-Cześć maluchu.- przywitał się chłopak, znów.
-Cześć Justin.- dziewczynka wtuliła się w ramię chłopaka, a wszyscy wokół krzyczeli "oooo słodko"
-Dasz mi buziaka?- dziewczynka pocałowała go w policzek- Popatrz tam- wskazał fotoreporterów, którzy robili bardzo dużo zdjęć. Chłopak puścił Kate, a ona pobiegła do babci.
Spotkania z Justinem dobiegły końca, więc wróciliśmy do garderoby.
*Koncert*
Kate miała dobre bilety, więc stała przy scenie. Kiedy nadszedł czas wyboru OLLG Justin wyciągnął ręce ku dziewczynce. Posadził ja na krześle, a ona coś wyszeptała mu do ucha, on tylko kiwnął głową. Dziewczynka wstała, a Juju zaczął śpiewać, Kate tańczyła uradowana na scenie, trwało to ok. 2 min gdyż potem Justin wziął Kate na ręce i "biegał" z nią po scenie. Gdy piosenka się skończyła dziewczynka wróciła na swoje miejsce, chłopak kontynuował występ, który powoli dobiegał końca.
*6 mies. później*
Termin porodu mam wyznaczony na za tydzień, Justinowi pomału odbija, przejmuje się bardziej niż ja! Wszędzie za mną łaził, nawet w łazience nie zawsze dawał mi spokój.
-Kotek dobrze się czujesz? Masz skurcze? Coś Cię boli?- i tak gadał cały dzień
-Jesteś męczący, irytujący i zestresowany! Rozumiem, że się o mnie troszczysz ale daj na luz. Na pewno się dowiesz jeśli coś mi będzie.- W tym momencie poczułam straszny ból- Aaaaaaaaaa- krzyczałam
-Teraz mi nie powiesz, że wszystko jest ok! Jedziemy do szpitala!- Ja tylko pokiwałam głową.
*Oczami Justina*
Nie odstępowałem Meg na krok, w końcu o każdej porze i w każdym miejscu mogła poczuć skurcze czy coś.
-Kotek dobrze się czujesz? Masz skurcze? Coś Cię boli?- wiedziałem, że ją to irytuje ale co ja poradzę, chciałem być troskliwy.
-Jesteś męczący, irytujący i zestresowany! Rozumiem, że się o mnie troszczysz ale daj na luz. Na pewno się dowiesz jeśli coś mi będzie.- nagle zaczęła krzyczeć.- Aaaaaaaaaaaa
-Teraz mi nie powiesz, że wszystko jest ok!-byłem zestresowany- Jedziemy do szpitala!
Wziąłem ją na ręce, była trochę cięższa niż zazwyczaj ale szedłem jak najszybciej. Wsadziłem ją do auta i ruszyłem jak głupi. Oczywiście złapała mnie policja, super!
-Dokumenty poproszę.- rzekł policjant
-Panie nie mam czasu na wyciąganie dokumentów! Narzeczona rodzi!- darłem się zirytowany, funkcjonariusz spojrzał na Meg.
-Jedź, tylko ostrożnie!- ufff ale miałem farta
Po 15min byliśmy w szpitalu. Meg gdzieś zabrali, a ja siadłem na krześle w poczekalni, czekałem i modliłem się, nuciłem "Pray"
*6h później*
Zobaczyłem lekarza idącego w moją stronę, zerwałem się z krzesła.
-Jak ona się czuje? Poród się udał? Co z dzieckiem? Jest zdrowe?!- pytałem
-Spokojnie panie Bieber. Poród był skomplikowany, dziecko miało pępowinę owiniętą wokół szyi, mogło umrzeć ale wszystko jest dobrze. Narzeczona jest zmęczona ale może ją pan zobaczyć. Pokój 72 na końcu korytarza po prawej.
-Dzięki
Szedłem korytarzem i myślałem "boże, skomplikowany poród, dziecko mogło umrzeć, ciekawe co jeszcze?" Doszedłem do drzwi z numerem "72", zapukałem i wszedłem. W pokoju leżało kilka kobiet, w tym moja. Wszystkie dziwnie na mnie popatrzyły, a kiedy podszedłem do Meg i pocałowałem mówiąc
-Cześć kotku.- opadły im szczęki
-Hej Bieber, tęskniłam. Za 2h przywiozą dziecko. Można by pomyśleć nad imieniem.
-Chłopczyk? Dziewczynka?- zapytałem bo nawet płci dziecka nie znałem
-Dziewczynka- uśmiechnęła się.
-To pewnie jest tak piękna jak ty. Może Afrodyta, Anastazja?- długo się zastanawialiśmy.
-Afrodyta? Bogini piękności?- zapytała
-Tak.- odpowiedziałem krótko
W tym momencie do pokoju weszła pielęgniarka z małym człowieczkiem.
-Jaka śliczna.- powiedziałem. Dziecko leżało w łóżku na kółkach
-Chcesz ją wziąć na ręce? Będziesz pierwszy.
-Mogę? Serio?- byłem bardzo podekscytowany
-Coś mi się wydaje, że w 50% to twoja robota, więc czemu byś nie mógł? To także twoje dziecko, twoja Afrodyta.
Ostrożnie wziąłem malca na ręce, była leciutka, delikatna i taka słodka.
-Cześć Afrodyto, jestem twoim tatą, Justin'em Bieber'em.- cmoknąłem ją w czółko, a ona jakby się uśmiechnęła.- Jesteś piękna jak mama.- Mała zaczęła grymasić, a ja byłem zestresowany, popatrzyłem ze strachem na Meg.
-Głuptasie, pora karmienia.- zaśmiała się, ulżyło mi.
Przystawiła małą do piersi, Afrodyta zajadała się w najlepsze. Usnęły obie, ja niestety musiałem iść. Pojechałem do domu i jakoś przygotowałem pokój, to znaczy skręciłem łóżeczko, szafki, poukładałem ubranka.
*Następnego dnia*
Dziś Meg wychodzi ze szpitala, ja muszę ją odebrać, właściwie byłem już gotowy, więc wsiadłem do samochodu i podjechałem pod szpital od razu ruszyłem do sali nr "72". Meg trzymała na rękach Afrodytę, która spała. Przechodziła jakaś pielęgniarka, więc poprosiłem by zrobiła nam zdjęcie, nowa tapeta na telefon gotowa. Po powrocie do domu Megan poszła spać, Afrodyta też spała, więc była cisza. Włączyłem komputer i zalogowałem się na Facebook'u oraz TT, dodałem nasze zdjęcie podpisując "Rodzina w komplecie". Chwilę potem pod postem było mnóstwo komentarzy. Usłyszałem płacz Afrodyty, szybko pobiegłem do jej pokoiku, Meg też tam była.
-Kochanie idź się połóż, ja się nią zajmę.- powiedziałem
-Jest pora karmienia, więc dużo tu nie zdziałasz.- dała mi buziaka.- Ale w nocy możesz wstawać
-Ok, nie ma problemu. Dzwoniła mama i wpadnie jutro z dziadkami zobaczyć Afrodytę. Jak idą przygotowania do ślubu? Masz sukienkę?
-Niech wpadają, Nie, nie mam, może po jutrze zajmiesz się małą co?-zapytała
-Okej.- rzekłem uradowany
-Mam nadzieję, że twoja mama ze mną pójdzie.- ona nie mogłaby tego przegapić
-Jasne, że pójdzie!- byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
Po około godzinie Afrodyta usnęła, Megan odłożyła ją do łóżeczka i zeszła do salonu, w którym siedziałem. Obejrzeliśmy jakiś film. Afrodyta znów się obudziła.
-Ja do niej pójdę, jak coś to cię zawołam.- pokiwała głową, a ja ruszyłem w stronę pokoju córki.
Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się.
-Cześć księżniczko!- cmoknąłem ją w policzek- Nie płacz, tata jest przy tobie.- wziąłem ją na ręce i przytuliłem.- Chyba trzeba Cię przebrać.
Szybko uporałem się z tym "problemem". Chciałem odłożyć Afrodytę do łóżka ale ona zaczynała płakać, więc zszedłem z nią na dół.
-Popatrz kto tam siedzi! Mama!
-Cześć słonko. Czemu płakałaś?- popatrzyła na mnie
-Trzeba było ją przebrać, poradziliśmy sobie.
-To dobrze. Która godzina?- zapytała Megan
-Około 21:00, a co? Pora karmienia Afrodyty?- pokiwała głową.
*Następny dzień*
-Witajcie dzieci!- Pattie uścisnęła nas- Megan jak się czujesz?
-Dziękuję, dobrze.- odparłam
-Witaj wnusiu! Meg, kochanie!- dziadkowie Jusa
-To ja pójdę po Afrodytę- rzekłem i chwilę później wszyscy siedzieliśmy w salonie.
-Jaka ona śliczna! Podobna do Megan.- mówiła Pattie
-Ma oczy jak Justin!- zachwycali się dziadkowie.
-----------------------------------------------
Cześć Kochani :*
Dodaję 10 rozdział z dość dużym opóźnieniem, przepraszam.
Jak Wam mijają wakacje? Zadowoleni ze świadectw?
Następny rozdział pojawi się wkrótce, może za 2-3 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz