Boże jaki ze mnie debil, straciłem ją na zawsze. Ją i Afrodytę! Muszę ją odzyskać! Musi mi wybaczyć, kiedy siedziałem i użalałem się nad sobą usłyszałem trzask. Wybiegłem z domu i jakieś 200m dalej zobaczyłem leżącą na ziemi Megan i Afrodytę!
-O Boże to wszystko moja wina!- pomyślałem i pobiegłem na miejsce wypadku. Chwilę później zjawiła się policja i karetka.- Co z nimi?! Panie doktorze proszę mi powiedzieć!- łzy lały się strumieniami.
-Kobieta ma prawdopodobnie złamaną rękę to się okaże w szpitalu, żyje. Natomiast dziecko.....przykro mi. Samochód uderzył w nosidełko.
-To kurwa jakiś pierdolony koszmar! Chcę się obudzić! Kurwa nieee, to nie może być prawda! Kłamiecie, Afrodyta żyje! Ona musi żyć, dla mnie, dla Megan! To wszystko moja pieprzona wina! Jestem debilem, straciłem narzeczoną i teraz jeszcze dziecko! Zajebiście! Już nic nie ma dla mnie znaczenia!
Zaczął padać deszcz, a ja stałem i ze łzami w oczach patrzyłem jak "pakują" Afrodytę do czarnego worka, a Meg zabierają do szpitala. Czułem się taki pusty w środku, płakałem jak bóbr. Nie daruję sobie tego jak bardzo skrzywdziłem Megan i...Afrodytę, miała zaledwie 1,5 miesiąca. Poszedłem do domu, rano pojadę do szpitala. Chwyciłem telefon i wybrałem numer Ryana.
*Rozmowa*
R: Siema brachu! Stary co słychać?- był taki radosny
J: Cześć Ryan, możemy pogadać?- ja zaś ledwo mówiłem, byłem taki przybity.
R:Pewnie, Justin co jest?
J:Wiesz, że mam córkę Afrodytę....miałem.
R: Jak to MIAŁEŚ?!! Justin coś ty kurwa zrobił, co się stało?!
J: Megan poszła na zakupy , zostawiła mi Afrodytę. Wpadła do mnie Sel, mówiła, że chciała się pogodzić. Wypiliśmy piwo, może dwa i Selena zaciągnęła mnie do sypialni...
R: Kurwa na mózg Ci padło?!- słychać było, że był zły
J:....ściągnęła moją i swoją górną część garderoby, zaczęła całować i w tym momencie do pokoju weszła Megan, pokłóciliśmy się....
R: Masz szczęście, że jesteś w L.A bo byś w pysk dostał! Taką laskę z tą jędzą zdradziłeś?! No i co było potem?
J: Zabawne, ty to umiesz pocieszyć. Megan spakowała walizki, wzięła Afrodytę i wyszła. Po chwili usłyszałem trzask, wybiegłem przed dom i zobaczyłem Megan i Afrodytę na ziemi. Pobiegłem tam. Lekarz powiedział, że Megan ma złamaną rękę ale niestety Afrodyta...... Samochód uderzył w jej nosidełko.
R: Współczuję Ci! Jak teraz sobie poradzisz?
J: Ech, kurwa jestem w rozsypce. Nie wiem jak sobie poradzę. Chyba rzucę ten cały pieprzony show-biznes, muszę ratować to co mi zostało, czyli związek z Megan. Nie wiem czy uda mi się to naprawić, Megan rzuciła mi obrączką w twarz, jak ja jej powiem, że nasze dziecko nie żyje?!
R: Justin naprawdę nie wiem co powiedzieć. Będę jutro rano, narka.
J: Dzięki Ryan. Nara.
Zasnąłem. O 10:00 Ryan był u mnie, przyleciał ze Stratford. Ogarnęliśmy się i pojechaliśmy do szpitala, po 30min byliśmy na miejscu.
-Gdzie leży Megan Evans?- pytałem lekarzy
-A pan to kto?!- spytała pielęgniarka.
-Narzeczony! -poczułem się dziwnie.
-Proszę za mną.
Pielęgniarka zaprowadziła nas na drugie piętro i wskazała pokój na końcu korytarza. Weszliśmy do pomieszczenia na łóżku leżała zapłakana Meg.
-Cześć Megan.- przywitał się Ryan
-Cześć.- było słychać smutek w jej głosie.
-Jak się czujesz kotku?- zapytałem
-Kurwa czuję się zajebiście, jak nowo narodzona!- chyba ją wkurzyłem, ups.- Jak mam się czuć kiedy osoba, którą kocham, kochałam zdradziła mnie i zginęło dziecko?! Czuję się chujowo, a ty?!
-Też nie czuję się z tym najlepiej! Trudno będzie zapomnieć. Nie chce Cię stracić!- zaś płakałem.
-Już straciłeś kretynie! Ryan chodź tu, proszę. Usiądź.- zrobił to o co poprosiła. Ona wtuliła się w niego i zaczęła płakać. Coś ukuło mnie w sercu.
-Shhh, mała, shhh. Będzie dobrze.- głaskał ją po plecach i pocałował w czoło. We mnie się gotowało.
-Stary to moja dziewczyna!- krzyknąłem.
-Nie jestem niczyją własnością!- krzyknęła Meg płacząc.
-Justin była twoja ale ją bardzo skrzywdziłeś, po za tym ja ją tylko pocieszam. Nie bądź zazdrosny, ja przecież tylko tulę twoją byłą dziewczynę.- powiedział z ironią.
-Hej, nie wypominaj mi błędów! Wiem, że postąpiłem źle. Wiem jak czuła się Meg!
-Ty nic nie wiesz!- krzyknęła dziewczyna nadal tuląc się do Ryana.- Teraz jesteś zazdrosny bo tulę twojego kumpla, a nie ciebie! Pomyśl jak bardzo źle musiałam się czuć, gdy zobaczyłam Ciebie i Selenę w łóżku! A teraz spierdalaj bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć- nie posłuchałem- Spierdalaj gnoju! Słyszysz?! Nienawidzę Cię, jesteś nikim,nikim zrozum to!
*Oczami Megan*
Byłam zła, nie miałam ochoty dalej na niego patrzeć. Wtuliłam się w Ryana i płakałam, kątem oka zauważyłam zazdrość na twarzy Justina.
-Ty nic nie wiesz! Teraz jesteś zazdrosny bo tulę twojego kumpla, a nie ciebie! Pomyśl jak bardzo źle musiałam się czuć, gdy zobaczyłam Ciebie i Selenę w łóżku! A teraz spierdalaj bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.- kretyn stał jak kołek.- Spierdalaj gnoju! Słyszysz?! Nienawidzę Cię, jesteś nikim, nikim zrozum to!- miałam ochotę umrzeć!
-Ryan, chodź zmywamy się stąd.- krzyknął Bieber
-Ale stary...-Ryan nie dokończył bo mu przerwałam
-To Tobie kazałam spierdalać a nie Wam! Ryan zostaje!- jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka, Justin wyszedł klnąc pod nosem.
-Nie rozumiem jak mógł Ci to zrobić, przecież tak bardzo Cię kochał! Kocha nadal.- mówił Ryan
-Też tego nie rozumiem, nie mogę w to uwierzyć! Ryan co ja mam zrobić? Mój związek się rozpadł, Afrodyta...- zaczęłam jeszcze bardziej płakać-... nie żyje. Moje życie nie ma sensu.- nagle zrobiłam coś dziwnego, pocałowałam Ryana, w tym momencie w drzwiach stanął Justin z bukietem róż, które teraz leżały na ziemi.- Ryan, ja...przepraszam!
-Teraz jesteś kwita z Justinem.- szepnął mi do ucha. Miał rację.
-Tak się zabawiacie? Stary nigdy bym cię o to nie podejrzewał! -Haha wkurzony Justin.
-Ej po pierwsze to Megan mnie pocałowała, po drugie jesteście kwita! Chyba jej nie wybaczysz?!
-Ja z miłości do niej jestem w stanie wszystko jej wybaczyć! Każdy zasługuje na drugą szansę!- to było słodkie, aż chciało mi się rzygać.
-Proszę Cię, bo zwymiotuję! Justin nie każdy zasługuje na drugą szansę. Byłam w stanie wybaczyć Ci pocałunek za kulisami, wysłuchałam Cię, gdy przeczytałam artykuł o tym, że jesteś ojcem dziecka Seleny, byłam szczęśliwa, gdy zabrałeś mnie do Włoch. To były wspaniałe 2tyg., gdy ośmieszyłeś Selenę mówiąc, że kochasz mnie, gdy mi się oświadczyłeś, gdy dowiedziałam się, że będziemy rodzicami. Płakałam z tobą, gdy ty płakałeś po tamtej nocy. Opowiedziałam Ci swój sekret. Justin kochałam Cię ale nie możemy być dalej razem, za bardzo mnie zraniłeś. Nie wiem czy mogę Ci zaufać.- łzy znów płynęły z moich oczu, Justin próbował być twardy.
-Megan wiem jak bardzo Cię skrzywdziłem, nie możesz odejść po tym co przeszliśmy razem! Megan "There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Tohether." - rozkleiłam się totalnie! Już chciałam powiedzieć "wybaczam" ale przypomniałam sobie jak mnie skrzywdził. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech.
-Wypierdzielaj!- był zaskoczony moją reakcją. Wskazałam mu drzwi. Tak bardzo mnie drażnił ale z drugiej strony chciałam żeby tu był.- Siedź na korytarzu!- nie wiem co mi odbiło.
-------------------------------
No to mamy 12 rozdział. Jak się podoba? Jak wam mijają wakacje, gdzie pojechaliście?
R: Masz szczęście, że jesteś w L.A bo byś w pysk dostał! Taką laskę z tą jędzą zdradziłeś?! No i co było potem?
J: Zabawne, ty to umiesz pocieszyć. Megan spakowała walizki, wzięła Afrodytę i wyszła. Po chwili usłyszałem trzask, wybiegłem przed dom i zobaczyłem Megan i Afrodytę na ziemi. Pobiegłem tam. Lekarz powiedział, że Megan ma złamaną rękę ale niestety Afrodyta...... Samochód uderzył w jej nosidełko.
R: Współczuję Ci! Jak teraz sobie poradzisz?
J: Ech, kurwa jestem w rozsypce. Nie wiem jak sobie poradzę. Chyba rzucę ten cały pieprzony show-biznes, muszę ratować to co mi zostało, czyli związek z Megan. Nie wiem czy uda mi się to naprawić, Megan rzuciła mi obrączką w twarz, jak ja jej powiem, że nasze dziecko nie żyje?!
R: Justin naprawdę nie wiem co powiedzieć. Będę jutro rano, narka.
J: Dzięki Ryan. Nara.
Zasnąłem. O 10:00 Ryan był u mnie, przyleciał ze Stratford. Ogarnęliśmy się i pojechaliśmy do szpitala, po 30min byliśmy na miejscu.
-Gdzie leży Megan Evans?- pytałem lekarzy
-A pan to kto?!- spytała pielęgniarka.
-Narzeczony! -poczułem się dziwnie.
-Proszę za mną.
Pielęgniarka zaprowadziła nas na drugie piętro i wskazała pokój na końcu korytarza. Weszliśmy do pomieszczenia na łóżku leżała zapłakana Meg.
-Cześć Megan.- przywitał się Ryan
-Cześć.- było słychać smutek w jej głosie.
-Jak się czujesz kotku?- zapytałem
-Kurwa czuję się zajebiście, jak nowo narodzona!- chyba ją wkurzyłem, ups.- Jak mam się czuć kiedy osoba, którą kocham, kochałam zdradziła mnie i zginęło dziecko?! Czuję się chujowo, a ty?!
-Też nie czuję się z tym najlepiej! Trudno będzie zapomnieć. Nie chce Cię stracić!- zaś płakałem.
-Już straciłeś kretynie! Ryan chodź tu, proszę. Usiądź.- zrobił to o co poprosiła. Ona wtuliła się w niego i zaczęła płakać. Coś ukuło mnie w sercu.
-Shhh, mała, shhh. Będzie dobrze.- głaskał ją po plecach i pocałował w czoło. We mnie się gotowało.
-Stary to moja dziewczyna!- krzyknąłem.
-Nie jestem niczyją własnością!- krzyknęła Meg płacząc.
-Justin była twoja ale ją bardzo skrzywdziłeś, po za tym ja ją tylko pocieszam. Nie bądź zazdrosny, ja przecież tylko tulę twoją byłą dziewczynę.- powiedział z ironią.
-Hej, nie wypominaj mi błędów! Wiem, że postąpiłem źle. Wiem jak czuła się Meg!
-Ty nic nie wiesz!- krzyknęła dziewczyna nadal tuląc się do Ryana.- Teraz jesteś zazdrosny bo tulę twojego kumpla, a nie ciebie! Pomyśl jak bardzo źle musiałam się czuć, gdy zobaczyłam Ciebie i Selenę w łóżku! A teraz spierdalaj bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć- nie posłuchałem- Spierdalaj gnoju! Słyszysz?! Nienawidzę Cię, jesteś nikim,nikim zrozum to!
*Oczami Megan*
Byłam zła, nie miałam ochoty dalej na niego patrzeć. Wtuliłam się w Ryana i płakałam, kątem oka zauważyłam zazdrość na twarzy Justina.
-Ty nic nie wiesz! Teraz jesteś zazdrosny bo tulę twojego kumpla, a nie ciebie! Pomyśl jak bardzo źle musiałam się czuć, gdy zobaczyłam Ciebie i Selenę w łóżku! A teraz spierdalaj bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.- kretyn stał jak kołek.- Spierdalaj gnoju! Słyszysz?! Nienawidzę Cię, jesteś nikim, nikim zrozum to!- miałam ochotę umrzeć!
-Ryan, chodź zmywamy się stąd.- krzyknął Bieber
-Ale stary...-Ryan nie dokończył bo mu przerwałam
-To Tobie kazałam spierdalać a nie Wam! Ryan zostaje!- jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka, Justin wyszedł klnąc pod nosem.
-Nie rozumiem jak mógł Ci to zrobić, przecież tak bardzo Cię kochał! Kocha nadal.- mówił Ryan
-Też tego nie rozumiem, nie mogę w to uwierzyć! Ryan co ja mam zrobić? Mój związek się rozpadł, Afrodyta...- zaczęłam jeszcze bardziej płakać-... nie żyje. Moje życie nie ma sensu.- nagle zrobiłam coś dziwnego, pocałowałam Ryana, w tym momencie w drzwiach stanął Justin z bukietem róż, które teraz leżały na ziemi.- Ryan, ja...przepraszam!
-Teraz jesteś kwita z Justinem.- szepnął mi do ucha. Miał rację.
-Tak się zabawiacie? Stary nigdy bym cię o to nie podejrzewał! -Haha wkurzony Justin.
-Ej po pierwsze to Megan mnie pocałowała, po drugie jesteście kwita! Chyba jej nie wybaczysz?!
-Ja z miłości do niej jestem w stanie wszystko jej wybaczyć! Każdy zasługuje na drugą szansę!- to było słodkie, aż chciało mi się rzygać.
-Proszę Cię, bo zwymiotuję! Justin nie każdy zasługuje na drugą szansę. Byłam w stanie wybaczyć Ci pocałunek za kulisami, wysłuchałam Cię, gdy przeczytałam artykuł o tym, że jesteś ojcem dziecka Seleny, byłam szczęśliwa, gdy zabrałeś mnie do Włoch. To były wspaniałe 2tyg., gdy ośmieszyłeś Selenę mówiąc, że kochasz mnie, gdy mi się oświadczyłeś, gdy dowiedziałam się, że będziemy rodzicami. Płakałam z tobą, gdy ty płakałeś po tamtej nocy. Opowiedziałam Ci swój sekret. Justin kochałam Cię ale nie możemy być dalej razem, za bardzo mnie zraniłeś. Nie wiem czy mogę Ci zaufać.- łzy znów płynęły z moich oczu, Justin próbował być twardy.
-Megan wiem jak bardzo Cię skrzywdziłem, nie możesz odejść po tym co przeszliśmy razem! Megan "There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Tohether." - rozkleiłam się totalnie! Już chciałam powiedzieć "wybaczam" ale przypomniałam sobie jak mnie skrzywdził. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech.
-Wypierdzielaj!- był zaskoczony moją reakcją. Wskazałam mu drzwi. Tak bardzo mnie drażnił ale z drugiej strony chciałam żeby tu był.- Siedź na korytarzu!- nie wiem co mi odbiło.
-------------------------------
No to mamy 12 rozdział. Jak się podoba? Jak wam mijają wakacje, gdzie pojechaliście?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz