*Następny dzień*
-Witajcie dzieci!- Pattie uścisnęła nas- Megan jak się czujesz?
-Dziękuję, dobrze.- odparłam
-Witaj wnusiu! Meg, kochanie!- dziadkowie Jusa
-To ja pójdę po Afrodytę- rzekłem i chwilę później wszyscy siedzieliśmy w salonie.
-Jaka ona śliczna! Podobna do Megan.- mówiła Pattie
-Ma oczy jak Justin!- zachwycali się dziadkowie.
*Oczy Meg"
Przyszli dziadkowie Jusa i jego mama. Zachwycali się małą.
-Proszę pani...- rzekłam do mamy JB
-Jaka pani?! Mów mi mamo.- odparła
-Okej. Mamo pójdziesz jutro ze mną po suknię ślubną?
-Oczywiście! Bardzo się cieszę.- była bardzo uradowana
Całe popołudnie minęło w miłej atmosferze. Kiedy goście poszli byłam bardzo zmęczona, od razu poszłam spać. Mała budziła się kilka razy w nocy ale Justin do niej wstawał. Kiedy się obudziłam zeszłam na dół, a tam zobaczyłam krzątającego się w kuchni Jusa, mała spała w kołysce.
-Dzień dobry, kochanie.-pocałowałam Jusa w usta.
-Hej, zrobiłem Ci śniadanie. Omlet na słodko.
-Jesteś kochany. Mama będzie tu o 12:00, która jest?- zapytałam wcinając omleta
-10:26, spoko wyrobisz się. Zaopiekuję się Afrodytą tylko co z karmieniem?
-Nakarmisz ją jak się obudzi i potem co 2h, mleko stoi w butelkach w lodówce.- skończyłam jeść.
-Okej. Smakowało?- ach ten jego uśmiech
-Pewnie! Idę się szykować.- poszłam na górę.
O 12:00 przyszła Pattie, dałam Jusowi kilka wskazówek co do Afrodyty i poszłyśmy. Byłyśmy w kilku salonach z modą ślubną ale nie było nic ciekawego, szukałam sukienki od 5,5h!
-Ten sklep będzie ostatni, jeśli nic nie znajdę do ołtarza pójdę w bieliźnie.- powiedziałam trochę zła.
-Justinowi chyba by to nie przeszkadzało.- zaśmiałyśmy się obie.
-On by pewnie powiedział, że mogę iść nago! jednak wolę być w coś ubrana.- znów się zaśmiałyśmy.
Z tego sklepu wyszłam z "bananem" na twarzy, gdyż kupiłam sobie idealną sukienkę. Była tradycyjnie biała i długa. Wykonana z satyny i koronki, nie miała ramiączek. Dokupiłam do niej bolerko z krótkim rękawem, diadem, buty oraz biżuterię. Justin kazał mi zaszaleć z ceną sukni i dodatków, więc chyba zaszalałam bo na wszystko wydałam ok.25 000$. Teraz już w spokoju mogłam czekać na ten magiczny dzień. Wesele miało być skromne ale nie mogło zabraknąć Ushera, Jedana Smitha, Rihanny i Chrisa Browna, Dreka, Ashley Tisdale i kilku innych sław prócz Seleny.
*kilka dni przed ślubem*
Ok. 19:00 wróciłam z zakupów, Afrodyta spała, Justina nie było w salonie, więc udałam się do sypialni. Kiedy otworzyłam drzwi zamurowało mnie! Zobaczyłam pół nagiego Justina i Selenę również pół nagą. Całowali się ale kiedy mnie zobaczyli oderwali się od siebie. Z oczu płynęły mi łzy, niczym Nigara.
-Megan! Kochanie!- mówił Justina, w dodatku spokojnie, pff.
-To swoje "kochanie" wsadź sobie w dupę! Chyba nie powiesz, że się potknęła i zdarliście sobie ciuchy?! Mówiłeś, że mnie kochasz!- podszedł do mnie by mnie przytulić ale ja z całej siły jebłam go w policzek.
-Należało mi się.-odparł, poczułam alkohol.
-Piłeś?! Człowieku masz dziecko w domu ale jak widać ono cię nie interesuje bo wolisz lizać się z Gomez! Jesteś gnojem! Nienawidzę Cię! Rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę!
-Wybacz mi! Jestem podpity, nie zrobiłem tego umyślnie! Megan kocham Ciebie i tylko Ciebie! Musisz mi wybaczyć, proszę!- po jego policzkach spływały łzy, przytulił mnie. Odsunęłam się od niego i znów dostał w twarz.
-Jesteś po prostu żałosny! Gdybyś mnie kochał to byś myślał co robisz! Co mi strzeliło do głowy, żeby chodzić z Bieberem?! Jaka ja byłam głupia! Ja cię kochałam, a ty potraktowałeś mnie jak szmatę! Robiłam wszystko żebyś był szczęśliwy, urodziłam TWOJE dziecko, blee. Brzydzę się tobą!- mówiłam nie przestając płakać.
-Jak to KOCHAŁAŚ mnie?! Nie zrobiłem tego umyślnie, nie chcę lasek na jedną noc, chcę Ciebie!- widziałam żal i smutek w jego oczach, musiałam być silna by mu nie ulec.
-Normalnie kochałam ale przestałam!- rzuciłam mu obrączką w twarz.-Zraniłeś mnie wiele razy, wybaczałam tego już Ci nie wybaczę! Wyprowadzam się, zabieram Afrodytę!
-Nie możesz! Proszę nie zabieraj mi jej! Megan błagam!
Poszłam do sypialni, wzięłam walizkę i wpakowałam do niej ubrania swoje i córki. Ubrałam Afrodytę, wsadziłam ją do nosidełka i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Szłam przed siebie na nic nie zwracajać uwagi.
*Oczami Biebsa*
Boże jaki ze mnie debil, straciłem ją na zawsze. Ją i Afrodytę! Muszę ją odzyskać! Musi mi wybaczyć, kiedy siedziałem i użalałem się nad sobą usłyszałem trzask. Wybiegłem z domu i jakieś 200m dalej zobaczyłem leżącą na ziemi Megan i Afrodytę!
-------------------
No i mamy 11 rozdział. Co myślicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz