środa, 15 maja 2013

Rozdział 4 "Nasza miłość jest wieczna"

Podniosłem się z łóżka i poszedłem się umyć. Kąpałem się, a do łazienki wparowała Meg.
-O Jezu, przepraszam! Nie wiedziałem, że tu jesteś.- zacząłem się śmiać.- Co Cie tak bawi?
-Megan, kotku spójrz w lustro. Jesteś czerwona jak burak!
-A ty goły!- wypięła mi język.
-No to co?!- zapytałem ironicznie
-Ubrał byś się! Ja wychodzę!
-Mam rozumieć, że lepiej wyglądam w ubraniu?- zrobiłem smutną minkę.
-...Tak!...Nie!...Nie wiem! Ty głupi!- podeszła do wanny by dać mi całusa, a ja chwyciłem ją za biodra i wylądowała w wannie.- BIEBER! Idioto! Jestem cała mokra!
-To ściągnij ubrania. Pff.- zrobiłem brewki.
-Jeszcze jakieś życzenia?- wyszła z  wanny, wzięła jedyny ręcznik, wytarła się i zabrała moja koszulę. Nic więcej nie miałem w łazience Wyszła.

*Oczy Megan*

Zabrałam wszystko Justinowi i wyszłam. Chwilę potem wychylił głowę z łazienki.
-Dasz mi gacie?- zapytał
-Nie, jakoś wcześniej Ci nie przeszkadzało, że byłeś w wannie nagi.-odparłam.
-No dobra, robiłem to dla Ciebie żebyś patrzeć nie musiała ale skoro chcesz.- uśmiechnął się łobuzersko-Wychodzę!
Wyszedł z tej łazienki jak by nigdy nic! Podszedł do szafki i wyciągnął bokserki, nagle Scoot wparował do pokoju. Kiedy zobaczył Justina wybuchnął śmiechem, ja zaczęłam się śmiać z miny Scooter'a. Jus popatrzył na nas jak na debili.
-No co?! Nie widziałeś gołego faceta?- zapytał Justin.
-Wybacz, nie jestem gejem.- znów wybuchliśmy śmiechem.
-Meg!- krzyknął żałośnie
-Przepraszam ale mina Scoot'a była zabawna. Wiesz, że dalej stoisz bez bokserek, prawda?
-Mhm.- czmychnął do łazienki, po 10 min wyszedł ubrany i uczesany
-Odegram się, zobaczysz!- pogroziłam mu palcem.- Scoot co chciałeś?
-Zapytać kiedy planujecie ślub.
-Ja myślałem, że może 08.05.13?- rzekł brązowooki.
-Kocie czy to nie ósmego maja zapytałeś czy będę twoją dziewczyną?
-Tak.-odparł.-Myślałem też, że można by zorganizować skromne wesele. Rodzina i przyjaciele, Ci z branży też. Pomińmy twoją suknię ślubną.
No i nici z wyjazdu do Florencji.Pojedziemy jutro.

* * * * * * * * * * *  
Jestem padnięta, pojechaliśmy do Florencji, było pięknie, cudownie i w ogóle. Zostały nam 4 dni pobytu tutaj. Przypomniało mi się, że dawno nie rozmawiałam z Kate i mamą. Zadzwoniłam najpierw do Kate, gadałyśmy z 2h. Opowiedziałam jej wszystko co stało się do tej pory. Cieszyła się moim szczęściem. Dowiedziałam się, że moja przyjaciółka też kogoś ma. Cieszyłam się, że ktoś się nią zaopiekuje. Po zakończonej rozmowie zadzwoniłam do mamy, bardzo za nią tęskniłam. Powiedziałam jej to co Kate. O przeprowadzce też wspomniałam. Miałam się przeprowadzić do Justina kiedy wróci z trasy. Moja mama była bardzo szczęśliwa z powodu zaręczyn choć mam dopiero 19lat. Po skończonej rozmowie, zasnęłam. Justina nie było w pokoju, pewnie gdzieś poszedł. Kiedy się obudziłam zobaczyłam, że chłopak siedzi na krześle i płacze.
-Mrr, Kocie co się stało?- zapytałam smutna. Przytuliłam go do siebie i zaczęłam głaskać po głowie jak małe dziecko. Mocno się w mnie wtulił, szepcząc "przepraszam, kocham Cię"- Misiu, co się stało?- usiadłam mu na kolana.
-Tylko błagam nie krzycz.- znów się we mnie wtulił.
-Dobrze ale powiedz co się stało.
-Ech... Kiedy rozmawiałaś z Kate wyszedłem z pokoju i poszedłem na dyskotekę. Wypiłem kilka drinków, nie byłem całkiem pijany. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna, wyszeptała coś do ucha ale nie usłyszałem. Pokiwałem tylko głową na "tak", a ona pociągnęła mnie w jakiś dziwne miejsce, zaczęła całować, nie myślałem logicznie i oddawałem pocałunki.- zaniósł się jeszcze większym płaczem, przytulił mnie mocno.
-Ciii Kotek. Co było dalej?- starałam się być opanowana, słabo mi to wychodziło. Spodziewałam się najgorszego.- Co ona Ci zrobiła?
-Zaczęła mnie dotykać po torsie zjeżdżając niżej. Odkleiłem się od niej i przybiegłem do pokoju.- zamurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ja pierdole! Franca! Musisz iść na policję! Jak wyglądała ta dziewczyna?- w tym momencie zadzwonił telefon Justina. Na ekranie widniał napis "Selena Gomez"- odbierz, daj głośnomówiący.

*Rozmowa*
Sel: Cześć kotku, jak tam noc? Wybiegłeś jak poparzony!
Jus: Kotku?! Noc?! To byłaś ty?! Jak mogłaś zrobić mi coś takiego?!
Sel: Zrobię wszystko żeby Cię odzyskać! Ta pinda może już tylko o Tobie marzyć.
Jus: Nie bądź śmieszna. Do niczego nie doszło. Nigdy nie zostawię Meg!
Sel: Ona Cię zostawi jak jej wyślę relację z wczorajszej nocy.
Meg: Pffff... ty głupia franco! Powiedziałaś, że kochasz Justina, gdybyś go kochała to byś go nie skrzywdziła! Mam ochotę Ci dowalić!
Sel: Justin ci ta menda robi?!
Jus: Ona ma na imię Megan. Słucha.Nara.

Było mi tak strasznie żal Justina. Chłopak zwołał naradę (tak, cały team był we Włoszech). Opowiedział wszystko tuląc się do mnie i płacząc, każdy miał łzy w oczach. Wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, że nie można tego tak zostawić. Na szczęście jutro wracamy.

* * * * * *

O 15:00 mieliśmy samolot. Przeszliśmy przez odprawę i usiedliśmy w samolocie. Justin znów był taki jak wcześniej, przynajmniej próbował.
-Dzięki Meg.-dał mi buziaka w usta.
-Za co?- nie wiedziałam co ma na myśli,
-Za to, że byłaś przy mnie. Dzięki Tobie, jakoś się trzymam. Moja Kicia.
-Kocham cię Jus. Zdrzemnę się, ok?
-Idę z Tobą.-odparł
Poszliśmy do sypialni, wtuliliśmy się w siebie i zasnęliśmy. Byłam tak zmęczona, że przespałam całą drogę. Justin obudził mnie dopiero gdy mieliśmy lądować w Portugalii. Wychodząc z samolotu zobaczyłam mnóstwo Beliebers. Juss chwycił mnie za rękę i dał buziaka, wszyscy zaczęli krzyczeć "uuuu". Podeszliśmy do jakiegoś "balkonu" by chłopak mógł pogadać z fanami. byli bardzo mili, pytali jak się czuję, czy Juju jest zadowolony z tego, że będzie tatą. Puszyliśmy w stronę hotelu, Justinowi zadzwonił telefon. Kątem oka zobaczyłam na wyświetlaczu "SELENA". Miałam dość tej laski, brązowooki nie odebrał. Gdy dotarliśmy do pokoju znów zadzwoniła Selena.
-Odbierz, bo będzie dzwoniła cały dzień.- przewróciłam teatralnie oczami.- Daj na głośnomówiący- Jus uśmiechnął się.

*Rozmowa*
S: Cześć, możemy pogadać?
J: Cześć, o czym? O tym co zrobiłaś kilka dni temu? Nie dzięki.
S: Też. Chciałam pogadać o ciąży
J: Już powiedziałem, że to nie mój bachor.
S: Ja właśnie o tym. Miałeś rację, że to nie twoje dziecko.
J: Mhm, co w związku z tym? Kto jest ojcem? czemu mnie o to oskarżyłaś?
S:Wiesz, że nadal Cię kocham, byłam zazdrosna i chciałam Cie odzyskać.Dlatego powiedziałam, że to twoje dziecko. Eee ojcem?  Eeeeee........
J: Fuuj! Puszczałaś się? Ciekawe czy robiłaś o za moimi plecami? Jak możesz nie wiedzieć kto jest ojcem TWOJEGO dziecka?
M: Takie są konsekwencje puszczana się.
S: Znów głośnomówiący? Nie ważne. Ojcem jest... Alfredo.
J: Że co?!- Juss był zdziwiony, z resztą tak jak ja.- A co masz do powiedzenia w związku ze zdarzeniem sprzed kilku dni?
S: Tęskniłam. Byłam pijana, w sumie podpita.
J: Kretynko, dziecko zabijesz! 
S: Musiała jakoś odreagować, poszłam na imprezę i zobaczyłam ciebie i zaczęłam obserwować. Było dobrze po 00.00, więc stwierdziłam, że jesteś już pijany i wykorzystałam sytuację. Nie do końca.
J: Skończysz w więzieniu!
S: Nie możemy o tym zapomnieć?
M: Jesteś bezczelna! Od tak ma zapomnieć co mu zrobiłaś? Chyba tylko ty tak możesz!
S: Skąd możesz wiedzieć jak to jest?!
M: Domyślam się!- kłamałam, tak naprawdę wiedziałam jak to jest być czyjąś zabawką.
Ojciec mnie wykorzystywał...... na szczęście zmarł gdy miałam 15 lat. Nie płakałam za nim, mam do niego ogromny żal.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Rozdziały będą pojawiały się co tydzień, jeśli będę  miała czas by je napisać :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba. W komentarzach możecie dawać linki do swoich blogów, chętnie poczytam w wolnej chwili. Widzę dużo wyświetleń bloga, a co z opowiadaniem? Chciałabym poczytać opinie na temat mojego bloga, ocenianie go idzie wam słabiutko ;) Mam nadzieję, że się poprawicie ;*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz