-Cześć kochanie. - powiedział uśmiechając się.
-Czego zaś chcesz? Jeszcze nie masz dość?
-Wiesz, że robię to bo cię kocham, a ty tez powinnaś tego chcieć. Nie uważasz, że trzeba by się odwdzięczyć?-popatrzył na mnie chłodno
-Nie i nie! Nie wystarcza ci to, że chodzę do pracy i oddaje ci połowę z marnych groszy które zarabiam?
-Wystarczysz mi TY i twoje piękne młode ciało. Rozumiesz?- potrząsnął mną, a po chwili posadził na swoich kolanach tak, że nasze miejsca intymne się dotykały.
Próbowałam się wyrwać ale on mocno mnie trzymał i zaczął całować. Jeździł językiem po moich ustach prosząc o dostęp którego nie udzieliłam.
-O nie kochanie tak się bawić nie będziemy!!- ścisnął moje pośladki i kiedy tylko otworzyłam usta on wsadził swój jęzor do mojej buzi.
Jego ręce błądziły po moich plecach, gdybym miała stanik to pewnie chciał by go odpiąć. Ściągnął moją bluzkę i całował mój biust, a ja wydawałam jęki rozkoszy. Niestety dla mnie to nie było przyjemne ale mój mózg odbierał to inaczej. Położył mnie na łóżku i ściągnął swoje ubrania oraz moje spodnie i majtki. Wziął moją rękę i jeździł nią po całym ciele ale po chwili moja dłoń trzymała jego członka i robiła szybkie posuwiste ruchy. Ojciec jęczał z rozkoszy i po chwili byłam w białej mazi. Ojciec przejechał moją dłonią po mazi, a następnie wystartował mnie nią. Resztki tego ohydztwa wsadził mi do ust. Myślałam, że już skończył się bawić ale niestety. Podniósł mnie, a sam się położył. Wsadził swojego kumpla do moich ust i ciągnąc mnie za włosy dostosowywał tempo do swoich potrzeb. Byłam wkurza jak zawsze kiedy to robił ale teraz postanowiłam go ugryźć. Jak pomyślałam tak zrobiłam ale na ojcu nie zrobiło to wrażenia i tylko głośno jęczał.
-Dobra koniec, teraz moja kolej. - powiedział. Super zaraz będziemy cholernie blisko siebie.
Ojciec położył mnie i zaczął całować, a mój biust masować. Całował mnie coraz niżej aż dotarł do mojego miejsca intymnego. Zaczął mnie tam lizać i dotykać. W wyniku czego zwymiotowałam. On wziął trochę moich wymiocin i je zjadł. Myślałam, że ogłupiał. Nie minęło 10s a on wszedł we mnie. Jego ruchy były szybkie i brutalne w wyniku czego wszystko mnie bolało ale chwile później ból zastąpiła fala przyjemności. Kiedy skończył ubrał się i wychodząc z pokoju powiedział
-Dobranoc słonko.
Ojciec wyszedł z mojego pokoju jak by nic się nie stało, a ja jak zawsze po takich jego akcjach wyjęłam swojego misia spod łóżka, tak mam 16 lat i śpię z misiem. Wtuliłam się w pluszaka, a z moich oczu pociekły łzy. Zastanawiałam się dlaczego mój los musi być tak okrutny. Ojciec normalnie chodzi do pracy, mamy nie znam. Kobiety ojca nie lubię, a znam ją od początku życia, jest tak jakby mają mamą ale nigdy nie będę jej tak traktować. Jej syn Justin, czyli mój przyrodni brat jest całkiem spoko. W sumie to jemu jednemu ufam i jego jedynego kocham. Justin jest starszy ode mnie o dwa lata, ma piękne brązowe oczy i malinowe usta. Jest bardzo przystojnym chłopakiem z poczuciem humoru. Rozumiemy się bez słów, zawsze wie kiedy się odezwać i mi pomóc, a kiedy ma się zamknąć i być tylko blisko mnie. Smutna i samotna zasnęłam. Tym razem Morfeusz zabrał mnie bardzo szybko do swojej krainy.
Kiedy się obudziłam było bardzo jasno, a obok mnie siedział śpiący Justin.
-Hej Justin! Wstawaj, co jest?
-Hę? - zapytał przecierając oczy.
-Co ty tu robisz?
-Płakałaś i krzyczałaś w nocy , więc przyszedłem.- uśmiechnął się.
-Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz. - przytuliłam się do brata.
-Wszystko dla ciebie kochanie.-cmoknął mnie w polik. - Wiesz, że jeśli coś jest nie tak to możesz mi to powiedzieć, prawda? Postaram się pomóc.
-Nie wiem czy będziesz w stanie mi pomóc.
-Powiedz, a spróbuję.- zachęcał uśmiechając się.
-Nie, nie mogę. Nie jestem gotowa. -powiedziałam i znów się w niego wtuliłam.
-Rozumiem. Powiesz kiedy będziesz gotowa. Nie naciskam. Kocham cie Kelly.
-Ja ciebie też braciszku.- i znów się w siebie wtuliliśmy.-Chodź na dół, zjemy śniadanie.
Justin z entuzjazmem przyjął mój pomysł. Szkoda tylko że ledwo chodziłam. Dzięki tato-pomyślałam.
-Coś cie boli? Jakoś dziwnie chodzisz... -zapytał z troską w głosie.
-Nie, Justin. Wszystko jest w porządku, jak najlepszym porządku. - nie lubię go okłamywać ale przecież mu nie powiem, że ojciec mnie gwałci.
-No okej - odparł trochę nie przekonany.
Chwilę później siedzieliśmy w kuchni pałaszując płatki z mlekiem. Na szczęście są wakacje i mogę się wyspać ale bardziej cieszy mnie to, że jestem sama z Justinem i nie muszę się obawiać, że jak wrócę ze szkoły to zastane napalonego tatusia.
-Bawimy się w chowanego? -zapytał Justin kiedy skończyliśmy jeść.
-Nie jesteśmy za duzi na takie zabawy? - zaśmiałam się.
-Nie. Chowaj się a ja będę szukał. Zgoda?
-Okej. Licz do 100.
Justin zaczął głośno liczyć, a ja myślałam gdzie by się tu schować. Po chwili skierowałam się do łazienki w pokoju chłopaka. W sumie to tylko łazienka ale ja znałam kilka dobrych kryjówek w tym domu. Nie wiem czemu ale kucnęłam w koncie i starałam się jakoś zwinąć. Chwilę po tym jak się schowałam usłyszałam jak Justin wypowiada "100", z daleka było słychać jego kroki, a ja miałam nadzieję że mnie nie znajdzie bo i tak się zdarzało.
-Kelly siostrzyczko gdzie się schowałaś? -krzyczał Juju, a ja cichutko chichotałam w swoim kącie. W końcu drzwi od łazienki otworzyły się, a do środka wszedł brat. Rozejrzał się po całym pomieszczeniu i już miał wyjść ale mnie zauważył.
-Tu się schowałaś! -pomógł mi wstać i objął mnie w talii dając buziaka w policzek.
-No jak widać. Teraz Ty się chowaj.
-Nie licz na to, że mnie znajdziesz.-zaśmiał się.
-1......20......40.........80.......100, SZUKAM -wykrzyczałam najgłośniej jak potrafiłam.
Zaczęłam przeszukiwać każde miejsce domu ale Justina nigdzie nie było. Przeszukałam raz jeszcze i też nic. Przecież nie mógł się rozpłynąć. Nagle wpadł mi do głowy pomysł gdzie Bieber mógł się schować. Weszłam do garderoby chłopaka i tak jak myślałam, był tam. Ukrył się za szafką na buty.
-Mam cię! -krzyknęłam.
-No nareszcie. Myślałem, że spędzę tu resztę swoich dni! -zaśmiał się.
-Oo rany dużo ich przed tobą!-zaśmiałam się ale po chwili umilkłam bo usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku.
-Hej Kel co jest? -zapytał Justin zdziwiony moją nagłą zmianą nastroju.
-Um nic albo...
-Albo?
-Cześć dzieciaki! Gdzie jesteście? -usłyszałam głos którego tak nienawidziłam.
-O nie!! -pisnęłam przerażona.
-Co jest?! -Justin znów był zdziwiony. -Jest coś o czym nie wiem, a wiedzieć powinienem?-nie odpowiedziałam, a Juju nie dawał za wygraną- Jeśli coś jest nie tak to mi powiedz. Wiesz, że ci pomogę! Kelly, kochanie!
-Nie! Zostaw mnie! -pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim.
Z dołu usłyszałam jak ojciec wypytuje o coś mojego brata. On nie potrafił odpowiedzieć na zadawane mu pytania. Postanowiłam dziś wszystko wyjawić bratu ale to nie będzie takie łatwe. Wzięłam się w garść i zeszłam na dół. Udawałam jakby nic się nie stało a tak na prawdę przechodząc koło tego człowieka chciałam wymiotować. Popołudnie spędziliśmy razem jedząc obiad i rozmawiając, przyznam, że to miła odmiana.
-Kelly, córeczko ja i Justin wychodzimy wieczorkiem się rozerwać. Wiesz taki męski wieczór.
-Okej, jasne.
Niech to szlag ten stary kutas wszystko popsuł.
Popołudnie szybko zmieniło się w wieczór. Tata i JB wychodzili, a ja miałam cały dom dla siebie. Odpowiadało mi to.
-Pa córeczko. Kocham cie. -powiedział tata na pożegnanie.
-Narka Kel.
-Pa! Bawcie się dobrze! -rzekłam z wymuszonym uśmiechem.
Drzwi domu zamknęły się, a ja odetchnęłam z ulgą.
Nie miałam pojęcia co robić. Przez moment chciałam pogrzebać w ciuchach tej wiedźmy ale zrezygnowałam bo jak by się o tym dowiedziała to było by po mnie. Zrezygnowana usiadłam na sofie i włączyłam TV. Akurat leciał jakiś program plotkarski i mówili o chłopakach z 1D. Przełączyłam kanał bo nie przepadałam za nimi. Przewijanie kanałów zakończyłam gdy zobaczyłam Asthona Kutchera, w swoim ulubionym filmie "Pan i Pani Killer". Na moje szczęście dopiero się zaczął. Po ok 2h film skończył się i akurat wrócił tata z Jusem ale coś mi nie pasowało. Mój brat był pijany! Jak ojciec z resztą. Kiedy ojciec jest trzeźwy to robi głupie rzeczy, a co dopiero kiedy jest pijany. Co do zachowania JB nie wiedziałam nic gdyż pierwszy raz widzę go w tym stanie. Może resztę rozumu ma, liczyłam na to, że nie jest całkiem pijany.
-Justin to teraz test dojrzałości. -O czym mój ojciec pierdolił?
-Co mam zrobić?
-Zgwałć swoją siostrę. -powiedział tata.
-Co?! -krzyknęłam równocześnie z Jusem.
-To co słyszałeś. Zgwałć te małą sukę.
Justin złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął w stronę mojego pokoju. Ojciec szedł za nami. Krzyczałam, płakałam , biłam go i wyrywałam się ale to na nic. Justin rzucił mnie na łóżko jak szmacianą lalkę. Ściągnął górę naszej garderoby. Zaczął mnie całować i dotykać, byłam przyzwyczajona do jego dotyku ale nie takiego. Kopałam go najmocniej jak potrafiłam, on nic sobie z tego nie robił. Pozbył się reszty naszych ubrań, zostawił mi tylko majtki.
-No dalej chłopcze! Zrób to! -zachęcał tata.
Justin ciągle mnie całował niżej i dotykał wewnętrznej strony moich ud. Tata był coraz bardziej zniecierpliwiony, podszedł do mnie i rozchylił moje nogi, nawet nie chciałam słyszeć co kazał zrobić Jusowi. Płakałam jak bóbr i prosiłam żeby tego nie robił. Chłopak spojrzał na mnie i na ojca po czym powiedział
-Jesteś popierdolony! -wybiegł z mojego pokoju.
Ojciec o dziwo mnie zostawił w spokoju. Siedziałam sama w ciemnym pomieszczeniu. Siedziałam sama w znajomych czterech ścianach, które niegdyś były najbezpieczniejszym miejscem pod słońcem. Właśnie, były najbezpieczniejszym miejscem aż do dnia, w którym ojciec nie przyszedł i nie zgwałcił mnie. Miałam wtedy 10 lat. Myślałam, że robi to bo mnie kocha, że każdy ojciec tak robi. Niestety byłam wtedy małą niedoinformowaną dziewczynką, wszystko to zrozumiałam, gdy miałam lat 12. To, że gwałcił mnie ojciec było koszmarem, a że chciała mnie zgwałcić jedyna osoba którą kocham i której ufam było jak cios w serce. Zmęczona ciągłym płaczem usnęłam. Obudziły mnie krzyki dobierające z dołu. Zeszłam cichutko do przedpokoju by posłuchać kłótnię ojca i brata.
-Ty tchórzu! Miałeś ją zgwałcić, a spanikowałeś jak baba!! -krzyczał ojciec.
-Co miałem zrobić?! Wolę być tchórzem niż gwałcicielem! Idę ją przeprosić.-szybko czmychnęłam do swojego pokoju. Po chwili usłyszałam pukanie.
-Proszę. -powiedziałam, a zza drzwi wychylił się Justin.
-Musimy pogadać Kelly. -powiedział zakłopotany.
-Pogadać? Nie mamy o czym. -rzekłam lodowato.
-Przeciwnie. Chciałem cie przeprosić za to co wczoraj zrobiłem. Ja tego nie chciałem, na prawdę! Byłem pijany i nie myślałem logicznie.
-Oo brawo! Wiesz, że nie myślałeś. Rzadko ci się to zdarza. -prychnęłam.
-Kel to nie jest śmieszne! Ja tego żałuję i gdybym mógł cofnąć czas zrobił bym to i nie dopuścił do tej sytuacji. Wybaczysz mi?- stałam tak i patrzyłam w smutne oczy Justina. Było mi go cholernie żal. Widziałam jak cierpi przez to.
-Wiesz, że Cię kocham? -pokiwał głową i otworzył ramiona, podeszłam do niego-Wybaczam. -wyszeptałam wprost do jego ucha.
-Serio?! O Boże mam najwspanialszą siostrę na świecie! -chłopak podniósł mnie i kręcił się ze mną w koło.
-Serio.- zaśmiałam się.
-Jak długo ci to robi?
-Ale co? -zdziwiło mnie jego pytanie.
-Jak długo cie gwałci.
-Od 6 lat. -dłonie Justina zacisnęły się w pięści, a po policzkach spływy łzy.
-Czemu nic nie powiedziałaś? Czemu tego nie zauważyłem? Przecież to jak chodziłaś...Nigdy sobie tego nie daruje. Powinienem być lepszym bratem. Zawiodłem Cię Kelly. Przepraszam. -przytuliłam mocno Justina.
-To nie twoja wina, rozumiesz? To tylko i wyłącznie wina ojca! Nie zawiodłeś mnie! Byłeś przy mnie zawsze, gdy Cię potrzebowałam. Dawałeś mi wsparcie i otuchę.
-Ale czemu nic nie powiedziałaś?- nie dawał za wygraną.
-Bo się bałam. Bałam się twojej reakcji. Myślałam, że mnie wyśmiejesz. Bałam się ojca. Justin ja nie chcę tak żyć, nie mogę tak żyć. Przepraszam jeśli któregoś dnia znajdziesz na moim łóżku kartkę z listem pożegnalnym.
-Nie znajdę. Pomogę Ci. Uciekniemy stąd. -wyszeptał.-Obiecaj mi, że wytrzymasz tu jeszcze kilka dni. Obiecaj mi to!
-Dla ciebie wytrzymam, gdyby nie ty to pewnie była bym już po drugiej stronie.
-Bylibyśmy. Nie mów tak nawet. Postaram się szybko coś wymyślić. Od dzisiaj spisz ze mną. Wtedy tego nie zrobi. -mówił Juju.
-On jest zdolny do wszystkiego. -rzekłam smutno.
-Ale ja nie pozwolę cie skrzywdzić. Prędzej umrę niż on cie dotknie.
-Mój ty bohaterze. -zachichotałam.
-Idziemy coś zjeść? Głodny jestem.
-Ja też.
Zeszliśmy na dół. Widziałam, że Justin nie patrzy już tak samo na ojca. Od tej pory traktował go jak wroga.
-Co macie takie miny? -zapytał ojciec.
-Też chcę wiedzieć. - wtrąciła się macocha.
-A nic. -powiedział Justin.
-Jak nic. Kochanie przecież widzę, że coś cię gryzie.-mówiła Margaret.
-No mamo nic! Mam 18 lat i nie mów do mnie 'kochanie'.
-No dobrze. -odparła zrezygnowana. -Kelly, a co u ciebie? -położyła dłoń na moim ramieniu.
-Dzięki, w porządku.-skłamałam.
-Peta popatrz na nich. Szkoda, że są rodzeństwem bo śliczna by była z nich para.
-Margaret, złotko co ty za głupoty gadasz? - zdziwił się ojciec. Macocha nie odezwała się więcej. Śniadanie zjedliśmy bez zbędnych komentarzy. Kiedy skończyliśmy ja z Justinem udaliśmy się do jego pokoju w celu obmyślenia planu ucieczki.
-Skąd weźmiemy kasę? Dokąd uciekniemy? Jak będziemy żyć? -pytałam.
-No właśnie kwestia kasy jest ważna. Zbierałem jakieś drobne i pokaźna z tego sumka. -powiedział pokazując mi pudełeczko z banknotami.
-Ja też chomikuje swoją wypłatę, nie ma tego dużo bo ojciec zabiera mi połowę.
-Przez ile odkładałaś?
-Przez rok. Zarabiam 500$, wiec 250$ mi zostaje. Co przez rok daje 3000$ ale wiadomo jakieś zakupy czy coś. Może ok. 1800$ będzie.
-Ja pracuję dwa lata i zarabiam 1000$, co daje 24tys. Ale kupiłem kompa, byłem ze znajomymi na wycieczce w Paryżu i do tego dochodzi zakup auta. To tez nie ma tego za wiele. Może będzie 4tys.
-To daje 5,8$. -podsumowałam-Na co to starczy?
-Nie wiem, na coś na pewno. Uciekniemy do Caitlin...
-To była twoja dziewczyna? -zapytałam.
-Tak, właśnie była. -posmutniał.
-To czemu się rozstaliście?-brnelam w to dalej.
-Bo ona myśli, że ją zdradziłem. Dobra mniejsza o to. Przenocujemy kilka dni u niej, a potem pojedziemy do Sylvii.
-Mojej babci? -zdziwiłam się. Ostatni raz widziałam ja na swoich 12 urodzinach.
-Tsa do niej. Coś nie tak? -zapytał
-Widziałam ją 4 lata temu. Nawet nie pamiętam jak wygląda.
-Załatwię bilety lotnicze do Atlanty. Może coś tam się znajdzie. Zmienimy nazwiska i będzie okej.
-Jestem pod ekscytowana haha.
Dokładny plan był gotowy w porze obiadowej. Wszystko było przemyślane dwa razy. Zeszliśmy na dół by zjeść obiad a potem trzeba zacząć działać. Przy stole zachowywaliśmy się normalnie tzn jakieś głupie docinki albo żarty. Rodzice się nie połapali. Po zakończonym posiłku rozsiedli się wygodnie przed telewizorem i oglądali swój ulubiony serial. Ja i JB skierowaliśmy się do swoich pokoi. Do torby wrzuciłam bieliznę, ubrania, kosmetyki, laptopa, ładowarkę do niego i ładowarkę do fona. Do torebki zaś spakowałam tylko telefon i chusteczki oraz pieniądze. Schowałam to pod łóżko i udałam się do pokoju brata.
-I jak tam? - zapytałam.
-Gotowy a ty?
-Też. Teraz tylko czekać do północy.- westchnęłam. -A co jak się nie uda?
-Musi się udać. Wyjdziemy przez balkon w twoim pokoju. Zaraz pójdę do ogrodu i przystawię drabinę.-rzekł JB z uśmiechem na twarzy.
-Masz rację, musi się udać Okej tylko żeby się nie pokapowali.
-Wyluzuj. Idź do pokoju włóż słuchawki w uszy i się wyluzuj. Pamiętaj, że dziś spisz u mnie żeby cię nie dopadł ten drań.
-Co jak co ale o tym nie zapomnę haha. - powiedziałam wychodząc z pokoju brata. Będąc w swoich czterech ścianach zrobiłam tak jak poradził mi brat. Położyłam się na łóżku i wkładając słuchawki do uszu włączyłam Justice Crew "Boom Boom". Ta piosenka napawa mnie pozytywną energią. Potem włączyłam piosenkę Miley "We can't stop". Kolejne piosenki leciał już według play listy z mojego telefonu. Tak zleciało mi całe popołudnie. Wieczorem zeszliśmy na kolacje. Wróciliśmy do swoich pokoi, znaczy ja poszłam się tylko przebrać i miałam pójść do pokoju Justina. Margaret gdzieś poszła, była młodsza od mojego ojca, więc pewnie poszła na jakąś dyskotekę. Kiedy miałam wychodzić z pokoju i kierować się do drzwi brata do pomieszczenia wszedł on. Nic nie podejrzewał, przy najmniej taką miałam nadzieję.
*Oczami Justina*
Kelly poszła tylko się przebrać, a nie ma jej od 20min. Nasze pokoje są oddalone od siebie ale słyszałem jakby krzyki z jej pokoju. Udałem się właśnie tam. Kiedy otworzyłem drzwi pokoju dziewczyny, zamurowało mnie. P raz pierwszy zobaczyłem kim jest mój ojczym.
-Justin! Pomóż mi proszę! -krzyczała, a ja tylko stałem w drzwiach i gapiłem się na to co ojczym robił Kel.-Justin!
-Należysz do mnie ty mała suko! Twój kochany braciszek ci nie pomoże! -mówił Peta.
Jego słowa sprawiły, że ogarnąłem się i przywaliłem mu w twarz. Zdezorientowany upadł na ziemię, z której się podniósł i przywalił mi cholernie mocno w brzuch. Zwinąłem się upadając na ziemię. Nie byłem w stanie nic zrobić, a ojczym powrócił do gwałcenia Kelly, która błagała o litość oraz moją pomoc. Dla niej zabrałem wszystkie siły i zacząłem bić Pete bez opamiętania by chwilę później wywalić go za drzwi. Podbiegłem do siostry i przytuliłem.
-Shhh Kelly. Wszystko będzie dobrze, zaraz stąd uciekniemy. Przepraszam.
-Justin...... Justin...... Justin- mówiła płacząc, tuliła się do mnie jak by chciała się ze mną zlać. Tuliła się do mnie płacząc, nie odzywała się, a ja pozwoliłem dać upust jej emocjom. W końcu nie przeżywała zdechłego zwierzaka tylko gwałt. Po ok 10min dziewczyna uspokoiła się. Zabrałem nasze rzeczy z pokoi i wyszliśmy z domu trzaskając drzwiami. Otworzyłem drzwi samochodu by Kel mogła wejść do środka, a ja w tym czasie schowałem torby do bagażnika. Chwilę potem siedziałem już obok siostry na miejscu kierowcy. Z domowego podjazdu ruszyłem z piskiem opon i szybko wyjechałem na autostradę, która doprowadzi nas do domu mojej byłej dziewczyny. Kelly znów zaczęła płakać, spojrzałem na nią smutny. Nie cierpiałem kiedy płakała, nie cierpiałem kiedy była smutna. Złapałem ją za rękę, a ona mocno ją uścisnęła, przyłożyła do twarzy i wtuliła się w nią. Trochę było mi nie wygodnie ale trudno. Zatrzymałem się na poboczu i uwolniłem rękę z uścisku siostry. Wysiadłem i otworzyłem drzwi od jej strony. Wysiadła niepewnie z samochodu i popatrzyła na mnie przerażonym wzrokiem.
-Co chcesz zrobić?- zapytała- Zostawisz mnie tu? Sprawiam ci kłopot, wiem i przepraszam.- spuściła głowę.
-Co?! Nie!-złapałem ją za podbródek i sprawiłem żeby na mnie spojrzała.-Kochanie nigdy ale to prze nigdy nigdzie cię nie zostawię, a na pewno nie w takiej sytuacji! Po prostu nie mogę patrzeć jak płaczesz. Choć tu do mnie.- otworzyłem ramiona, a ona mocno mnie przytuliła mocząc mi koszulę łzami.
Staliśmy tak przez dłuższą chwilę dopóki jakiś kierowca nie krzyknął
-Gołąbeczki poprzytulacie się w łóżeczku, a nie na autostradzie!
-Spierdalaj!- krzyknąłem.
-Justin spokojnie!- Kelly próbowała mnie uspokoić, a sama nadal płakała.
-Siostra to ty się uspokój bo wszystko będzie dobrze, rozumiesz? Jestem tu z tobą, jestem tu dla ciebie!- przycisnąłem ją mocniej do siebie.
-Hej bo zaraz będziesz musiał mnie reanimować!- zaśmiała się przez łzy, które otarłem z jej policzków.- Dziękuję Justin.-cmoknęła mnie w usta.
-Co to było?- zaśmiałem się.
- A taki tam niewinny buziak dla brata.- zrobiła maślane oczka.
- Spoko.
-Umm Justin muszę Ci coś powiedzieć....kocham cię. Nie wiem co bym zrobiła gdybym nie miała ciebie.
-Wsiadajmy do auta, zaraz wszystko mi powiesz.- uśmiechnąłem się i wsiedliśmy do auta, a Kel kontynuowała swoją wypowiedź.
- Nigdy ci tego nie mówiłam wprost, bo nie było okazji ale jesteś jedyną osobą na której mogę polegać, której mogę zaufać. Jesteś też jedyną osobą którą kocham i która mnie nie skrzywdziła.
-Dziękuję za te słowa ale z tymi ostatnimi się nie zgodzę. Przecież cię skrzywdziłem! Prawie cię zgwałciłem! Debil, kretyn, idiota ugh!- mówiłem na samo wspomnienie zdarzenia w pokoju siostry.
- Ten czyn i tak nie zmienia tego co przed chwilą powiedziałam. Byłeś pijany i nie myślałeś logicznie, chyba.
- Kelly gdybym był pijany to bym tego nie pamiętał, a ty mogłabyś mi to wmawiać! Ale ja to pamiętam tylko wtedy to do mnie nie docierało. Jakieś resztki rozumu mi zostały i się opanowałem przed zrobieniem ci największej krzywdy. Ty mi to wybaczyłaś, nie wiem jak ale to zrobiłaś. Dziękuję.- uśmiechnął się.
- Wiedziałam, że tego nie chciałeś, po za tym miałeś strach w oczach.- odwzajemniła mój uśmiech.
Parę minut później zaparkowaliśmy pod domem Caitlin. Zapukaliśmy do drzwi, które otworzyła mama dziewczyny.
- Caitlin do ciebie!- zawołała matka, a dziewczyna po chwili zbiegła ze schodów.
-Justin! Cześć!- przytuliła mnie
- Hej, miło cię widzieć. To jest moja siostra, Kelly.- przedstawiłem swoją towarzyszkę i weszliśmy do domu.
-Cześć Caitlin.- przywitała się nieśmiało siostra.
-Justin dużo mi o tobie opowiadał ale to już dawno, niestety.
- Hmm to ciekawe bo ja o tobie mało słyszałam.- zaczęły się śmiać.
-Cały Justin.- odparła po chwili dziewczyna.- Chodźmy na górę. Mamo zrobisz nam herbaty?
-Jasne!- odparła kobieta.
Kiedy wszedłem do pokoju Caitlin wszystko wyglądało tak samo, jak wtedy gdy się spotykaliśmy. Na komodzie stało nasze wspólne zdjęcie ale to dlatego, że moja była dziewczyna ma na niej fotki przyjaciół.
-Wow! Ale tu ładnie.- zachwycała się Kelly.
-Stary pokój. Pamięta jeszcze nasze czasy.- Ja i Caitlin uśmiechnęliśmy się do siebie wzajemnie na wspomnieniu naszego związku.
-To co się stało?- zapytała Kel.
-Ech, niech Justin ci powie.- siostra spojrzała na mnie wyczekująco.
-Caitlin myśli, że ją zdradziłem, a to nieprawda. Nie byłbym w stanie zrobić jej czegoś takiego, tak jak nie byłbym w stanie ciebie skrzywdzić, Kel.
-Uhmm on ma rację Caitlin. On muchy nie skrzywdzi!- przekonywała siostra.
-Ale komara już tak!- dziewczyny spojrzały na mnie jak na idiotę i zaczęły się śmiać. Do pokoju weszła mama Cait (nie wiem czy może być takie zdrobnienie ale będę go używała) zostawiając na biurku herbatę.
Kiedy po kilku minutach dziewczyny się ogarnęły Cait podeszła do mnie i przytuliła, mówiąc
-Wiem, że mnie nie zdradziłeś, już wiem. Przepraszam.
-Caitlin czemu nie zadzwoniłaś albo coś?- zapytałem.
-Bo bałam się. Bałam się, że nadal masz do mnie żal.- mówiła dziewczyna.
-Nie. Jedyne o co miałem żal do ciebie to o to, że nie dałaś mi wytłumaczyć.
-Wiem i bardzo tego żałuję. Świat mi się zawalił ale zatrzymałam cię przy sobie jako przyjaciela.- uśmiechnęła się trochę smutno.
- Wiesz powiem tak, mój świat do kolorowych nie należał ale teraz jego kolory wróciły bo cały świat, który kochałem trzymam w ramionach.- pocałowałem Caitlin w czoło.
-Czy ty właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz? Po tym wszystkim co ci zrobiłam?- zapytała.
-Myślę, że tak. Jeśli tylko ty kochasz mnie nadal to....
-Tak! Kocham cię Justin.- Cait ujęła moją twarz w dłonie i pocałowała. Uwielbiałem kiedy mnie tak całowała.
-Jak dobrze, że wróciłaś kochanie.- dopiero teraz spostrzegłem, że moja siostra stoi przy oknie i szlocha.
Podbiegłem do niej i przytuliłem od tyłu, po chwili odwróciła się i wtuliła się w moje ramie szlochając. Z doświadczenia wiedziałem, że lepiej dać się jej wypłakać niż zadawać pytania na które i tak nie udzieliła by mi odpowiedzi. Podeszła do nas Caitlin, zauważyłem, że chciała coś powiedzieć ale uciszyłem ją gestem ręki, a ona na znak, że rozumie pokiwała tylko głową. Kiedy Kelly nieco się uspokoiła usiedliśmy na łóżku.
-Czemu płakałaś?- spojrzałem w mokre od łez oczy siostry.
-Bo wszyscy na tym pieprzonym świecie są szczęśliwi tylko nie ja! Pogodziłeś się z Caitlin, a ja co? Nadal jestem zamknięta w pułapce czasu i już zawsze będę. Nigdy nie będę szczęśliwa, to wina ojca. O każdym facecie będę myślała tak samo, będę myślała o nim jak o człowieku bez serca, który w kobiecie widzi tylko zabawkę do zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych! Szlag by was wszystkich trafił!- ukryła twarz w dłoniach i znów się rozpłakała.
-Czy...czy Kelly była gwałcona?- zapytała niepewnie moja dziewczyna.
-Justin powiedz jej.- poprosiła Kel tuląc się do mnie.
-Niestety tak.- oznajmiłem smutno- Była gwałcona przez swojego ojca przez 6 lat! Rozumiesz to?! A ja o tym dowiedziałem się kilka godzin temu! Przez te wszystkie lata żyliśmy z pedofilem pod jednym dachem! Nigdy nie wybaczę sobie tego, że byłem tak ślepy i tego co jej zrobiłem.- po moim policzku spłynęła łza.
-Justin....już to przerabialiśmy.- westchnęła Kelly.
-Co zrobiłeś?- zapytała Caitlin, spuściłem głowę i odpowiedziałem
-Prawie ją zgwałciłem...- powiedziałem chowając twarz w dłonie. Próbowałem zrobić coś żeby się nie rozpłakać ale się nie udało.
Caitlin wstała z łóżka jak oparzona, a w oczach miała łzy.
-Boże kochany! Zgwałciłeś własną siostrę?!- wydarła się.
-Kurwa głośniej się drzyj bo w Hollywood cię nie słyszą!- warknąłem.
-No nie ma problemu! Zboczeniec, jesteś ohydnym zboczeńcem!
Kelly chyba tego nie wytrzymała bo wstała i zaczęła na nas krzyczeć
-Kurwa Justin zrozum, że ci to wybaczyłam! Musisz do tego wracać? Naprawdę musisz?! Nie rozumiesz, że tak przypominasz mi o całym tym piekle?! Co do Caitlin to zgadzam się z Justinem. Nie wiem, może nie powinnam się wymądrzać ale jak wy chcecie być razem skoro Caitlin nawet nie da ci dokończyć? Nie potrafi wysłuchać cię do końca. Justin i naprawdę nie wracaj już do tego co tam się działo bo w ten sposób zamiast mi pomóc tylko mi szkodzisz bo stan mojej psychiki pogarsza się! Dziękuję, skończyłam.- Kelly oklapnęła na łóżko.
-Przepraszam.-wymruczałem.
- Ja też przepraszam.- powiedziała Caitlin.- Justin kontynuuj.
Opowiedziałem wszystko dziewczynie, a ona wymruczała tylko jakieś wyrazy współczucia dla mnie i Kelly. Było już późno więc wypadało by iść już spać. Rano trzeba wyruszyć w dalszą drogę. Trzeba uwolnić się z tego chorego świata. Dziewczyny położyły się w łóżku Caitlin, a mnie wywaliły na dywan, który na szczęście był miękki. Powiem szczerze, że nawet wygodnie było na tym dywanie.
Rano obudziła nas mama dziewczyny, mówiąc, że na stole czeka na nas śniadanie. Leniwie zwlekliśmy się z łóżek i podłogi. Kiedy zszedłem na dół to się przeraziłem widząc ilość jedzenia na stole.
-Mamo znów gotujesz dla armii?- zapytała Caitlin.
-Nie, to dla was. Jesteście młodzi i potrzebujecie energii.
-I problemów z otyłością....-rzekła ironicznie Beadles
-Zjecie tyle ile będziecie mogli.- kobieta wyszła z kuchni.
Śniadanie zjedliśmy w ciszy, którą zagłuszało tylko tykanie zegara. Po posiłku pożegnaliśmy się z domownikami. Oczywiście musiałem rzucić coś w stylu
-Caitlin poradzimy sobie. Niebawem się zobaczymy.
Ale tak naprawdę nie miałem ochoty tu wracać. Chciałem wyjechać gdzieś daleko, jak na razie słowo "daleko" oznaczało dom babci Sylvii na wsi. Zawsze to coś. Obiecałem Caitlin, że jeśli tylko ułożę sobie życie na nowo to przyleci do mnie i zamieszkamy razem. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy stawić czoło następnej przygodzie.
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce. Babcia przywitała nas ciepło. Zrobiła herbatki i jak to babcia kazała opowiadać co u nas słychać. Opowiedzieliśmy jej chyba o wszystkim, pomijając gwałcenie Kelly. Byliśmy zmęczeni podróżą, więc udaliśmy się do naszych pokoi. Zanim położyłem się spać zarezerwowałem bilety do Atlanty, miałem złe przeczucia.
Rano obudził mnie głos dochodzący z kuchni, zorientowałem się, że należy on do Sylvii. Rozmawiała z kimś przez telefon, tego kogoś powinienem raczej nazwać ojczymem.
-...tak, są u mnie. Przyjechali wczoraj popołudniu. Mhm, okej, czekam.- mówiła.
Obudziłem Kelly i wytłumaczyłem jej wszystko. Nie była zadowolona z tego z usłyszała. Do przyjazdu Pety mieliśmy jakieś 3-4h , więc trzeba działać szybko ale i rozważnie. Zeszliśmy więc normalnie na śniadanie, kiedy je jedliśmy Sylvia oznajmiła, że idzie na targ. To była nasz okazja do ucieczki. Zjedliśmy śniadanie w pośpiechu i przygotowaliśmy się. Gdy drzwi domu zamknęły się odczekaliśmy kilkanaście minut po czym ruszyliśmy na lotnisko.
-Co z biletami?- zapytała Kelly.
-Miałem złe przeczucia i zarezerwowałem je wczoraj. Która godzina?
- 10:15, a co?
-Samolot mamy za półtorej godziny a następny dopiero wieczorem. Musimy zdążyć bo inaczej nici z naszego planu.- oznajmiłem.
Na lotnisko był spory kawałek, a szanse, że zdążymy na samolot takie sobie, bez zastanowienia przycisnąłem pedał gazu. Licznik co chwilę zmieniał swoją wartość, zatrzymując się na 175 km/h. Mogłem być dumy ze swojego samochodu i z siebie.
-Czy nie jedziesz aby za szybko?
-Kelly ratuję nam w tym momencie dupę, więc to z jaką prędkością jadę ma teraz najmniejsze znaczenie.- odpowiedziałem i poprawiłem się w siedzeniu.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz! Wolałabym dojechać na lotnisko niż do szpitala.
-To skończ gadać i daj mi się skupić!- warknąłem.
-Przepraszam.- powiedziała cicho. Po jej policzkach spłynęły łzy, Kelly była cholernie wrażliwą osobą.
-Nie, to ja przepraszam. Po prostu boje się, że się nam nie uda i...to wszystko wróci.- spojrzałem szybko na siostrę, która ze zrozumieniem pokiwała głową.
Godzinę później nadawaliśmy już bagaż, całe napięcie opadło. Cieszyłem się, że nam się udało.
Wsiedliśmy do samolotu, który kilka minut później odrywał się od ziemi. Jeśli przy nadawaniu bagażu cieszyłem się, że nam się udało to teraz byłem cholernie szczęśliwy, że nasz plan wypalił. Od teraz zaczynaliśmy nowe, lepsze życie, niczym się nie martwiłem, wszystko miałem gdzieś.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Mam nadzieję, że się Wam spodobało. Za jakiekolwiek błędy przepraszam, gdyż pisałam to opowiadanie na telefonie.
Chciałabym wiedzieć czy nie przeszkadza Wam to, że dodaję między rozdziałami "krótkie" opowiadania. Możecie śmiało się na ten temat wypowiedzieć w komentarzach :)
Chciałabym wiedzieć czy nie przeszkadza Wam to, że dodaję między rozdziałami "krótkie" opowiadania. Możecie śmiało się na ten temat wypowiedzieć w komentarzach :)
Zajebiste! ♥ No tam parę błędów widziałam, ale podziwiam, że pisałaś taki długi tekst na telefonie. Nie przeszkadza mi to, że dodajesz te opowiadania :) :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Starałam się.
UsuńZajebiste opowiadanie ...masz talęt, bardzo fajnie sie czyta powinnaś pisać więcej pozdro siostrzyczko ;****
OdpowiedzUsuńDziękuję, piszę zawsze jak mam pomysł i chęć. Jestem też otwarta na wasze propozycje :) :******
Usuń