michel.
-Cześć -powiedział zdyszany.
-Spiesze się- powiedziałam oschle.
-Dasz się zaprosić na kawę?-zapytał.
-Wybacz, ale...-pokazałam obrączkę zdobiącą mój palec.
-Ej, Ted ona jest mężatką. Bencwał z ciebie.-rzekł Michel do Teda, który stał już obok nas.
-Ile wy macie lat?! -zapytałam poirytowana.
-17,a co? Ech ktoś był szybszy i sprzątnął nam ją sprzed nosa. Twój mąż to farciarz.
-Za wysokie progi na wasze nogi-powiedziałam. -Przekażę Jussy'emu- zaśmiałam się.
-Komu?! Jak ja mogłem cię nie poznać!
-Znasz ją? -zdziwił się Michel.
-To żona tego, no jak mu tam...no tego peda.... Justina Biebera. Tego od ouuu ouuu baby, baby.
-Coś jeszcze na temat Justina?! -chłopak oberwał z liścia.-Mogłabym ci powiedzieć co robi i w czym jest lepszy od ciebie ale daruje sobie.
-W łóżku -zachichotał Michel.
-To z pewnością.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę apteki. 20 minut później siedziałam już na sofie obok Justina. Opowiedziałan mu wszystko co spotkało mnie w drodze do apteki, on zaczął się śmiać i powiedział
-Sam bym Cię wyrwał gdybyś nie była moją żoną.
-Hahaha dzięki, kotku- zaśmiałam się. Usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i odebrałam -Cześć Kate! Wszystko dobrze, dzięki kochanie. Przepraszam, że się nie odzywałam. Nie jest okej, pogodziliśmy się. Nieważne o co poszło. Kiedy? Gratuluję kochanie! Mhm, będę czekać. Pa pa.
-Co jest? -zapytał zaciekawiony Jus.
-Nie uwierzysz! Kate wychodzi za mąż za Taylora-powiedziałam uradowana.
-Kiedy?
-Za dwa miesiące. Jesteśmy zaproszeni.
-Spoko, co im kupimy?
-Jeny, nie wiem. Nie mam pojęcia. Masz jakiś pomysł?
-Pewnie powiesz, że się nie wysilam, ale dobra. Może kupimy im zegarki złote, srebrne, jakiekolwiek.
-Nie czemu? Dobry pomysł-cmoknęłam go w polik i poczochrałam jego jak dotąd idealnie ułożone włosy. -Jeszcze się pomyśli.
-Hej! -krzyknął i nerwowo zaczął poprawiać nieład na głowie, a ja tylko zaśmiałam się. -Dawno nie widziałem Jazzy. Może weźmiemy ją na kilka dni?
-Dobry pomysł, co z Jaxonem?
-Jazzy jest u mamy, a Jaxon u taty. Dzwonię do mamy, że za godzinę będę po Jazzy.
Justin wstał z kanapy i poszedł się ogarnąć, bo od rana siedział w piżamie. Doprowadzenie się do normalnego wyglądu zajęło mu 20 minut. Kiedy wyszedł z łazienki, chwycił klucze od samochodu i wychodząc cmoknął mnie w policzek. Postanowiłam upiec ciasto-orzechowiec (miodownik), jest ono dość pracochłonne. Wyciągnęłam potrzebne składniki, wykonywałam krok po kroku według przepisu. Godzinę później ciasto leżało w piekarniku. Akurat kiedy miałam je wyciągać do domu wpadła roześmiana Jazym, a za nią Bieber.
-Cześć Megan!-oplotła moją szyję swoimi małymi rączkami.
-Hej, kochanie-pocalowałam ją w policzek.
-Mmm a co tak pachnie? -Biebs spojrzał na mnie pytająco.
-Upiekłam ciasto. Możesz je wyciągnąć z piekarnika- Jus zrobił to o co poprosiłam.
-Spangebob, Spangebob! -krzyczała Jazzy.
-Już Ci włączam-usiedliśmy wszyscy przed telewizorem.
-Księżniczko wolisz Megan czy Sel? -zapytał Bieber.
-Megan!
-Czemu? -zapytałam.
-Bo ona bawi się że mną i piecze ciasta.-Ja i Jus zaczęliśmy się śmiać.-Wiesz, że Justin chodził z Seleną i Alex Russo jednocześnie?!
-Justin! Jak mogłeś!-udałam oburzoną.
-Oglądaj Spangeboba-zaśmiał się chłopak.
Oglądaliśmy już chyba 4 odcinek gąbki.
-Kto chce ciasto?- zapytałam.
-Ja!-krzyknęła siostra Jusa.
-I ja! -darł się jej brat.
Poszłam do kuchni pokroić ciasto, do salonu wróciłam z trzema talerzami i jednym dużym na którym leżało ciasto.
Jazzy zjadła jeden duży kawałek, a Bieber opychał się już 4!
-Te,bo kaloryfer ci zniknie- klepnełam chłopaka w brzuch-Kto mnie będzie grzał?
-Trudno! Jerry-uśmiechnął się.
-Kto to Jerry?-zapytała dziewczynka
-Tłumacz się kochanie. Wytłumacz jej- z rozbawieniem patrzyłam jak Bieber zastanawia się co ma powiedzieć.
-Jerry to... yy..... no to jest....-Justin patrzył na mnie jakby w moich oczach była wymalowana odpowiedź.
-Jak nie umiesz powiedzieć to pokaż- Jazzy uśmiechnęła się do brata, ja natomiast zwijałam się ze śmiechu. Justin wyglądał jak burak i wtórował mi śmiechem. -No co?!
-Jerry to nasz kolega-Z trudem wydusił JB.
-Tak, właśnie. Jerry to nasz kolega-poklepałam Jusa po nodze.
-Pokażecie mi go? -znowu wybuchniśmy śmiechem, biedna Jazzy nie wiedziała o co chodzi.
-Jerry to piekarnik. W końcu piekarniki są ciepłe, prawda? -rzekł JB.



Przepraszam, że w tamtym tygodniu nie pojawił się rozdział, ale nie miałam czasu go napisać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Ps. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale rozdział pisałam na telefonie.
Napiszcie w komentarzu czy rozdział się Wam spodobał :)

Już 2 grudnia zobaczymy teledysk do All That Matters <3 Podoba się Wam ta piosenka?