piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 14 "Nasza miłość jest wieczna"

-Selena pewnie będzie wszystko opowiadać, więc może udawaj zaskoczoną i płacz?? Albo do auta wsiądź szczęśliwa, w studio jak Selena będzie opowiadać będziesz smutniała albo coś. Potem będziesz chciała odejść, a ja cię pocałuje?
-Okej. Kiedy przyjdzie psycholog?
-I tak nic ci nie jest!

*Dzień wywiadu *
Wizyta psychologa nie była straszna, był zdziwiony że tak dobrze się trzymam po utracie dziecka. To zasługa Jusa.
Dziś mieliśmy wprowadzić nasz plan w życie. Staliśmy za kulisami programu, Selena też była. Ciągle szczerzyła się do Justina, wyglądała jakby jej ktoś przykleił ten uśmiech. Może lubi wyglądać jak kretynka? Poproszono by Justin wszedł do studia. Jak w każdym wywiadzie pytali go o fanów, karierę i związek. Justin cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania aż w końcu nadeszła kolej bym weszła z Seleną. Usiadłam obok Justina,  a Selena na fotelu.
-Megan mogłabyś wyjaśnić co stało się 2-3 dni temu? Jak się czujesz po wypadku? - zapytał prowadzący (Dick)
-Dzięki Dick czuje się świetnie, to dzięki Justinowi. Nie wiem czy mogę powiedzieć co wydarzyło się tamtego wieczoru-spojrzałam na Justina, a on uśmiechnął się porozumiewawczo więc kontynuowałam -Poszłam na zakupy, Afrodytę zostawiam pod czujnym okiem Jusa. Do domu wróciłam ok.19, nie zastałam go w salonie, więc poszłam do sypialni. Po otwarciu drzwi zobaczyłam jak pół naga Selena leży na MOIM pół nagim narzeczonym, pokłóciliśmy się. Spakowałam walizki, wzięłam dziecko i wtedy to się stało- z oczu popłynęły mi łzy, Justin otarł mi je. -Ciekawa jestem co Sel ma do powiedzenia.
-Seleno słuchamy. -zachęcił Dick.
-Justin zadzwonił do mnie ok.17:30 mówiąc, że Megan wyszła i chciałby się spotkać. Zadzwoniłam po taksówkę i po 20min byłam u Jusa, najpierw gadaliśmy i piliśmy piwo,  a potem.... Justin zabrał mnie do sypialni. Kocham Justina więc nie opierałam się, byliśmy w trakcie kiedy do pokoju wparowała Meg. - Mi po policzkach spływały łzy, spojrzałam wymownie na Justina. Czas rozpocząć plan.
-Justin!  Jak mogłeś?!  Mówiłeś, że było inaczej! -szlochałam
-Bo było inaczej!
-Wychodzę, nie mam zamiaru cię słuchać!
-Meg, kochanie zaczekaj! - zdążyłam odejść zaledwie metr gdy poczułam rękę Justina zaciskającą się na moim nadgarstku. Szarpałam się ale on nadal mocno mnie trzymał. Stałam i patrzyłam w podłogę. -Spójrz na mnie, proszę. -Chwycił mnie za podbróde k bym na niego popatrzyła ale odwróciłam wzrok. -Proszę. -wyszeptał, podniosłam wzrok. -Wiesz,  że Cię kocham i nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Przepraszam. -pocałował mnie. Zauważyłam wredny uśmieszek na twarzy Sel, więc grałam dalej.
-Odwal się!  Myślisz, że jeden pocałunek coś zmieni?! - puściłam mu oczko. Chwycił moją twarz w obie ręce i złożył na mych ustach długi, namiętny pocałunek.
-Lepiej? Wierzysz mi czy jej? - wskazał głową Selenę. Przygryzłam wagę udając, że nad czymś się zastanawiam.
-Tobie. Selena mogłaby bardziej ukrywać swój uśmiech. Naszej miłości nic nie jest w stanie zniszczyć. Wątpię by Juju do ciebie wrócił. Każdy wie,  że byłaś z nim dla kasy i sławy.
-A ty dlaczego z nim jesteś? - zapytała zła
-Bo go kocham. Nie interesują mnie jego pieniądze. Dla mnie liczy się uczucie.
-Za to cię kocham, moja Shawty. Kiedy się pokłóciliśmy oddałaś mi pierścionek, przyjmiesz go teraz??
-Tak, Justin!  Kocham Cię!- Sel przewróciła oczami.
-Błagam bo rzygnę! - popatrzyliśmy na nią i pocałowaliśmy się.
-Megan jutro ślub. Haha.- powiedział Justin
-Co z kosmetyczką, fryzjerką?- zapytałam
-Spokojnie. -odparł.
-Nie chcę wam przerywać ale musimy już kończyć.- rzekł Dick. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze studia.

*Oczami Justina*
Nasz plan wypalił. Jutro ślub, bardzo się z tego cieszę. Megan jakoś nie szczególnie opłakuje Afrodytę, pewnie nie ma na to czasu bo ciągle coś robi. Boję się, ze stracę Megan na zawsze, muszę się pilnować, już wystarczająco ją skrzywdziłem, a ona nadal mi wybacza. Jak ona to znosi?!- z tymi myślami zasnąłem. Obudził mnie alarm w telefonie, jest 8:00, w kościele mamy być na 12:00. Obudziłem Megan. Jej kosmetyczka i fryzjerka przyjdą o 9:00, mnie wystylizuje Vanessa. Zjedliśmy w spokoju śniadanie, Megan poszła wziąć prysznic, a ja tak bez niczego wszedłem jej do łazienki.
-BIEBER!!- krzyknęła na cały dom.
-No co?! Też mi weszłaś do łazienki.- zaśmiałem się.
-Chodź tu.-rzekła. Zacząłem ściągać ubrania, zostały już tylko moje bokserki i koszulka.- Po co się rozbierasz?
-Eee....no.. myślałem, że masz ochotę na wspólną kąpiel. - uśmiechnąłem się.
-Chciałam dać Ci buziaka!- zaśmiała się. Podszedłem do niej i już prawie ją pocałowałem, gdy nagle na twarzy poczułem strumień wody.
-Hej! Co to ma być?!- udałem złego.
-Mówiłam, że się odegram za wrzucenie mnie do wanny.- zaczęliśmy się śmiać.
Usłyszałem pukanie do drzwi, to kosmetyczka i fryzjerka Megan.
-Kotku kosmetyczka i fryzjerka przyszły! -krzyknąłem z dołu. Dziewczyna zeszła po chwili do salonu po czym wraz z paniami udała się do sypialni zamykając drzwi na klucz.
Zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu zobaczyłem "Vanessa". Nie przyjdzie bo samolot się opóźnia, no nic sam się przygotuję. Poszedłem do pokoju i ubrałem się w garnitur , spodnie i krawat. Postawiłem włosy na żelu i umyłem zęby. Obydwoje byliśmy gotowi. Do kościoła pojechaliśmy osobno. Po 20min byliśmy na miejscu. Wszedłem do środka budynku i czekałem aż wejdzie moja przyszła żona. Zaczęły dzwonić kościelne dzwony. Meg weszła do kościoła prowadzona przez dziadka aż po sam ołtarz. Wyglądała ślicznie! Jej suknia pasowała do niej idealnie, była długa, atłasowa z elementami koronkowymi bez ramiączek.
-Przynajmniej nie będzie problemu z jej zdjęciem.- przemknęło mi przez myśl.
Megan już stała naprzeciwko mnie, przytuliłem ją.
-Ja Justin biorę sobie Ciebie Megan za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę Cię aż do śmierci.- rzekłem, a po policzkach Megan spłynęły łzy.
-Ja Megan biorę sobie Ciebie Justinie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę Cię aż do śmierci.- mówiła szlochając ze szczęścia, ja szeroko się uśmiechałem.
-Megan przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- założyłem obrączkę na jej palec.
-Justin przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- włożyła obrączkę na mój palec.
-Możesz pocałować pannę młodą.- rzekł ksiądz.
Przylgnąłem wargami do ust żony, nie mogłem się oderwać, ten pocałunek był długi i bardzo namiętny. Musieliśmy przerwać bo zabrakło nam powietrza. Wszyscy nam wiwatowali.
-------------------------------------------------------------------------------
No kochani mamy już 14 rozdział. Jak wam się podoba? Widzę dużo wyświetleń bloga, a mało komentarzy. Może to zmienimy? :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz