wtorek, 30 lipca 2013

GŁOSUJEMY!

Sprężamy dupki i głosujemy :D Zwłaszcza na "MTV Hottest"
"WORLD MUSIC AWARDS"
1. World’s Best Song (Boyfriend) - http://www.worldmusicawards.com/#!worlds-best-song/ct9a
2. World’s Best Album (Believe i Believe Acoustic) - http://www.worldmusicawards.com/#!worlds-best-album/c1rv6
3. World’s Best Music Video (Beauty And A Beat) - http://www.worldmusicawards.com/#!worlds-best-video/cdjm
4. World’s Best Male Artist - http://www.worldmusicawards.com/#!worlds-best-male-artist/c207t
5. World’s Best Live Act - http://www.worldmusicawards.com/#!worlds-best-live-act/c1wvu
6. World’s Best Entertainer of the Year - http://www.worldmusicawards.com/#!worlds-best-entertainer-of-the-year/clqm

"TEEN CHOICE AWARDS"
KATEGORIA: SINGLE - MALE ARTIST
KATEGORIA: MALE ARTIST
KATEGORIA: MALE HOTTIE
KATEGORIA: TWITTER PERSONALITY
STRONA: http://www.teenchoiceawards.com/
Nie wiesz jak głosować? Zajrzyj tutaj: http://www.twitlonger.com/show/n_1rlkiqg

"MTV HOTTEST"
Wszystko co musicie zrobić to tweet'nąć "‪#‎MTVHottest‬ Justin Bieber" na końcu tweet'a - nie wolno nic po tym pisać. Wpis liczy się jako jeden głos (RT's także się liczą). Głosowanie kończy się 18 sierpnia, a zwycięzca zostanie ogłoszony 31.
Tu możecie sprawdzać postępy w głosach:http://www.mtv.co.uk/hottest


http://www.eska.pl/news/justin_bieber_wystapi_na_super_bowl_2014_tego_chca_beliebers_sprawdz_nowa_akcje_fanow_video/86228 -głosujemy Misiaczki :*

Mam nadzieję, że Justin może na nas liczyć :D

piątek, 26 lipca 2013

Rozdział 14 "Nasza miłość jest wieczna"

-Selena pewnie będzie wszystko opowiadać, więc może udawaj zaskoczoną i płacz?? Albo do auta wsiądź szczęśliwa, w studio jak Selena będzie opowiadać będziesz smutniała albo coś. Potem będziesz chciała odejść, a ja cię pocałuje?
-Okej. Kiedy przyjdzie psycholog?
-I tak nic ci nie jest!

*Dzień wywiadu *
Wizyta psychologa nie była straszna, był zdziwiony że tak dobrze się trzymam po utracie dziecka. To zasługa Jusa.
Dziś mieliśmy wprowadzić nasz plan w życie. Staliśmy za kulisami programu, Selena też była. Ciągle szczerzyła się do Justina, wyglądała jakby jej ktoś przykleił ten uśmiech. Może lubi wyglądać jak kretynka? Poproszono by Justin wszedł do studia. Jak w każdym wywiadzie pytali go o fanów, karierę i związek. Justin cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania aż w końcu nadeszła kolej bym weszła z Seleną. Usiadłam obok Justina,  a Selena na fotelu.
-Megan mogłabyś wyjaśnić co stało się 2-3 dni temu? Jak się czujesz po wypadku? - zapytał prowadzący (Dick)
-Dzięki Dick czuje się świetnie, to dzięki Justinowi. Nie wiem czy mogę powiedzieć co wydarzyło się tamtego wieczoru-spojrzałam na Justina, a on uśmiechnął się porozumiewawczo więc kontynuowałam -Poszłam na zakupy, Afrodytę zostawiam pod czujnym okiem Jusa. Do domu wróciłam ok.19, nie zastałam go w salonie, więc poszłam do sypialni. Po otwarciu drzwi zobaczyłam jak pół naga Selena leży na MOIM pół nagim narzeczonym, pokłóciliśmy się. Spakowałam walizki, wzięłam dziecko i wtedy to się stało- z oczu popłynęły mi łzy, Justin otarł mi je. -Ciekawa jestem co Sel ma do powiedzenia.
-Seleno słuchamy. -zachęcił Dick.
-Justin zadzwonił do mnie ok.17:30 mówiąc, że Megan wyszła i chciałby się spotkać. Zadzwoniłam po taksówkę i po 20min byłam u Jusa, najpierw gadaliśmy i piliśmy piwo,  a potem.... Justin zabrał mnie do sypialni. Kocham Justina więc nie opierałam się, byliśmy w trakcie kiedy do pokoju wparowała Meg. - Mi po policzkach spływały łzy, spojrzałam wymownie na Justina. Czas rozpocząć plan.
-Justin!  Jak mogłeś?!  Mówiłeś, że było inaczej! -szlochałam
-Bo było inaczej!
-Wychodzę, nie mam zamiaru cię słuchać!
-Meg, kochanie zaczekaj! - zdążyłam odejść zaledwie metr gdy poczułam rękę Justina zaciskającą się na moim nadgarstku. Szarpałam się ale on nadal mocno mnie trzymał. Stałam i patrzyłam w podłogę. -Spójrz na mnie, proszę. -Chwycił mnie za podbróde k bym na niego popatrzyła ale odwróciłam wzrok. -Proszę. -wyszeptał, podniosłam wzrok. -Wiesz,  że Cię kocham i nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Przepraszam. -pocałował mnie. Zauważyłam wredny uśmieszek na twarzy Sel, więc grałam dalej.
-Odwal się!  Myślisz, że jeden pocałunek coś zmieni?! - puściłam mu oczko. Chwycił moją twarz w obie ręce i złożył na mych ustach długi, namiętny pocałunek.
-Lepiej? Wierzysz mi czy jej? - wskazał głową Selenę. Przygryzłam wagę udając, że nad czymś się zastanawiam.
-Tobie. Selena mogłaby bardziej ukrywać swój uśmiech. Naszej miłości nic nie jest w stanie zniszczyć. Wątpię by Juju do ciebie wrócił. Każdy wie,  że byłaś z nim dla kasy i sławy.
-A ty dlaczego z nim jesteś? - zapytała zła
-Bo go kocham. Nie interesują mnie jego pieniądze. Dla mnie liczy się uczucie.
-Za to cię kocham, moja Shawty. Kiedy się pokłóciliśmy oddałaś mi pierścionek, przyjmiesz go teraz??
-Tak, Justin!  Kocham Cię!- Sel przewróciła oczami.
-Błagam bo rzygnę! - popatrzyliśmy na nią i pocałowaliśmy się.
-Megan jutro ślub. Haha.- powiedział Justin
-Co z kosmetyczką, fryzjerką?- zapytałam
-Spokojnie. -odparł.
-Nie chcę wam przerywać ale musimy już kończyć.- rzekł Dick. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze studia.

*Oczami Justina*
Nasz plan wypalił. Jutro ślub, bardzo się z tego cieszę. Megan jakoś nie szczególnie opłakuje Afrodytę, pewnie nie ma na to czasu bo ciągle coś robi. Boję się, ze stracę Megan na zawsze, muszę się pilnować, już wystarczająco ją skrzywdziłem, a ona nadal mi wybacza. Jak ona to znosi?!- z tymi myślami zasnąłem. Obudził mnie alarm w telefonie, jest 8:00, w kościele mamy być na 12:00. Obudziłem Megan. Jej kosmetyczka i fryzjerka przyjdą o 9:00, mnie wystylizuje Vanessa. Zjedliśmy w spokoju śniadanie, Megan poszła wziąć prysznic, a ja tak bez niczego wszedłem jej do łazienki.
-BIEBER!!- krzyknęła na cały dom.
-No co?! Też mi weszłaś do łazienki.- zaśmiałem się.
-Chodź tu.-rzekła. Zacząłem ściągać ubrania, zostały już tylko moje bokserki i koszulka.- Po co się rozbierasz?
-Eee....no.. myślałem, że masz ochotę na wspólną kąpiel. - uśmiechnąłem się.
-Chciałam dać Ci buziaka!- zaśmiała się. Podszedłem do niej i już prawie ją pocałowałem, gdy nagle na twarzy poczułem strumień wody.
-Hej! Co to ma być?!- udałem złego.
-Mówiłam, że się odegram za wrzucenie mnie do wanny.- zaczęliśmy się śmiać.
Usłyszałem pukanie do drzwi, to kosmetyczka i fryzjerka Megan.
-Kotku kosmetyczka i fryzjerka przyszły! -krzyknąłem z dołu. Dziewczyna zeszła po chwili do salonu po czym wraz z paniami udała się do sypialni zamykając drzwi na klucz.
Zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu zobaczyłem "Vanessa". Nie przyjdzie bo samolot się opóźnia, no nic sam się przygotuję. Poszedłem do pokoju i ubrałem się w garnitur , spodnie i krawat. Postawiłem włosy na żelu i umyłem zęby. Obydwoje byliśmy gotowi. Do kościoła pojechaliśmy osobno. Po 20min byliśmy na miejscu. Wszedłem do środka budynku i czekałem aż wejdzie moja przyszła żona. Zaczęły dzwonić kościelne dzwony. Meg weszła do kościoła prowadzona przez dziadka aż po sam ołtarz. Wyglądała ślicznie! Jej suknia pasowała do niej idealnie, była długa, atłasowa z elementami koronkowymi bez ramiączek.
-Przynajmniej nie będzie problemu z jej zdjęciem.- przemknęło mi przez myśl.
Megan już stała naprzeciwko mnie, przytuliłem ją.
-Ja Justin biorę sobie Ciebie Megan za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę Cię aż do śmierci.- rzekłem, a po policzkach Megan spłynęły łzy.
-Ja Megan biorę sobie Ciebie Justinie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że nie opuszczę Cię aż do śmierci.- mówiła szlochając ze szczęścia, ja szeroko się uśmiechałem.
-Megan przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- założyłem obrączkę na jej palec.
-Justin przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- włożyła obrączkę na mój palec.
-Możesz pocałować pannę młodą.- rzekł ksiądz.
Przylgnąłem wargami do ust żony, nie mogłem się oderwać, ten pocałunek był długi i bardzo namiętny. Musieliśmy przerwać bo zabrakło nam powietrza. Wszyscy nam wiwatowali.
-------------------------------------------------------------------------------
No kochani mamy już 14 rozdział. Jak wam się podoba? Widzę dużo wyświetleń bloga, a mało komentarzy. Może to zmienimy? :D

Ogłoszenia parafialne...

Słuchajcie! Jest głosowanie na najgorętszą gwiazdę lata,na pierwszym miejscu jest 1D, mają nad nami sporą przewagę. To musi się zmienić! Nie zwlekamy na limity i głosujemy na Justina.

http://www.mtv.co.uk/hottest
Można głosować do 18 sierpnia, a wyniki zostaną ogłoszone 31 sierpnia :)

PRZYPOMNIENIE

 W dniach 27-29 lipca będą organizowane akcje na Twitterze,  które mają udowodnić mediom,  że Justin i Beliebers nie są tylko na chwilę,  a na zawsze.

27 lipca
Na Twitterze piszemy do Justina
"I'm never leaving u,  cause you are everything"
Pod teledyskiem "Baby"
"We are proud of Justin"
28 lipca
Na Twitterze robimy akcję
#JustinBieberYouAreOurEverything
#BeliebersLoveJustin
29 lipca
Na każdej stronie hejtującej Justina piszemy
"Jesteśmy od was silniejsi"
"We are stronger than you"
Zależy w jakim języku prowadzona jest strona :3
Via. Jestem dumna z tego,  że jestem Belieber,  a Ty?

To jutro sprężamy dupki i dajemy z siebie wszystko Kochani :D
Kocham Was ;*
No i tego "normalnego" pana też: Justin . Czemu mnie śmieszy to jak on je te płatki? o.O


środa, 24 lipca 2013

Na zawsze w naszych sercach.

Włączcie to sobie, TO będzie lepszy nastrój :D


Kelsey siedziała w salonie i oglądała wiadomości, ja zaś przygotowywałam kolację. Z odbiornika usłyszałam donośne "Wiadomość z ostatniej chwili". Odruchowo podeszłam do telewizora i klapnęłam na sofie obok córki.
-Jeden z naszych informatorów donosi, iż dnia dzisiejszego doszło do bardzo poważnego wypadku. Zginęła jedna osoba, druga jest ciężko ranna. Składam kondolencje rodzinie Justina Biebera...-słysząc te słowa zakrztusiłam się własną śliną.
-Mamo, wszyst...-zaczęła Kels ale uciszyłam ją gestem ręki i czekałam na dalsze informacje.
-Pamiętamy go jako 15-latka z grzywką zaczesaną na bok i wysokim głosem. Beliebers, oddane fanki Kanadyjczyka pamiętają go zapewne inaczej niż zwykli ludzie i hejterzy.- Nie mogłam dalej tego słuchać i wyłączyłam sprzęt a pilot posłałam na drugi koniec domu.
Zarwałam się z sofy i szybko zbiegłam do piwnicy, odnajdując w niej swoje rzeczy z okresu dorastania. Wszystkie pudełka położyłam na podłodze. Przykucnęłam przy nich i zaczęłam szlochać, po kolei  z każdego pudełka wyjmowałam plakaty, książki, filmy, flakoniki po perfumach i to co było najbliższe memu sercu- trochę potargany bilet na jego koncert z 25 marca 2013r. i pamiątkowe zdjęcie z M&G. Mój szloch przerodził się w histeryczny płacz, z każdą chwilą płakałam jeszcze bardziej, o ile to było możliwe.
Do piwnicy weszła Kelsey, popatrzyła na mnie smutna i usiadła obok obejmując mnie ramieniem.
-Mamo, spokojnie!
-Jak mam być spokojna kiedy go już nie ma?!- wykrzyczałam, a córka drgnęła pod wpływem tonu mojego głosu.
-Ale kogo? Mamo, kto to był?! Opowiedz mi o tym, proszę.
W pewnym sensie ucieszyłam się, z tego, że Kelsey chce mnie wysłuchać i da mi się wygadać.
Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. Jak odnalazłam Justina, jak zmienił moje życie, jak walczyłam z hejterami, jak cieszyłam się na wieść o tym, że zawita w Polsce. Na sam koniec opowiedziałam jej jak Justin stał się tym kim jest. Opowiadanie tego wszystkiego zajęło mi dobre 3h, a Kels słuchała mnie cierpliwie. Zauważyłam, że po jej policzkach spływają łzy.
-To wszystko skończyło się wraz z jego wypadkiem.- zakończyłam swoją wypowiedź i znów zaniosłam się płaczem.
-Nie mamo, nie skończyło się!- powiedziała poważnie dziewczyna.
-Obiecał, że nigdy nas nie zostawi! Miał zawsze być przy nas! Złamał obietnicę!- krzyczałam na cały dom.
-Mamo! Ogarnij się do cholery i mnie posłuchaj!-Kelsey potrząsnęła mną, a ja spojrzałam w jej oczy. Były takie same jak Justina, a przecież nie jest jego córką.-  Mówił, że was nie opuści i nie opuścił bo jest tu- dotknęła dłonią mojej lewej piersi- w twoim sercu, rozumiesz?
-Kels to nie takie proste! Odszedł człowiek, który nauczył mnie wielu rzeczy. Odszedł Kidrauhl. Mam gdzieś co inni mówią na jego temat, kocham go mimo, że mam męża i córkę. "Związek Justina i Beliebers jest jak oko i dłoń. Kiedy zranisz dłoń z oka popłyną łzy, a jeśli z oka popłyną łzy, dłoń je ociera." (pozwoliłam sobie to zacytować :))
-Mamo Kidrauhl na pewno nie chciałby żebyś teraz płakała. Chciałby żebyś wierzyła w to, że jemu jest tam lepiej i spotkał Avalanę i wiele innych wspaniałych Beliebers, a także spotka ciebie. Wierzę, że kiedyś się spotkacie i znów będziesz mogła mu powiedzieć jak bardzo go kochasz.- pocałowała mnie w policzek i podniosła z podłogi wszystkie płyty Justina.
-Co ty robisz?!- zapytałam przerażona.
-Idę je włączyć, a co? Zaraz mam zamiar przeczytać jego książki.- uśmiechnęła się.
-Ty nigdy nie czytałaś książek, zwłaszcza biografii, a co mówić o autobiografii!
-Ludzie się zmieniają, mamo. Mam zamiar to przeczytać bo twoja opowieść sprawiła, że jego osoba mnie zainteresowała.
-Masz rację, nie będę się mazać bo JB by tego nie chciał. On nie lubił patrzeć jak płaczemy i cierpimy z jego powodu.- wyszłyśmy z piwnicy zostawiając wszystko rozwalone.
Chwilę później głośno śpiewałam utwory Kidrauhl'a. Kels patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
---------------------------------
Ten FILMIK zainspirował mnie do napisania tego opowiadania.
Jak Wam się podobało? Liczę na jakieś komentarze z opinią :) Cudem powstrzymałam się od zmiany końca tej historii.  Wiem, że nie powinnam tak pisać kiedy Kidrauhl żyje ale nie mogłam się powstrzymać.Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Łapajcie naszego Słodziaka <3
Jaki słodziak po lewej *.*


Forever Belieber

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 13 "Nasza miłość jest wieczna"

-Megan wiem jak bardzo Cię skrzywdziłem, nie możesz odejść po tym co przeszliśmy razem! Megan "There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Tohether." - rozkleiłam się totalnie! Już chciałam powiedzieć "wybaczam" ale przypomniałam sobie jak mnie skrzywdził. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech.
-Wypierdzielaj!- był zaskoczony moją reakcją. Wskazałam mu drzwi. Tak bardzo mnie drażnił ale z drugiej strony chciałam żeby tu był.- Siedź na korytarzu!- nie wiem co mi odbiło.

*Trochę później*
Przemyślałam sobie wszystko dokładnie i doszłam do wniosku, że to zawsze przez Selenę się kłócimy. Ona od początku próbowała zniszczyć nasz związek. Przypomniał mi się wieczór kiedy przed wyjazdem Justin, wtedy podarował mi łańcuszek z napisem "Together forever". Pamiętam jak powiedział "nie ważne jak daleko będę, nigdy nie zrobię nic by Cię skrzywdzić", "za bardzo Cię kocham". Zrozumiałam, że to przy nim czułam się księżniczką (nie z powodu kasy), przy nim czułam się bezpieczna, przy nim mogłam być sobą. Nadal go kocham, muszę z nim pogadać. Sięgnęłam po telefon i napisałam do Jusa "przyjdź, musimy pogadać, proszę". Po chwili Justin wszedł do pokoju, uśmiechał się.
-Siedziałeś cały czas na korytarzu?!- pokiwał głową.- Czemu?
-Wiedziałem, że będziesz chciała pogadać, poza tym chciałem być przy Tobie.- podrapał się po głowie.
-Siadaj. Przemyślałam sobie wszystko, wszystkie nasze kłótnie wybuchały przez Selenę, ona chciał nas zniszczyć. (powiedziała mu tez to o czym pisałam wyżej ;3) Justin kocham Cię ale nie wiem jak długo tak wytrzymam.
-Ona próbowała nas zniszczyć i fizycznie i psychicznie! Franca zabrała mi to co dla mnie najważniejsze, Ciebie i Afrodytę.- poleciały mu łzy.
-Zraniłeś mnie bardzo! Ale musimy pokazać Selenie, że nasza miłość jest w stanie przetrwać wszystko!- rzekłam.
-Czyli....wybaczasz mi?- powiedział uradowany.- Boże jak ja Cię kocham!
-Nie powiedziałam, że wybaczam! "Together trough the strom". Też Cię kocham.- Przybliżyłam się do niego i go pocałowałam bardzo namiętnie.Tak mi go brakowało! Zadzwonił mój telefon, to Kate (przyjaciółka)

*Rozmowa*
K: Co za dupek! Zdradził Cię z tą Gnomleną! Zabił dziecko, jak on może z tym żyć?!
M: Cześć. Hahahah Gnomlena? Wymyślałaś to na szybko? Nie on zabił dziecko tylko ja w pewnym sensie. Nie patrzyłam gdy przechodziłam przez ulicę! Ten dupek siedzi koło mnie. Pogodziliśmy się, nie wybaczę mu tego co mi zrobił ale nie możemy pokazać Selenie, że wygrała.
K: Dobra, dobra. Jak się czujesz? Pozdrów dupka ode mnie hihi.
M: Justin, Kate cię pozdrawia!- wydarłam się na niego.- On ciebie też pozdrawia. Fizycznie jest ok, psychicznie trochę gorzej.
K: Trzymam za was kciuki. Pa kochana.
M: Dzięki, pa.

- Po jutrze mam wywiad. Jedziesz ze mną? Proszę.- rzekł chłopak
-Pewnie! Lubię udzielać wywiadu.- cmoknęłam go w polik.- Możesz znaleźć lekarza i zapytać o wypis? Chcę już do domu.
-Mhm.- odparł mój skarb po czym wyszedł.
To dziwne wczoraj zmarła Afrodyta, a ja zamiast ją opłakiwać to się uśmiecham i ciesze z wywiadu. Ze mną jest coś nie tak! Może to do mnie nie dotarło? Afrodyta miała kilka tygodni, no nie wiem ale to lepiej bo nie będę musiała chodzić do psychologa. Z zamyśleń wyrwał mnie głos mojego seksownego chłopaka. Pożerałam go wzrokiem.
-Możesz wyjść jutro rano ale najpierw psycholog Cię zbada.-na jego twarzy widniał szczery uśmiech.
-Zostaniesz ze mną?- zapytałam niepewnie
-Dla Ciebie wszystko.- cmoknął mnie w czoło.
-Nie jesteś na mnie zły?- popatrzył na mnie zdziwiony- No za Afrodytę i w ogóle.- Posmutniał.
-Shawty już nic nie przywróci życia naszej małej kochanej Afrodycie. Nie zrozum mnie źle ale wydaje mi się, że to jest moja kara od Boga za te wszystkie zdrady.
-Ukarał nas oboje. Mnie za co?- zachichotałam- A może to nie kara tylko ostrzeżenie? Może Bóg chce dać Ci do myślenia byś zmądrzał, zabrał Ci córkę, apotem zabierze ci....-załamał mi się głos na samą myśl.
-Nie zabierze, obiecuję.- usiadł na łóżku i przytulił mnie mocno do siebie.- Jest mały problem, wywiad będzie udzielała tez Selena. Nie trawię tej dziuni. Może jakiś plan działania? Hahah.
-Może udawajmy skłóconych? Jutro jak będę wsiadać do samochodu przybierzemy smutny wyraz twarzy, usiądę z tyłu. Co do studia to nie wiem, nie mam zamiaru Cię bić!
-Selena pewnie będzie wszystko opowiadać, więc może udawaj zaskoczoną i płacz?? Albo do auta wsiądź szczęśliwa, w studio jak Selena będzie opowiadać będziesz smutniała albo coś. Potem będziesz chciała odejść, a ja cię pocałuje?
-Okej. Kiedy przyjdzie psycholog?
-I tak nic ci nie jest!
--------------------------------------------------
Proszę bardzo 13 rozdział :3 Mam do Was prośbę, kochani. Widzę, że blog ma dużo wyświetleń ale komentarzy jest mało i nie wiem czy ktoś czyta to opowiadanie. Więc jeśli moglibyście zostawić komentarz, nawet jeśli miałby wyglądać tak " :) ". Komentarze motywują do dalszej pracy i wiem, że mam dla kogo pisać :) Możecie też napisać co Wam się podoba w tym blogu lub co przeszkadza :) A i nie miejcie do mnie pretensji o to, że w opowiadaniu wyzywam Selenę bo prywatnie nic do niej nie mam.

Jedna noc wszystko zmieniła....

-Justin chodź na imprezę, rozerwiesz się, zabawisz. Od rozstania z Agnes jesteś jakiś dziwny, mało towarzyski.- zachęcał Lil Twist.
-Stary na serio nie mam humoru na zabawę, alkohol, narkotyki i panienki w bieliźnie! Chcę Agnes, zrozum to do chuja!
-Kiedyś byłeś inny! Jakoś kręcenie z innymi laskami ci nie przeszkadzało kiedy byłeś z Agnes...
-Byłem wierny Agnes! To ona mnie zdradziła z moim kumplem!
-O boże do czego ty wracasz?!- zapytał poirytowany Twist- Przespali się razem, było minęło. Masz problem z głowy, nie musisz się już o nią martwić. Nie musisz płacić za jej zachcianki.
-Ty nie wiesz jak to jest kochać, prawda? Nie wiesz jak to jest dzielić życie z druga osobą. Nie wiesz jak to jest kłócić się o pierdoły. Nie wiesz jak to jest cieszyć się z sukcesów drugiej osoby! Jedyne co wiesz to jak uwieźć laskę i zadowolić ją w łóżku. Ty uciekasz od problemów ostro imprezując, a ja staram się je rozwiązać. Rozumiesz?!-krzyczałem na kumpla ale na nim to nie robiło wrażenia.
-Tobie na serio się w głowie poprzewracało! Przecież jak się ostro pokłóciłeś z Agnes to dzwoniłeś do mnie żebym Ci zorganizował narkotyki albo alkohol.- usprawiedliwił się Lil Twist.
-Nie rozśmieszaj mnie. Ile raz tak zrobiłem? Raz? Dwa? Byłem z Agnes ponad 4 lata i mimo, że się kłóciliśmy nie dzwoniłem do ciebie za każdym razem.- Lil podniósł ręce w geście obronnym.
-Okej, okej! Już się nie czepiam ale na serio przydało by ci się coś żebyś na chwilę zapomniał. To co idziesz?- dopytywał.
-Rany...A przestaniesz mi truć dupę?!- nie lubię jak ktoś mnie do czegoś zmusza
-Słowo.- położył prawą dłoń na sercu- Dobra zmywam się, będziemy u ciebie o 21!
-Ok, nara stary.- przybiliśmy piątkę i kumpel opuścił mój dom.
Dochodziła godzina 19:00 więc poszedłem do kuchni, w której zrobiłem sobie płatki, które zjadłem spokojnie. Odstawiłem talerz do zlewu i poszedłem do sypialni w celu wyjęcia jakichś czystych ciuchów. Wybrałem taki komplet i następnie udałem się do łazienki. Zdjąłem brudne ubrania i wrzuciłem je do kosza na pranie. Nalałem wody do wanny i zanurzyłem się cały. Kiedy wyszedłem ubrałem się, wysuszyłem i uczesałem włosy, psiknąłem się perfumami i już byłem gotowy. Zszedłem na dół, akurat zadzwonił Twist.
-No siema stary, już jesteśmy.
-Już wychodzę. Tylko buty ubiorę.
Chwilę później siedziałem już w samochodzie. Odniosłem wrażenie, że część osób jest już upita. Po 20 min zatrzymaliśmy się pod klubem nocnym. Na początku podpierałem ściany ale po kilku drinkach szalałem na parkiecie z każdą dziewczyną. Ekipa gdzieś się rozsypała, pewnie byli w części ze striptizem,ech. Postanowiłem ich tam poszukać ale przeszkodziła mi w tym jedna ze striptizerek. Chwyciła mnie za rękę i poszliśmy w kierunku pokoi. Kiedy tylko drzwi się za nami zamknęły dziewczyna zaczęła tańczyć, nie robiło to na mnie specjalnego wrażenia. Po zakończonym przedstawieniu podeszła do mnie i spojrzała w moje oczy. Muszę przyznać, że było w niej coś co mnie przyciągało jak magnez. Położyłem dłoń na jej tali i lekko przyciągnąłem do siebie tak aby nasze czoła stykały się. Nim się obejrzałem leżeliśmy na łóżku całując się. Dziewczyna szybko pozbyła się mojej koszulki.
-Mmm cudna klata chłopcze.- powiedziała spoglądając na mój tors.
-Dziękuję, skarbie.- zerwałem z niej stanik.- jesteś taka seksowna.
Składałem pocałunki na jej szyi, zjeżdżając nimi coraz niżej zatrzymując się przy jej, hmm sporym biuście. Oderwałem się na chwilę od pięknego ciała dziewczyny, a ona spojrzała na mnie pytająco ale moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ściągnęła moje spodnie, które teraz leżały gdzieś na podłodze. Znów zająłem się biustem dziewczyny, tym razem masując i od czasu do czasu przygryzając go. Dziewczyna leżała na łóżku i wydawała z siebie ciche pojękiwania. Zjechałem niżej z pocałunkami zataczając kółka na jej brzuchu. Chyba postanowiła przejąc inicjatywę bo szybko obróciła nas tak, że teraz ja leżałem pod nią. Dziewczyna siedziała na mnie okrakiem, całując i czasem poruszając biodrami co doprowadzało mnie do szaleństwa. Teraz jej ręka znajdowała się w moich bokserkach lekko ściskając Jerrego, na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Przerwała czynność i podała mi małe opkowanie.
-Co to?- zapytałem
-Nie mam zamiaru nosić potem twojego bachora.
Zrobiłem to o co poprosiła i wróciła do przerwanej czynności z tym, że Jerry znajdował się w jej ustach. Myślałem, że zaraz oszaleję. Ona była cudowna. Podciągnąłem ją bliżej swojej twarzy i namiętnie pocałowałem. Składając namiętny pocałunek na jej ustach. Szybko nas obróciłem znów całując dekolt dziewczyny. Kiedy doszedłem do linii majtek lekko zsunąłem je z nóg dziewczyny i teraz leżały na podłodze. Nie zastanawiając się długo postanowiłem dokończyć to co zaczęliśmy. Finał był wspaniały. Dziewczyna co chwilę wypowiadała moje imię lub stękała. Po zakończonym stosunku dziewczyna wstała i ubrała to co jej zostało, czyli majtki. Niestety stanik leżał rozerwany bo nie chciało mi się bawić z rozpinaniem go.
-Mam tam wyjść świecąc cyckami?- zapytała śmiejąc się.
-A czemu by nie?
-Bo pokazuje cycki tym z którymi idę do łóżka, a nie wszystkim w klubie!
-To co mam ci zszyć ten stanik! Czy ci cycki odgryźć?!
-Co wolisz- odpowiedziała zadziornie.
-To wolę chyba nowy stanik ci kupić.
-Wystarczy, że się pofatygujesz do szafy- zaśmiała się, a ja wyciągnąłem z szafki seksowny komplet bielizny.- Dziękuję, kotku.
Dziewczyna ubrała podany przez mnie komplet i wyszła pierwsza. No cóż ja jeszcze skorzystałem z lustra w łazience bo moje włosy wyglądały jako po dzikim seksie ( :P ). Wolałbym, żeby kumple nie zadawali debilnych pytań. Zebrałem ciuchy z podłogi i ubrałem je, po czym wyszedłem z pokoju. Chwilę potem dopadł mnie Lil Twist.
-Stary i jak było?- zapytał uśmiechając się.
-O co ci chodzi?
-Nie rób ze mnie głupka. Dobrze wiem, że poszedłeś z Vanessą do pokoju. Chyba mi nie powiesz, że tam rozmawialiście.
-A sam nie wiesz jak to jest uprawiać seks z dziewczyną?- jakoś nie miałem ochoty na zdradzanie szczegółów kumplowi.
-No wyobraź sobie, że z nią jeszcze nie spałem. Podobno jest najlepsza i to ona wybiera sobie chłopaka z którym idzie do łóżka.
-No jest dobra. Więcej Ci nie powiem.- uśmiechnąłem się.
-Jak chcesz. Wracamy?- zapytał.
-Co się z tobą stało?! Zazwyczaj trzeba było cię siłą wynosić z tego klubu, a teraz sam chcesz wyjść? Nie no jestem pod wrażeniem.- zakpiłem.
-Daj spokój. Nie chce mi się z nimi  gadać. Wkurzają mnie.
-Od kiedy to twoi kumple cię wkurzają?
-Od dzisiaj. Zamkniesz się już czy chcesz w ryj?- zagroził.
-Zaryzykuję. Nie trafisz we mnie, jesteś kompletnie pijany.- powiedziałem unikając pierwszego ciosu.
Lil ledwo stał i chciał się ze mną bić, skoro mu tak zależy to okej. Przywaliłem mu w brzuch.
-Ty chuju!- usłyszałem od niego.
-Mówiłem? Trzeba było słuchać, a teraz się ogarnij i idziemy stąd.
-Hahah zabawny jesteś Bieber. Zawsze wiedziałem, że jesteś tchórzem. Tak jak twoja Agnes.- zaśmiał się szyderczo.
-A co do tego ma Agnes?- zapytałem zdumiony.
-No widzisz...to, że chciałem ją przelecieć ale ona bała się, że się dowiesz i jej nie wybaczysz.
-Do czego zmierzasz?- Twist chyba przesadził z alkoholem i narkotykami.
-Do tego, że pewnego dnia, kiedy ty wyszedłeś ja przyszedłem do was i ją.....
-Zgwałciłeś?!
-No tak. Suka na początku się opierała ale kiedy jej powiedziałem, że o wszystkim się dowiesz, uległa. Musze przyznać, że zajebista z niej laska. potem powiedziała ci, że przespała się z twoim kumplem.
-Ale nie powiedziała kto to był bo od razu wybiegła z domu płacząc. Ty skurwielu, zgwałciłeś moją dziewczynę. Zapłacisz mi za to!- zacząłem go bić bez opamiętania- Co z nią?- zapytałem przed odejściem, bo Lil leżał pół przytomny na podłodze.
-Sam zapytaj.- zza filaru wyszła Agnes.
-Nienawidzę Cię, słyszysz?!- krzyczałem do niego.
Agnes podeszła nie pewnie do mnie, a ja przytuliłem ją do siebie.
-Przepraszam.- powiedziała.
-Shhhh. Nic nie mów. Tęskniłem, kochanie.- pocałowałem ją w czoło.
-Powinnam powiedzieć Ci prawdę ale bałam się, że mi nie uwierzysz.
-Agnes zawsze ci wierzyłem.- dziewczyna pocałowała mnie namiętnie.
Wyszliśmy z klubu trzymając się za ręce, na szczęście nie było w pobliżu żadnych paparazzich.
-Musze Ci coś powiedzieć.-dziewczyna spojrzała na mnie zaciekawiona.- twist zabrał mnie do tego klubu żebym się rozerwał no i.....
-I przespałeś się z jakąś laską, tak?-zapytała, a ja przytaknąłem.-Nie byliśmy razem, więc nie ma o czym mówić.- przytuliła mnie.
Tej nocy zasnąłem szczęśliwy, że moja moja kobieta jest przy mnie.

 Jestem pewny, że chcę spędzić z nią resztę życia, więc kto wie co wydarzy się niebawem. Z Lil Twistem nie utrzymuję już kontaktu. Nie wybaczę mu tego co zrobił z Agnes i tego, że spowodował rozpad naszego związku.
-----------------------------------------------------------------------
Macie takie opowiadanko, trochę +18 ;p Jakoś pisanie takich scen mi nie wychodzi ale mam nadzieję, że się Wam spodoba :3
Prosiłabym Was o pozostawienie jakiegoś komentarza :D

wtorek, 16 lipca 2013

Pechowa jazda

Chcę Wam życzyć miłej lektury :D

-Wracam do domu, wreszcie skończyłam studia!- pomyślałam wkładając walizkę do bagażnika.
Usiadłam na miejscu kierowcy i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Przede mną jakieś 8h jazdy! No cóż jeżeli wybiera się szkołę w Arizonie, a mieszka w Los Angeles.
Na autostrady w Ameryce nie można narzekać ale na kierowców owszem. Jechałam sobie spokojnie, obok mnie pojawiło się Ferrari, które chciało mnie wyprzedzić. Zwolniłam by puścić samochód ale jego kierowca nie wykonywał żadnych czynności świadczących o wyprzedzaniu. Przycisnęłam gaz bo nie miałam zamiaru czekać wieczność, aż kierowca Ferrari mnie wyprzedzi. Jak na złość on akurat zjechał na mój pas, uderzając w bok mojego samochodu od strony kierowcy. Auto (moje) gwałtownie obróciło się i zatrzymało się na barierce. Sportowy wóz również zatrzymał się na barierce. Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam co się dzieje, całe ciało mnie bolało, a z nogi sączyła się czerwona ciecz.
-Dlaczego to musiało się stać?! Czemu tak blisko domu! Jeszcze 100km i cieszyła bym się z ponownego pobytu w domu.- mówiłam sama do siebie.
Z oddali usłyszałam syreny, Bogu dzięki ktoś zadzwonił na pogotowie. Słabłam z każda chwilą, więc kiedy pogotowie i straż dojechali na miejsce ja byłam pół przytomna.
-Słyszysz mnie?- zapytał mężczyzna
-Tak.- wymamrotałam.
-Jak się nazywasz? Ile masz lat?- zapytał ten sam głos.
-Nathalie MacCartney. Mam 20 lat. Wracam z Arizony. Co mi jest? Noga mnie boli!- wystękałam bo ból stawał się bardziej wyraźny.
-Jeszcze nie wiem. Jak na razie podam Ci leki przeciw bólowe, a jak strażacy cię wyciągną to przeniesiemy cię do karetki i ocenimy wstępnie twoje obrażenia. - po chwili poczułam lekkie ukłucie w ramię.
Strażacy robili coś przy zgniecionej części samochodu. Nie potrwało to długo bo 20min później nieśli mnie do karetki, w której usnęłam.

*Oczami sprawcy*
Wracałem do domu wyczerpany całym dniem i jego wydarzeniami. Zajebiście jest pokłócić się z kumplem o dziewczynę. Jechałem autostradą przede mną jechał czerwony Mercedes, który miałem zamiar wyprzedzić więc zjechałem na lewy pas, po czym zamyśliłem się i nie zauważyłem jak kierowca puszcza mnie. Kiedy się zorientowałem było za późno, czerwone auto przyspieszyło, a ja wjebałem się w jego bok. Uderzenie było tak silne, że poszkodowany samochód obrócił się i zatrzymał na barierkach. Mój samochód również zatrzymał się na barierkach. Byłem oszołomiony całym zajściem ale myślałem logicznie i zadzwoniłem na pogotowie. Przez tylne lusterko zobaczyłem iż kierowcą mercedesa była dziewczyna, miała trochę obitą głowę. Nie wiedziałem co stało się z resztą jej ciała, modliłem się aby to nie był najgorszy z możliwych scenariuszy. Dopiero teraz poczułem ból w lewej ręce, spojrzałem na nią i zobaczyłem dziwny kształt ręki. Chyba była złamana. Prócz ręki nawalała mnie głowa, a z nosa ciekła krew. Powoli traciłem przytomność, to dziwne, że nie straciłem jej w momencie uderzenia w tamten samochód. Byłem pół przytomny kiedy poczułem jak ktoś wyciąga mnie z samochodu i kładzie na coś dziwnego. Zastanawiałem się co z tą dziewczyną, było mi jej szkoda, w końcu przez moją głupotę mogła stracić życie, a ja mogłem sobie normalnie funkcjonować. Kiedy karetka ruszyła kompletnie nie wiedziałem co się dzieje.

Obudziłem się w białym pomieszczeniu, byłem podpięty do jakiejś aparatury.
-Po cholerę mi te kabelki skoro nic mi nie jest?- pomyślałem. Do pokoju weszła pielęgniarka, ładna pielęgniarka.
-Panie...-spojrzała na swój notesik.
-Hej słonko. Justin, mów mi Justin.- uśmiechnąłem się.
-Tak, tak.- machnęła lekceważąco ręką- Panie Bieber, może pan wyjść ze szpitala. Nie ucierpiał pan bardzo. Masz złamaną tylko rękę, gorzej z dziewczyną.- rzekła.
-Co z nią?! Mogę ja zobaczyć? Jej rodzinę, kogokolwiek. Chcę przeprosić, muszę przeprosić!
-Dziewczyna jest obecnie na sali operacyjnej i ma amputowana stopę. - przejechałem dłonią po twarzy i włosach.
-Ja pierdole! Co ja narobiłem. Będzie mogła potem chodzić?
-O kulach, tak.- odpowiedziała pielęgniarka.
-Bez nich?!- zapytałem zdołowany.
-Jeśli będzie miała przeszczepioną stopę to jak najbardziej. Jej rodzina jest pod sala operacyjną na drugim piętrze.- kobieta wyszła z pomieszczenia, a ja udałem się na drugie piętro.
Pod salą zobaczyłem dwójkę ludzi, byli może po 40. Kobieta wtulona w męża wylewała gorzkie łzy. Mężczyzna próbował ja pocieszyć, dodać otuchy ale wiedział, że to daremne. Podszedłem do nich niepewnie.
-Umm, przepraszam.- powiedziałem
-Tak o co chodzi?- zapytał mężczyzna.
-Emm na sali leży pańska córka, prawda? Została potrącona przez jakiegoś kretyna. Wiecie państwo co z nią?- nie mogłem się inaczej nazwać.
-Kretyn?! Mało powiedziane. Nie wiem co bym zrobił człowiekowi, który skrzywdził Nathalie.- wzdrygnąłem się na jego słowa, ale musiałem się przyznać. Nie mogę być tchórzem.
-Widzi pan to ja spowodowałem ten wypadek. Chciałem wyprzedzić, ona mnie puściła ale ja się zamyśliłem, nie zauważyłem tego i zacząłem wyprzedzać w momencie w którym Nathalie przycisnęła pedał gazu.
-To TY, TY powinieneś tam leżeć, nie ona!- krzyczał tata dziewczyny pokazując na mnie palcem.
-Myśli pan, że tego nie wiem?! Myśli pan, że nie żałuje tego co się stało? Żałuję i to cholernie żałuję, że tak się stało. Przepraszam, naprawdę przepraszam.-mówiłem, a po moim policzku spłynęła samotna, gorzka łza.
-Przeprosiny nie zwrócą  Nathalie stopy i normalnego życia! Nie stać nas na  protezę i rehabilitację.
-Ile to kosztuje?!- zapytałem
-Proteza chyba 20 000$ a rehabilitacja nie wiem.- powiedział smutno mężczyzna.
-Zapłacę za to. Przynajmniej w ten sposób będę mógł pomóc Nathalie i państwu.
-Co ty kurwa wróżka chrzestna jesteś?! Rodzice Ci dadzą taka kwotę?
-Sam wezmę, nie utrzymują mnie rodzice. Sam na siebie zarabiam.- uśmiechnąłem się.
-Tsa. Powiedz mi może, że jesteś jakąś gwiazdą.
-Patricku uspokój się! Nie poznajesz go?!- odezwała się kobieta.
-Emilly o czym ty kurwa do mnie mówisz?!- zdziwił się Patrick.
-To ten chłopak za którym uganiają się nastolatki. Jesteś Justin, prawda?- zapytała kobieta wymuszając uśmiech.
-Tak, Justin Bieber.- odwzajemniłem uśmiech- Przykro mi z powodu pańskiej córki. Domyślam sie, że nigdy mi nie wybaczycie. Z resztą sam sobie nie wybaczę.

*Oczami Nathalie*
Kiedy się obudziłam oślepiło mnie światło i śnieżnobiałe ściany pokoju, w którym się znajdowałam. Obok mojego łóżka krzątała się pielęgniarka, do której podszedł mężczyzna mówiąc coś czego nie zrozumiałam.
-Na korytarzu czekają twoi rodzice i sprawca wypadku. Chcą cię zobaczyć.- oświadczyła pielęgniarka.
-Okej, niech wejdzie sprawca.- byłam cholernie ciekawa kim on jest.
Do pokoju wszedł wysoki, przystojny brunet.
-Cześć.- powiedział, a na twarzy miał przyklejony uśmiech.
-Cześć, jetem Nathalie MacCartney- przedstawiłam się.
-Justin Bieber.- powiedział chłopak uśmiechając się niepewnie.
-Ooo zajebiście zostałam potrącona przez super gwiazdę. Zawsze marzyłam o czymś takim!- lubiłam Justina ale w tym momencie wyładowałam na nim złość.- Jednak twoje słowa się sprawdzają.
-Jakie słowa?- zdziwił się
-No błagam, Never say never i believe. Uwierzyłam i stało się, zostałam dzięki tobie kaleką!
-Hej, ja też wolałbym poznać cię w innych okolicznościach, przykładowo w parku! Żałuję tego co się stało! Przepraszam, okej?!
-Dobra, dobra i tak mi przeprosinami stopy nie zwrócisz!
-Przeprosiłem przecież! Ciesz się, że w ogóle się tu zjawiłem. Równie dobrze mogłem iść do domu i teraz sączyć browara z kumplami!
-Kim?! Przecież twoi prawdziwi kumple są w Stratford. Jeśli Lil Za jest twoim kumplem to ja nie wiem kim jestem! No błagam cię, nie widzisz, że on cie wykorzystuje? I masz z tego same problemy! Dobra, Alfreda mogę zaliczyć do twoich kumpli.
-Czyżby Belieber?- Justin uśmiechnął się i dopiero teraz usiadł na brzegu mojego łóżka.
-Może.- odparłam tajemniczo.
-Mniejsza o to. Nawet jeśli to i tak zapłacę za twoją protezę i rehabilitację, moja księżniczko.
-Jeśli nie wierzysz to sprawdź! Co zrobisz?!- wykrzyczałam zdumiona.
-Moja pierwsza piosenka? Data urodzenia i miejsce.
-One Time. Prostszych pytań nie było?! Urodziłeś się 1 marca 1994 o 12:56, wtorek. Pasi? Walnij trudniejsze pytanie.- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Jak ma na imię mój najlepszy kumpel?- Justin uśmiechnął się z satysfakcją.
-Jerry- wypięłam mu język.
-Nie o tego kumpla mi chodziło ale zaliczam.- Justin pochylił się lekko w moją stronę- Wiem, że to nie czas i  miejsca ale mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś śliczna?
-Tak, ty!- wypięłam język, Justin znów przybliżył twarz do mojej.- Co ty robisz?
-Sprawdzam.
-Co?
-Jak piękne są twoje oczy.
-I co, są?- zapytałam spoglądając w jego czekoladowe oczy.
-Owszem i to bardzo- ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
Patrzyliśmy tak przez chwilę na siebie po czym Justin objął mą twarz swymi dłońmi  i złączył nasze usta. To było cudowne uczucie ale nie mogło trwać wiecznie.
-Ja...przepraszam.-wymamrotał speszony Justin.
-Za co?- uśmiechnęłam się.
-Za ten pocałunek i za to co ci zrobiłem. Powinienem uważać na drodze, a nie myśleć o niebieskich migdałach.
-Już jest okej! Nie przejmuj się poradzę sobie. Jestem Belieber, tak? Codziennie zmagam się z trudnościami w życiu.
-Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Jak mam się nie przejmować skoro potrąciłem swoją księżniczkę?!- do pokoju weszła pielęgniarka.
-Panie Bieber długo pan jeszcze będzie tu siedział? Rodzice dziewczyny też chcą ją zobaczyć. Niecierpliwią się.
-Już idę.- powiedział Bieber uśmiechając się do pielęgniarki, po czym pochylił się nade mną i wyszeptał
-Jeszcze się zobaczymy, obiecuję.- nabazgrał na gazecie swój numer telefonu- Nie daje go byle komu. Jeśli będziesz chciała to pisz o każdej porze. Przyjadę.- uśmiechnął się i ruszył w stronę drzwi, w których minął się z moimi rodzicami. Po ich minie odgadłam, że nie byli zadowoleni z powodu, że najpierw chciałam porozmawiać ze sprawdzą wypadku i, że w ogóle z nim rozmawiałam.
-Jak się czujesz, kochanie?- zapytała mama z troską wymalowaną na twarzy.
-Dobrze. Dziękuję.- uśmiechnęłam się.
-Czemu to trwało tak długo?- czepiał się tata.
-Jezu, znów zaczynasz? Wszystkiego musisz się czepiać! Zamiast dodawać mi otuchy, mówić, że będzie dobrze to ty się czepiasz dlaczego długo rozmawiałam z Justinem.- wywróciłam oczami.
-Nie tym tonem młoda damo!- upomniał mnie ojciec.
-Będę mówić takim tonem jakim mi się podoba.- odpyskowałam.
-Uspokójcie się!- krzyknęła mama- Czy wy nie potraficie normalnie ze sobą rozmawiać? Nathalie, wiesz dobrze, że się o ciebie bardzo martwimy. Jesteś naszą córką, dlatego chcieliśmy z tobą szybko porozmawiać.
-Dobra, dobra. Przepraszam za to, że rozmawiałam z Justinem. Już więcej nie będę.
-No i dobrze bo przez niego straciłaś stopę!- powiedział tata.
-Powiedział, że zapłaci za proteze i rehabilitację. O co ci chodzi, tatusiu?- rzekłam z kpiną w głosie.
-Ale my nie przyjmiemy tych pieniędzy.- odpowiedź taty bardzo mnie zdziwiła, gdyż zawsze chcieli dla mnie jak najlepiej, a teraz proszę.
-O fantastycznie to całe życie mam spędzić chodząc o kulach albo na wózku inwalidzkim? Moje życie będzie takie wspaniałe. Zawsze chcieliście dla mnie dobrze a teraz co?  Ktoś oferuje pomoc to wy odmawiacie. Nie chce z wami gadać.
-Nathalie daj spokój. - powiedziała mama.
-Nie mamo,  to wy dajcie spokój.
-Emilly dobra już. Pewnie wolałaby pogadać z Bieberem. - burknął tata.
-Z nim przynajmniej mogę pogadać,  normalnie -powiedziałam a rodzice wyszli.
Nie miałam co robić,  byłam też trochę zmęczona,  więc postanowiłam się zdrzemnąć.
Kiedy się obudziłam słońce było nisko na niebie. Sięgnęłam po telefon by zobaczyć godzinę,  była 07:42.  To niemożliwe żebym przespała pół dnia i noc! Odkładając telefon na szafkę spodtrzegłam ma niej bukiet czerwonych róż w wazonie. O wazon oparta była koperta,  wzięłam ją i przeczytałam zawartość. Zaskoczył mnie fakt,  że list był od Justina. Napisał w nim,  że przeprasza za to co zrobił,  chciałby żeby wszystko potoczylo się inaczej i,  że ma nadzieję iż moi rodzice mu wybaczą. Napisał też,  że chciałby się spotkać i że mam napisać czy mam ochotę. 
Nie zastanawiając się długo napisałam do niego. Na odpowiedź nie czekałam długo co bardzo mnie zdziwiło bo myślałam,  że Justin będzie spał o 08:00. W każdym bądź razie napisał że będzie o 11:00 i czy potrzebuję czegoś.  Odpisałam "laptop i iPod ".  Napisałam też swój adres żeby mógł zabrać te rzeczy. Uprzedziłam telefonicznie rodziców o wizycie Justina. Oczywiście tata nie był zadowolony iż poprosiłam o to chłopaka,  a nie ich. Cały tata ciągle coś mu nie pasuje.
O umówionej godzinie w drzwiach mojego pokoju pojawił się brunet. Wyglądał lepiej niż wczoraj,  na jego twarzy można było zobaczyć szczery uśmiech,  który odwzajemniłam.
-Cześć Nathalie.  Przyniosłem to o co prosiłaś. Tak swoją drogą to ładny masz pokój. -położył rzeczy na szafce a mnie przytulił.
-Też się cieszę,  że Cię widzę. Siadaj -poklepalam miejsce na łóżku. - Byłeś w moim pokoju?  Już dawno nie było w nim remontu.
Justin wyjął z kieszeni swojego BlackBerry i pokazał mi zdjęcia mojego pokoju,  który wyglądał inaczej niż wtedy kiedy ostatni raz widziałam się z rodzicami,  czyli jakieś pół roku temu.
-Śliczny prawda? -zapytał chłopak-Jak ty.
-Dziękuję,  mnie też się podoba. Nie mogę uwierzyć w to,  że pomalowali ściany na fioletowo i powiesili Twoje plakaty. Pokój 14-latki,  no cóż jestem Belieber więc tak ma wyglądać. Dziękuję,  że przywiozłeś mi te rzeczy i za kwiaty. - uśmiechnęłam się,  a Justin pochylił się w moją stronę i złączył nasze czoła.
-Mogę? - zapytał,  a ja wiedziałam o co mu chodzi. Nie dając mu odpowiedzi na pytanie przylgnęłam wargami do jego ust, on tylko się uśmiechnął. Całując go zastanawiałam się czy to wszystko nie dzieje się zbyt szybko i czy cos z tego w ogóle będzie. -Mam wrażenie, że twoi rodzice mnie nie lubią. Szczególnie tata. - Powiedział smutno.
-Tata taki jest,  nic mu nie pasuje. Musi pogodzić się z faktem, że świetnie się z Tobą dogaduje.
-Tak w ogóle to zapłaciłem za proteze. Lekarz mówił,  że w poniedziałek będziesz mieć operacje. Potem zobaczą jak się czujesz czy nic Ci nie jest i wypuszczą cię do domu. -Na ostatnie słowa Justinowi błysnęły oczy.
-Jak to?  Moi rodzice powiedzieli,  że nie wezmą od ciebie kasy.
-Pogadałem z nimi i się zgodzili.
-To dobrze. Myślałam, że całe życie będę zależna od nich.
-Jesteś silną dziewczyną,  dasz radę kochanie. Muszę już iść. Napiszę jeśli będę chciał wpaść. Pa. - nachylił się i lekko mnie przytulił.
-Pa Justin- posłałam mu całusa, on udał,  że go złapał po czym wyszedł.

 *Poniedziałek*
Dzięki Justinowi nie nudziłam się tak bardzo. Dużo czasu spędzałam w sieci, przeglądałam fb, tt i fora plotkarskie. Oczywiście media huczały od tego, że Justin spowodował wypadek ale nie jest zadufaną w sobie gwiazdką i okazał pomoc poszkodowanej. Ucieszyli się z faktu, że utrzymuje ze mną kontakt. Może w końcu ludzie zmienią zdanie na jego temat. Po za tym przychodził prawie codziennie i spełniał wszystkie moje zachcianki, hihi. Mogłam poprosić o to rodziców ale oni wchodzili i za chwilę wychodzili. Justin troszczył się o mnie bardziej niż moi rodzice.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze Nathalie.- pocieszał mnie Justin przed operacją.
-Zaśpiewaj mi fragment jakiejś piosenki, proszę- powiedziałam błagalnie.
-You know that I care for you, I'll always be there for you
I promise I'll just stay right here
I know that you want me to, baby we can make it through
Anything, cause everything's gonna be alright
Be alright- śpiewał Justin czarując mnie swoim pięknym głosem.
-Be Alright- zaśmiałam się- Już mi lepiej. Dziękuję za wsparcie. Jesteś wspaniały.
-Bo jestem Justin Bieber!- oboje zaczęliśmy się śmiać- Jestem też bardzo sexy, czyż nie?
-Hahaha.
-A nie jestem? - zrobił smutną minkę.
Westchnęłam.
-Jesteś, jesteś- klepnęłam go lekko w zdrową rękę.
Do drzwi pokoju zapukali rodzice.
-Możemy?- zapytał tata
-Pewnie!- powiedziałam.
-Cześć Justin.- przywitali się rodzice, co bardzo mnie zaskoczyło.
-Witam. Ja wyjdę, nie będę Wam przeszkadzał.
-Jak chcesz.- rzekła mama.
-Pa Nathalie. Do zobaczenia potem.- cmoknął mnie w polik, a rodzice zrobili pytające miny.
-Czy my o czymś nie wiemy?- zapytała mama kiedy Justin wyszedł z pomieszczenia.
-Mamo, Justin to tylko...- no właśnie kto? Znajomy? Kolega? Przyjaciel?-...Przyjaciel.
-Ach, rozumiem. Wiedz, że nie ważne co by się stało my i tak będziesz dla nas najważniejsza i będziemy cię kochać.- powiedziała mama.
-Mówisz jakbym miała umrzeć. To przykre mamo.
-Jestem przewrażliwiona, martwię się to normalne kiedy dziecko ma mieć poważny zabieg.
Siedzieliśmy w ciszy dobre 10min. Do pokoju weszła pielęgniarka i kazała wyjść rodzicom. Mi podała zaś jakieś tabletki i kazała leżeć. W sumie od kilku dni nie robię nic innego, no ale. Kiedy wieziono mnie na salę operacyjną przy moim łóżku szli rodzice i Justin. Mama płakała trzymając rękę taty, a Justin nucił fragment "Be Alright". Leki zaczynały działać i Morfeusz zabierał mnie do swojej krainy.


*kilka miesięcy później*
Dziś jest najcudowniejszy dzień od dnia operacji, zakończyła się rehabilitacja i chodzę o własnych siłach. Po za tym Justin zaprosił mnie na swój koncert. Jestem bardzo podekscytowana mimo, że znam Justina i jesteśmy przyjaciółmi. Tak w sumie to jesteśmy bliskimi przyjaciółmi bo JB chciał żebym się do niego wprowadziła. Na początku nie byłam do tego przekonana ale teraz mieszkamy razem w domu Biebera. Oczywiście w osobnych pokojach.

-Nathalie ile jeszcze będziesz siedziała w tej łazience?- zapytał chłopak.
-Justin, muszę jakoś wyglądać!- zaśmiałam się.
-Kobiety...Mimo, że wyglądają ślicznie to i tak sterczą godzinę przed lustrem bo im coś nie pasuje. Spóźnimy się, a tego nie lubię!
-Dobra idę.- wywróciłam oczami.
-Nie wywracaj mi tu oczami!- złożył usta w "dzióbek", a ja pokazałam mu środkowy palec.- Będziesz szła na piechtę!- zażartował.
-To w takim razie zostaje w domu.- stanęłam w miejscu. Chłopak popatrzył na mnie jak by mówił "Serio?"
-Jasne!- podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Głupku puść!- biłam go po plecach.
Chłopak postawił mnie dopiero przy limuzynie do której wsiedliśmy. Po 30min zatrzymaliśmy się przed areną, weszliśmy tylnym wejściem. Z oddali słyszeliśmy jak fani krzyczą "We love Justin" lub niektóre piosenki. Będąc w garderobie Justin założył białą koszulkę z nadrukiem, czarne spodnie z krokiem w kolanach oraz czarne supry, a jako dodatków użył srebrnego zegarka i full capa. Chłopak poszedł na M&G a ja w tym czasie przeglądałam wszystkie jego rzeczy, było ich sporo. Ledno klapnęłam na kanapę z kubkiem wody w ręku, a do pokoju wszedł uśmiechnięty Biebs. Znów zmienił strój i poszliśmy za kulisy sceny, gdzie przymocowano mu skrzydła. Zaczęło się odliczanie do rozpoczęcia koncertu. Krzyk dziewczyn był niesamowity. Kiedy w końcu na ekranie pokazało się 00:00:00 pisk dziewczyn wypełnił całą arenę, a Justin wleciał na scenę. Po kolei śpiewał All around the world, Take You, Catching Feelings, One time, Eenie meenie, Somebody to love itd, aż nadszedł czas na One less lonely girl.
-Słuchajcie Beliebers, mam wam do powiedzenia ważną rzecz. Dziś nie wybiorę OLLG- zszokowały mnie słowa Justina- bo już ją znalazłem. - pojawił się przede mną i pociągnął za sobą na scenę.- Oto ona.
-Co ty robisz? Oszalałeś?- wyszeptałam
-Nie, nie oszalałem.- objął mą twarz dłońmi, spojrzał w moje oczy i powiedział- Nathalie czy zostaniesz moja OLLG?
Spojrzałam na te wszystkie dziewczyny, wpatrujące się we mnie. Justin mnie z zaskoczył.
-Nathalie?- zapytał bo nie odpowiadałam.- Jeśli nie, to powiedź nie będę miał ci tego za złe.
-Kocham Cię Justin- chłopak zaczął mnie całować, a Beliebers zaczęli bić brawo i krzyczeć.- Justin! Fani!- powiedziałam przerywając pocałunek.
-No to co?!- uśmiechnął się łobuzersko- Musicie się do tego przyzwyczaić, kochani- krzyknął. W odpowiedzi usłyszeliśmy głośne "OKEJ!"
Usiadłam na tronie przeznaczonym dla OLLG, Juju założył na moją głowę wianek. Przez cały czas trwania piosenki Justin siedział obok mnie, patrząc w moje oczy.
-Zawsze moja!- krzyknął Justin kiedy schodziłam ze sceny.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co właśnie stało się przed chwilą, w brzuchu czułam motylki a serce biło szybciej niż zwykle. Ten dzień jest najwspanialszym w moim życiu.
-------------------------------------------------------------
Dotarliśmy do końca opowiadania :d Wiem, że trochę długie ale ja nie umiem inaczej :D 

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 12 "Nasza miłość jest wieczna"

*Oczami Biebsa*
Boże jaki ze mnie debil, straciłem ją na zawsze. Ją i Afrodytę! Muszę ją odzyskać! Musi mi wybaczyć, kiedy siedziałem i użalałem się nad sobą usłyszałem trzask. Wybiegłem z domu i jakieś 200m dalej zobaczyłem leżącą na ziemi Megan i Afrodytę!
-O Boże to wszystko moja wina!- pomyślałem i pobiegłem na miejsce wypadku. Chwilę później zjawiła się policja i karetka.- Co z nimi?! Panie doktorze proszę mi powiedzieć!- łzy lały się strumieniami.
-Kobieta ma prawdopodobnie złamaną rękę to się okaże w szpitalu, żyje. Natomiast dziecko.....przykro mi. Samochód uderzył w nosidełko.
-To kurwa jakiś pierdolony koszmar! Chcę się obudzić! Kurwa nieee, to nie może być prawda! Kłamiecie, Afrodyta żyje! Ona musi żyć, dla mnie, dla Megan! To wszystko moja pieprzona wina! Jestem debilem, straciłem narzeczoną i teraz jeszcze dziecko! Zajebiście! Już nic nie ma dla mnie znaczenia!
Zaczął padać deszcz, a ja stałem i ze łzami w oczach patrzyłem  jak "pakują" Afrodytę do czarnego worka, a Meg zabierają do szpitala. Czułem się taki pusty w środku, płakałem jak bóbr. Nie daruję sobie tego jak bardzo skrzywdziłem Megan i...Afrodytę, miała zaledwie 1,5 miesiąca. Poszedłem do domu, rano pojadę do szpitala. Chwyciłem telefon i wybrałem numer Ryana.

*Rozmowa*
R: Siema brachu! Stary co słychać?- był taki radosny
J: Cześć Ryan, możemy pogadać?- ja zaś ledwo mówiłem, byłem taki przybity.
R:Pewnie, Justin co jest?
J:Wiesz, że mam córkę Afrodytę....miałem.
R: Jak to MIAŁEŚ?!! Justin coś ty kurwa zrobił, co się stało?!
J: Megan poszła na zakupy , zostawiła mi Afrodytę. Wpadła do mnie Sel, mówiła, że chciała się pogodzić. Wypiliśmy piwo, może dwa i Selena zaciągnęła mnie do sypialni...
R: Kurwa na mózg Ci padło?!- słychać było, że był zły
J:....ściągnęła moją i swoją górną część garderoby, zaczęła całować i w tym momencie do pokoju weszła Megan, pokłóciliśmy się....
R: Masz szczęście, że jesteś w L.A bo byś w pysk dostał! Taką laskę z tą jędzą zdradziłeś?! No i co było potem?
J: Zabawne, ty to umiesz pocieszyć. Megan spakowała walizki, wzięła Afrodytę i wyszła. Po chwili usłyszałem trzask, wybiegłem przed dom i zobaczyłem Megan i Afrodytę na ziemi. Pobiegłem tam. Lekarz powiedział, że Megan ma złamaną rękę ale niestety Afrodyta...... Samochód uderzył w jej nosidełko.
R: Współczuję Ci! Jak teraz sobie poradzisz?
J: Ech, kurwa jestem w rozsypce. Nie wiem jak sobie poradzę. Chyba rzucę ten cały pieprzony show-biznes, muszę ratować to co mi zostało, czyli związek z Megan. Nie wiem czy uda mi się to naprawić, Megan rzuciła mi obrączką w twarz, jak ja jej powiem, że nasze dziecko nie żyje?!
R: Justin naprawdę nie wiem co powiedzieć. Będę jutro rano, narka.
J: Dzięki Ryan. Nara.

Zasnąłem. O 10:00 Ryan był u mnie, przyleciał ze Stratford. Ogarnęliśmy się i pojechaliśmy do szpitala, po 30min byliśmy na miejscu.
-Gdzie leży Megan Evans?- pytałem lekarzy
-A pan to kto?!- spytała pielęgniarka.
-Narzeczony! -poczułem się dziwnie.
-Proszę za mną.
Pielęgniarka zaprowadziła nas na drugie piętro i wskazała pokój na końcu korytarza. Weszliśmy do pomieszczenia na łóżku leżała zapłakana Meg.
-Cześć Megan.- przywitał się Ryan
-Cześć.- było słychać smutek w jej głosie.
-Jak się czujesz kotku?- zapytałem
-Kurwa czuję się zajebiście, jak nowo narodzona!- chyba ją wkurzyłem, ups.- Jak mam się czuć kiedy osoba, którą kocham, kochałam zdradziła mnie i zginęło dziecko?! Czuję się chujowo, a ty?!
-Też nie czuję się z tym najlepiej! Trudno będzie zapomnieć. Nie chce Cię stracić!- zaś płakałem.
-Już straciłeś kretynie! Ryan chodź tu, proszę. Usiądź.- zrobił to o co poprosiła. Ona wtuliła się w niego i  zaczęła płakać. Coś ukuło mnie w sercu.
-Shhh, mała, shhh. Będzie dobrze.- głaskał ją po plecach i pocałował w czoło. We mnie się gotowało.
-Stary to moja dziewczyna!- krzyknąłem.
-Nie jestem niczyją własnością!- krzyknęła Meg płacząc.
-Justin była twoja ale ją bardzo skrzywdziłeś, po za tym ja ją tylko pocieszam. Nie bądź zazdrosny, ja przecież tylko tulę twoją byłą dziewczynę.- powiedział z ironią.
-Hej, nie wypominaj mi błędów! Wiem, że postąpiłem źle. Wiem jak czuła się Meg!
-Ty nic nie wiesz!- krzyknęła dziewczyna nadal tuląc się do Ryana.- Teraz jesteś zazdrosny bo tulę twojego kumpla, a nie ciebie! Pomyśl jak bardzo źle musiałam się czuć, gdy zobaczyłam Ciebie i Selenę w łóżku! A teraz spierdalaj bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć- nie posłuchałem- Spierdalaj gnoju! Słyszysz?! Nienawidzę Cię, jesteś nikim,nikim zrozum to!

*Oczami Megan*
Byłam zła, nie miałam ochoty dalej na niego patrzeć. Wtuliłam się w Ryana i płakałam, kątem oka zauważyłam zazdrość na twarzy Justina.
-Ty nic nie wiesz! Teraz jesteś zazdrosny bo tulę twojego kumpla, a nie ciebie! Pomyśl jak bardzo źle musiałam się czuć, gdy zobaczyłam Ciebie i Selenę w łóżku! A teraz spierdalaj bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.- kretyn stał jak kołek.-  Spierdalaj gnoju! Słyszysz?! Nienawidzę Cię, jesteś nikim, nikim zrozum to!- miałam ochotę umrzeć!
-Ryan, chodź zmywamy się stąd.- krzyknął Bieber
-Ale stary...-Ryan nie dokończył bo mu przerwałam
-To Tobie kazałam spierdalać a nie Wam! Ryan zostaje!- jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka, Justin wyszedł klnąc pod nosem.
-Nie rozumiem jak mógł Ci to zrobić, przecież tak bardzo Cię kochał! Kocha nadal.- mówił Ryan
-Też tego nie rozumiem, nie mogę w  to uwierzyć! Ryan co ja mam zrobić? Mój związek się rozpadł, Afrodyta...- zaczęłam jeszcze bardziej płakać-... nie żyje. Moje życie nie ma sensu.- nagle zrobiłam coś dziwnego, pocałowałam Ryana, w tym momencie w drzwiach stanął Justin z bukietem róż, które teraz leżały na ziemi.- Ryan, ja...przepraszam!
-Teraz jesteś kwita z Justinem.- szepnął mi do ucha. Miał rację.
-Tak się zabawiacie? Stary nigdy bym cię o to nie podejrzewał! -Haha wkurzony Justin.
-Ej po pierwsze to Megan mnie pocałowała, po drugie jesteście kwita! Chyba jej nie wybaczysz?!
-Ja z miłości do niej jestem w stanie wszystko jej wybaczyć! Każdy zasługuje na drugą szansę!- to było słodkie, aż chciało mi się rzygać.
-Proszę Cię, bo zwymiotuję! Justin nie każdy zasługuje na drugą szansę. Byłam w stanie wybaczyć Ci pocałunek za kulisami, wysłuchałam Cię, gdy przeczytałam artykuł o tym, że jesteś ojcem dziecka Seleny, byłam szczęśliwa, gdy zabrałeś mnie do Włoch. To były wspaniałe 2tyg., gdy ośmieszyłeś Selenę mówiąc, że kochasz mnie, gdy mi się oświadczyłeś, gdy dowiedziałam się, że będziemy rodzicami. Płakałam z tobą, gdy ty płakałeś po tamtej nocy. Opowiedziałam Ci swój sekret. Justin kochałam Cię ale nie możemy być dalej razem, za bardzo mnie zraniłeś. Nie wiem czy mogę Ci zaufać.- łzy znów płynęły z moich oczu, Justin próbował być twardy.
-Megan wiem jak bardzo Cię skrzywdziłem, nie możesz odejść po tym co przeszliśmy razem! Megan "There's nothing like us, there's nothing like you and me
Together through the storm
There's nothing like us, there's nothing like you and me
Tohether." - rozkleiłam się totalnie! Już chciałam powiedzieć "wybaczam" ale przypomniałam sobie jak mnie skrzywdził. Uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech.
-Wypierdzielaj!- był zaskoczony moją reakcją. Wskazałam mu drzwi. Tak bardzo mnie drażnił ale z drugiej strony chciałam żeby tu był.- Siedź na korytarzu!- nie wiem co mi odbiło.

-------------------------------
No to mamy 12 rozdział. Jak się podoba? Jak wam mijają wakacje, gdzie pojechaliście?

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 11 "Nasza miłość jest wieczna"

*Następny dzień*
-Witajcie dzieci!- Pattie uścisnęła nas- Megan jak się czujesz?
-Dziękuję, dobrze.- odparłam
-Witaj wnusiu! Meg, kochanie!- dziadkowie Jusa
-To ja pójdę po Afrodytę- rzekłem i chwilę później wszyscy siedzieliśmy w salonie.
-Jaka ona śliczna! Podobna do Megan.- mówiła Pattie
-Ma oczy jak Justin!- zachwycali się dziadkowie.

*Oczy Meg"
Przyszli dziadkowie Jusa i jego mama. Zachwycali się małą.
-Proszę pani...- rzekłam do mamy JB
-Jaka pani?! Mów mi mamo.- odparła
-Okej. Mamo pójdziesz jutro ze mną po suknię ślubną?
-Oczywiście! Bardzo się cieszę.- była bardzo uradowana
Całe popołudnie minęło w miłej atmosferze. Kiedy goście poszli byłam bardzo zmęczona, od razu poszłam spać. Mała budziła się kilka razy w nocy ale Justin do niej wstawał. Kiedy się obudziłam zeszłam na dół, a tam zobaczyłam krzątającego się w kuchni Jusa, mała spała w kołysce.
-Dzień dobry, kochanie.-pocałowałam Jusa w usta.
-Hej, zrobiłem Ci śniadanie. Omlet na słodko.
-Jesteś kochany. Mama będzie tu o 12:00, która jest?- zapytałam wcinając omleta
-10:26, spoko wyrobisz się. Zaopiekuję się Afrodytą tylko co z karmieniem?
-Nakarmisz ją jak się obudzi i potem co 2h, mleko stoi w butelkach w lodówce.- skończyłam jeść.
-Okej. Smakowało?- ach ten jego uśmiech
-Pewnie! Idę się szykować.- poszłam na górę.
O 12:00 przyszła Pattie, dałam Jusowi kilka wskazówek co do Afrodyty i poszłyśmy. Byłyśmy w kilku salonach z modą ślubną  ale nie było nic ciekawego, szukałam sukienki od 5,5h!
-Ten sklep będzie ostatni, jeśli nic nie znajdę do ołtarza pójdę w bieliźnie.- powiedziałam trochę zła.
-Justinowi chyba by to nie przeszkadzało.- zaśmiałyśmy się obie.
-On by pewnie powiedział, że mogę iść nago! jednak wolę być w coś ubrana.- znów się zaśmiałyśmy.
Z tego sklepu wyszłam z "bananem" na twarzy, gdyż kupiłam sobie idealną sukienkę. Była tradycyjnie biała i długa. Wykonana z satyny i koronki, nie miała ramiączek. Dokupiłam do niej bolerko z krótkim rękawem, diadem, buty oraz biżuterię. Justin kazał mi zaszaleć z ceną sukni i dodatków, więc chyba zaszalałam bo na wszystko wydałam ok.25 000$. Teraz już w spokoju mogłam czekać na ten magiczny dzień. Wesele miało być skromne ale nie mogło zabraknąć Ushera, Jedana Smitha, Rihanny i Chrisa Browna, Dreka, Ashley Tisdale i kilku innych sław prócz Seleny.

*kilka dni przed ślubem*
Ok. 19:00 wróciłam z zakupów, Afrodyta spała, Justina nie było w salonie, więc udałam się do sypialni. Kiedy otworzyłam drzwi zamurowało mnie! Zobaczyłam pół nagiego Justina i Selenę również pół nagą. Całowali się ale kiedy mnie zobaczyli oderwali się od siebie. Z oczu płynęły mi łzy, niczym Nigara.
-Megan! Kochanie!- mówił Justina, w dodatku spokojnie, pff.
-To swoje "kochanie" wsadź sobie w dupę! Chyba nie powiesz, że się potknęła i zdarliście sobie ciuchy?! Mówiłeś, że mnie kochasz!- podszedł do mnie by mnie przytulić ale ja z całej siły jebłam go w policzek.
-Należało mi się.-odparł, poczułam alkohol.
-Piłeś?! Człowieku masz dziecko w domu ale jak widać ono cię nie interesuje bo wolisz lizać się z Gomez! Jesteś gnojem! Nienawidzę Cię! Rzygać mi się chce jak na ciebie patrzę!
-Wybacz mi! Jestem podpity, nie zrobiłem tego umyślnie! Megan kocham Ciebie i tylko Ciebie! Musisz mi wybaczyć, proszę!- po jego policzkach spływały łzy, przytulił mnie. Odsunęłam się od niego i znów dostał w twarz.
-Jesteś po prostu żałosny! Gdybyś mnie kochał to byś myślał co robisz! Co mi strzeliło do głowy, żeby chodzić z Bieberem?! Jaka ja byłam głupia! Ja cię kochałam, a ty potraktowałeś mnie jak szmatę! Robiłam wszystko żebyś był szczęśliwy, urodziłam TWOJE dziecko, blee. Brzydzę się tobą!- mówiłam nie przestając płakać.
-Jak to KOCHAŁAŚ mnie?! Nie zrobiłem tego umyślnie, nie chcę lasek na jedną noc, chcę Ciebie!- widziałam żal i smutek w jego oczach, musiałam być silna by mu nie ulec.
-Normalnie kochałam ale przestałam!- rzuciłam mu obrączką w twarz.-Zraniłeś mnie wiele razy, wybaczałam tego już Ci nie wybaczę! Wyprowadzam się, zabieram Afrodytę!
-Nie możesz! Proszę nie zabieraj mi jej! Megan błagam!
Poszłam do sypialni, wzięłam walizkę i wpakowałam do niej ubrania swoje i córki. Ubrałam Afrodytę, wsadziłam ją do nosidełka i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Szłam przed siebie na nic nie zwracajać uwagi.

*Oczami Biebsa*
Boże jaki ze mnie debil, straciłem ją na zawsze. Ją i Afrodytę! Muszę ją odzyskać! Musi mi wybaczyć, kiedy siedziałem i użalałem się nad sobą usłyszałem trzask. Wybiegłem z domu i jakieś 200m dalej zobaczyłem leżącą na ziemi Megan i Afrodytę!
-------------------

No i mamy 11 rozdział. Co myślicie?

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 10 "Nasza miłość jest wieczna"

-Cześć maluchu.- przywitał się chłopak, znów.
-Cześć Justin.- dziewczynka wtuliła się w ramię chłopaka, a wszyscy wokół  krzyczeli "oooo słodko"
-Dasz mi buziaka?- dziewczynka pocałowała go w policzek- Popatrz tam- wskazał fotoreporterów, którzy robili bardzo dużo zdjęć. Chłopak puścił Kate, a ona pobiegła do babci.
Spotkania z Justinem dobiegły końca, więc wróciliśmy do garderoby.

*Koncert*
Kate miała dobre bilety, więc stała przy scenie. Kiedy nadszedł czas wyboru OLLG Justin wyciągnął ręce ku dziewczynce. Posadził ja na krześle, a ona coś wyszeptała mu do ucha, on tylko kiwnął głową. Dziewczynka wstała, a Juju zaczął śpiewać, Kate tańczyła uradowana na scenie, trwało to ok. 2 min gdyż potem Justin wziął Kate na ręce i "biegał" z nią po scenie. Gdy piosenka się skończyła dziewczynka wróciła na swoje miejsce, chłopak kontynuował występ, który powoli dobiegał końca.

*6 mies. później*
Termin porodu mam wyznaczony na za tydzień, Justinowi pomału odbija, przejmuje się bardziej niż ja! Wszędzie za mną łaził, nawet w łazience nie zawsze dawał mi spokój.
-Kotek dobrze się czujesz? Masz skurcze? Coś Cię boli?- i tak gadał cały dzień
-Jesteś męczący, irytujący i zestresowany! Rozumiem, że się o mnie troszczysz ale daj na luz. Na pewno się dowiesz jeśli coś mi będzie.- W tym momencie poczułam straszny ból- Aaaaaaaaaa- krzyczałam
-Teraz mi nie powiesz, że wszystko jest ok! Jedziemy do szpitala!- Ja tylko pokiwałam głową.

*Oczami Justina*
Nie odstępowałem Meg na krok, w końcu o każdej porze i w każdym miejscu mogła poczuć skurcze czy coś.
-Kotek dobrze się czujesz? Masz skurcze? Coś Cię boli?- wiedziałem, że ją to irytuje ale co ja poradzę, chciałem być troskliwy.
-Jesteś męczący, irytujący i zestresowany! Rozumiem, że się o mnie troszczysz ale daj na luz. Na pewno się dowiesz jeśli coś mi będzie.- nagle zaczęła krzyczeć.- Aaaaaaaaaaaa
-Teraz mi nie powiesz, że wszystko jest ok!-byłem zestresowany- Jedziemy do szpitala!
Wziąłem ją na ręce, była trochę cięższa niż zazwyczaj ale szedłem jak najszybciej. Wsadziłem ją do auta i ruszyłem jak głupi. Oczywiście złapała mnie policja, super!
-Dokumenty poproszę.- rzekł policjant
-Panie nie mam czasu na wyciąganie dokumentów! Narzeczona rodzi!- darłem się zirytowany, funkcjonariusz spojrzał na Meg.
-Jedź, tylko ostrożnie!- ufff ale miałem farta
Po 15min byliśmy w szpitalu. Meg gdzieś zabrali, a ja siadłem na krześle w poczekalni, czekałem i modliłem się, nuciłem "Pray"

*6h później*
Zobaczyłem lekarza idącego w moją stronę, zerwałem się z krzesła.
-Jak ona się czuje? Poród się udał? Co z dzieckiem? Jest zdrowe?!- pytałem
-Spokojnie panie Bieber. Poród był skomplikowany, dziecko miało pępowinę owiniętą wokół szyi, mogło umrzeć ale wszystko jest dobrze. Narzeczona jest zmęczona ale może ją pan zobaczyć. Pokój 72 na końcu korytarza po prawej.
-Dzięki
Szedłem korytarzem i myślałem "boże, skomplikowany poród, dziecko mogło umrzeć, ciekawe co jeszcze?" Doszedłem do drzwi z numerem "72", zapukałem i wszedłem. W pokoju leżało kilka kobiet, w tym moja. Wszystkie dziwnie na mnie popatrzyły, a kiedy podszedłem do Meg i pocałowałem mówiąc
-Cześć kotku.- opadły im szczęki
-Hej Bieber, tęskniłam. Za 2h przywiozą dziecko. Można by pomyśleć nad imieniem.
-Chłopczyk? Dziewczynka?- zapytałem bo nawet płci dziecka nie znałem
-Dziewczynka- uśmiechnęła się.
-To pewnie jest tak piękna jak ty. Może Afrodyta, Anastazja?- długo się zastanawialiśmy.
-Afrodyta? Bogini piękności?- zapytała
-Tak.- odpowiedziałem krótko
W tym momencie do pokoju weszła pielęgniarka z małym człowieczkiem.
-Jaka śliczna.- powiedziałem. Dziecko leżało w łóżku na kółkach
-Chcesz ją wziąć na ręce? Będziesz pierwszy.
-Mogę? Serio?- byłem bardzo podekscytowany
-Coś mi się wydaje, że w 50% to twoja robota, więc czemu byś nie mógł? To także twoje dziecko, twoja Afrodyta.
Ostrożnie wziąłem malca na ręce, była leciutka, delikatna i taka słodka.
-Cześć Afrodyto, jestem twoim tatą, Justin'em Bieber'em.- cmoknąłem ją w czółko, a ona jakby się uśmiechnęła.- Jesteś piękna jak mama.- Mała zaczęła grymasić, a ja byłem zestresowany, popatrzyłem ze strachem na Meg.
-Głuptasie, pora karmienia.- zaśmiała się, ulżyło mi.
Przystawiła małą do piersi, Afrodyta zajadała się w najlepsze. Usnęły obie, ja niestety musiałem iść. Pojechałem do domu i jakoś przygotowałem pokój, to znaczy skręciłem łóżeczko, szafki, poukładałem ubranka.

*Następnego dnia*
Dziś Meg wychodzi ze szpitala, ja muszę ją odebrać, właściwie byłem już gotowy, więc wsiadłem do samochodu i podjechałem pod szpital od razu ruszyłem do sali nr "72". Meg trzymała na rękach Afrodytę, która spała. Przechodziła jakaś pielęgniarka, więc poprosiłem by zrobiła nam zdjęcie, nowa tapeta na telefon gotowa. Po powrocie do domu Megan poszła spać, Afrodyta też spała, więc była cisza. Włączyłem komputer i zalogowałem się na Facebook'u oraz TT, dodałem nasze zdjęcie podpisując "Rodzina w komplecie". Chwilę potem pod postem było mnóstwo komentarzy. Usłyszałem płacz Afrodyty, szybko  pobiegłem do jej pokoiku, Meg też tam była.
-Kochanie idź się połóż, ja się nią zajmę.- powiedziałem
-Jest pora karmienia, więc dużo tu nie zdziałasz.- dała mi buziaka.- Ale w nocy możesz wstawać
-Ok, nie ma problemu. Dzwoniła mama i wpadnie jutro z dziadkami zobaczyć Afrodytę. Jak idą przygotowania do ślubu? Masz sukienkę?
-Niech wpadają, Nie, nie mam, może po jutrze zajmiesz się małą co?-zapytała
-Okej.- rzekłem uradowany
-Mam nadzieję, że twoja mama ze mną pójdzie.- ona nie mogłaby tego przegapić
-Jasne, że pójdzie!- byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
Po około godzinie Afrodyta usnęła, Megan odłożyła ją do łóżeczka i zeszła do salonu, w którym siedziałem. Obejrzeliśmy jakiś film. Afrodyta znów się obudziła.
-Ja do niej pójdę, jak coś to cię zawołam.- pokiwała głową, a ja ruszyłem w stronę pokoju córki.
Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się.
-Cześć księżniczko!- cmoknąłem ją w policzek- Nie płacz, tata jest przy tobie.- wziąłem ją na ręce i przytuliłem.- Chyba trzeba Cię przebrać.
Szybko uporałem się z tym "problemem". Chciałem odłożyć Afrodytę do łóżka ale ona zaczynała płakać, więc zszedłem z nią na dół.
-Popatrz kto tam siedzi! Mama!
-Cześć słonko. Czemu płakałaś?- popatrzyła na mnie
-Trzeba było ją przebrać, poradziliśmy sobie.
-To dobrze. Która godzina?- zapytała Megan
-Około 21:00, a co? Pora karmienia Afrodyty?- pokiwała głową.

*Następny dzień*
-Witajcie dzieci!- Pattie uścisnęła nas- Megan jak się czujesz?
-Dziękuję, dobrze.- odparłam
-Witaj wnusiu! Meg, kochanie!- dziadkowie Jusa
-To ja pójdę po Afrodytę- rzekłem i chwilę później wszyscy siedzieliśmy w salonie.
-Jaka ona śliczna! Podobna do Megan.- mówiła Pattie
-Ma oczy jak Justin!- zachwycali się dziadkowie.

-----------------------------------------------
Cześć Kochani :*
Dodaję 10 rozdział z dość dużym opóźnieniem, przepraszam.
Jak Wam mijają wakacje? Zadowoleni ze świadectw?
Następny rozdział pojawi się wkrótce, może za 2-3 dni.